Przeglad Sportowy

Warto było tak cierpieć!

- Rozmawiał Ryszard OPIATOWSKI

RYSZARD OPIATOWSKI: Ma pan za sobą maratoński debiut i to w Nowym Jorku. Czas znakomity 2:50:09, ale doświadczy­ł pan tego, co czeka większość maratończy­ków, czyli zderzenie ze „ścianą”? ADAM KSZCZOT: Myślałem, że „ściany” nie będzie, a jednak musiała być. Przekrój trasy jest taki, że do połowy biegnie się lekko w dół, a potem jest delikatnie pod górę. Ostatnia piątka jest ciężka, non stop zbiegi i podbiegi, a finiszowe metry biegnie się pod górę i to wykańcza. Niecałe 5 km przed metą jest podbieg. Tam się poddałem, zacząłem iść. Czułem, że nadchodzą skurcze. Musiałem rozluźnić mięśnie. Było ciężko, przyszła „ściana”. Zadziwiają­co późno, bo dużo ludzi mówi, że to najtrudnie­jsza trasa maratonu, z jaką się spotkali.

Wybrał pan sobie trudny maraton na debiut.

Ale warto było polecieć do Nowego Jorku. Oprócz zjazdu cukrowego po przekrocze­niu mety było super. Mam dobre nogi, więc siłowo byłem dobrze przygotowa­ny, pojawiło się tylko za mało dłuższych rozbiegań w planie treningowy­ch. Jedno na 30 km i jedno na 27 km, za mało. Ale takim dysponuję czasem przy moim trybie życia. Gdybym po ciężkim tygodniu miał iść jeszcze na ciężki trening, pewnie nie dotrwałbym do maratonu. Czyli jednak warto było mimo niepełnego przygotowa­nia?

Kiedyś powiedział­em, że każdy zawodowiec powinien przebiec maraton. I to był mój cel. Nasłuchałe­m się pięknych opowieści o tych nowojorski­ch maratonach w trakcie podcastów, które realizujem­y na portalu bieganie.pl. Opowieści z wypiekami na policzkach, ze łzami w oczach, jak pięknie jest na Greenpoinc­ie, że tam człowiek odkrywa siebie na nowo, bo mawym nie jest łatwy. Mnóstwo takich rzeczy usłyszałem w trakcie rozmów z gośćmi, którzy mówili, że warto przebiec. I rzeczywiśc­ie tak było! Jakie uczucia targały panem na mecie? Pomyślał pan: po co mi to było?

Absolutnie nie miałem myśli, że już nigdy więcej, że to mój ostatni maraton! Bogiem a prawdą, bieg na 800 m jest trudniejsz­y niż „ściana” w maratonie. To boli dużo bardziej. Bólu maratoński­ego się nie boję, a bólu na 800 m i owszem.

Film, na którym tuż przed metą pan pada i jest podnoszony przez innych maratończy­ków, zrobił furorę. Pokazał, że nawet wielki mistrz może przeżywać słabości. Chłopaki z redakcji bieganie. pl to nagrali. Czekali na mnie na mecie. To pokazuje ludzkie oblicze sportu, że każdy, bez względu na to, jaką ma przeszłość, jest tylko słabym człowiekie­m.

Odnalazł pan tego, który pomógł się podnieść?

Tak, to Amerykanin. Ktoś wysłał mi jego namiary. Odnalazłem go na Instagrami­e, pogadaliśm­y sobie. Podziękowa­łem mu za to, że wyciągnął pomocną dłoń. On pobiegł do mety w czasie 2:50.20. Gdyby mi nie pomagał, pewnie złamałby granicę 2:50. Jego gest pokazuje, jak fajny jest sport amatorski. Wspólna pasja to ogromna siła maratonu. Uroku dodawali kibice. Rzeczywiśc­ie było ich mnóstwo. Pojawiły się polskie flagi, ludzie krzyczący, dopingując­y swoje drużyny, śmieszne napisy. Atmosfera w całym Nowym Jorku była niesamowit­a. Jak widać, da się zamknąć praktyczni­e cały Manhattan na cały dzień.

Co jeszcze zapamięta pan z tego maratonu?

Z redakcji bieganie.pl polecieliś­my całą grupą. Jeszcze parę lat temu nie wyobrażali­śmy sobie takiej sytuacji. I ten moment na końcówce maratonu, gdy jednocześn­ie łapią mnie skurcze w dwójce i czwórce. To jest bardzo dziwne uczucie. Słyszałem pytania, czy to moje upadanie było ustawione. Trudno byłoby coś takiego wymyślić i zrealizowa­ć.

Może za mało pan jadł i pił na trasie?

Cały czas piłem, zjadłem też trzy żelki, co nie uchroniło mnie przed zjazdem cukrowym po przekrocze­niu mety. Przez parę dni przed biegiem sporo przeszedłe­m po Noraton Jorku, zwiedzaliś­my, spotkaliśm­y się z Polonią, był poranny rozruch. To były wzruszając­e chwile.

Jak się pan czuł kilka dni po maratonie?

Cały czas byłem na chodzie. Sztywne nogi były tylko pierwszego dnia. Tylko paznokcie u stóp zdaje się, że są mi niepotrzeb­ne.

Zeszły?

Dwa w trakcie maratonu nie do końca zeszły, ale już są martwe. A po treningach sześć paznokci jest zagrożonyc­h. Biegałem dużo w terenie zmiennym, gdzie przy zbieganiu dobijasz paznokciam­i do butów. Nieważne, jakie masz buty, a ja mam dobre, i tak paznokcie cierpią. W każdym razie czuję się świetnie, choć w końcówce wyglądało to dramatyczn­ie. W czwartek już biegałem, a 11 listopada był start na 11 km w Arłamowie.

Myśli pan o następnych maratonach? Wielkie miasta kuszą?

Aż tak globalnie nie myślę, choć maraton to jest świetna przygoda. Kariera zawodowa skutecznie wyleczyła mnie z tego, by teraz stawiać sobie

Bogiem a prawdą, bieg na 800 m jest trudniejsz­y niż „ściana” w maratonie. To boli dużo bardziej. Bólu maratoński­ego się nie boję, a bólu na 800 m i owszem.

wielkie cele, jak na przykład maraton na wszystkich kontynenta­ch. Nie mam żadnego zaplanowan­ego na przyszły rok. Choć słyszałem, że przeciwień­stwem maratonu w Nowym Jorku jest ten w Walencji. Tam podobno jest całkowicie płasko i można bić życiówki. Kto wie, może się przygotuję.

 ?? ?? Adam Kszczot zdobył na 800 metrów m.in. dwa tytuły wicemistrz­a świata na stadionie i złoto MŚ w hali. Teraz porwał się na dystans maratoński (42,195 km) i wystartowa­ł w Nowym Jorku. Na zdjęciach Kszczot wspomagany przez innych biegaczy tuż przed metą i chwilę po maratonie.
Adam Kszczot zdobył na 800 metrów m.in. dwa tytuły wicemistrz­a świata na stadionie i złoto MŚ w hali. Teraz porwał się na dystans maratoński (42,195 km) i wystartowa­ł w Nowym Jorku. Na zdjęciach Kszczot wspomagany przez innych biegaczy tuż przed metą i chwilę po maratonie.
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland