Skutki afery w Indonezji
To nie tak miało być – śpiewała niegdyś Budka Suflera. Nie tak miał również wyglądać pierwszy mecz młodych Polaków na mundialu w Indonezji. Porażka 0:1 z Japonią od razu postawiła drużynę trenera Marcina Włodarskiego pod ścianą.
Kolejnym rywalem będzie mistrz Afryki – Senegal, który w swoim pierwszym występie pokonał Argentynę 2:1.
Trudno przypomnieć sobie tak przeciętny mecz podopiecznych trenera Marcina Włodarskiego jak ten sobotni z Japonią. Polacy od pierwszych minut starali się narzucić swoje tempo gry, wywierali presję na Azjatach, lecz po odbiorze futbolówki brakowało spokoju. Drużyna nie zagubiła wysokiego pressingu, z którego jest znana, brakowało za to płynności akcji i dokładności podań. Pierwsza połowa w wykonaniu reprezentacji Polski na stadionie Si Jalak Harupat wyglądała nieźle. Pomimo że Niebiescy Samurajowie mieli świetną okazję, gdy Aren Inoue trafił w słupek, to podopieczni trenera Włodarskiego również kilkakrotnie znaleźli się pod bramką rywali. Po zmianie stron piłkarze często odpoczywali, łapali oddech, a atakujący coraz częściej byli osamotnieni z przodu. Wykorzystali to Japończycy.
Matys robił, co mógł
Wydawało się, że kilkunastominutowa przerwa zarządzona przez arbitra w drugiej połowie z powodu obfiżywaniu tych opadów deszczu pomoże zmęczonym Polakom, jednak z odpoczynku bardziej skorzystali rywale. Po wznowieniu gry to Japończycy coraz częściej dochodzili do sytuacji bramkowych, ale na wyżynach możliwości stawał Michał Matys. Bramkarz drugoligowych rezerw Zagłębia Lubin zanotował kilka fenomenalnych interwencji. Wychowanek lubinian nie zachował jednak czystego konta. Nie miał najmniejszych szans przy piekielnie mocnym uderzeniu Rento Takaoki. Gdyby Polacy wyszarpali chociaż remis, Matys nosiłby miano bohatera. Nieco ponad rok temu bramkarz ten, wraz z Mikołajem Tudrujem, został wydalony ze zgrupowania reprezentacji Polski U-17, ponieważ w ich pokoju trener Włodarski znalazł pustą butelkę po alkoholu. Matys nie był brany pod uwagę podczas dobierania składu na eliminacje mistrzostw Europy 2023, jak również nie wystąpił na turnieju. Przez ten czas korzystał z pomocy psychologa, zapłacił karę finansową oraz ciężko pracował, by odbudować dobre imię. Ostatecznie wrócił do reprezentacji, został jej pierwszym bramkarzem – podczas EURO na Węgrzech bronił Miłosz Piekutowski.
Skutki skandalu
Trener Włodarski ma nadzieję, że drogę Matysa przejdzie również czwórka zawodników: Oskar Tomczyk, Filip Wolski (obaj Lech Poznań), Jan Łabędzki (ŁKS Łódź) i Filip Rózga (Cracovia), którzy zostali przyłapani na spoalkoholu podczas zgrupowania już w Indonezji. Pięć dni przed starciem z Japonią cała czwórka wróciła do Polski. PZPN próbował włączyć do kadry nowych zawodników, jednak FIFA była nieugięta. Dlatego do spotkania z Japonią Biało-czerwoni przystąpili z zaledwie 17 zawodnikami, w tym 3 bramkarzami. Brak zmienników w starciu z Niebieskimi Samurajami był aż nadto widoczny.
We wtorek Polacy zagrają mecz o wszystko z Senegalem, a więc z reprezentacją, której najbardziej obawiał się trener Włodarski. Szkoleniowiec zwracał uwagę przede wszystkim na świetne warunki fizyczne mistrzów Afryki. Podkreślał, że tamtejsi 15-latkowie wyglądają jak piłkarze seniorskiej reprezentacji Polski. Szczególnie zwracał uwagę na cudowne dziecko senegalskiego futbolu – Amarę Dioufa. Piętnastoletni kapitan kadry U-17, który w swoim kraju nazywany jest następcą Sadio Mane, strzelił dwa gole w pierwszej kolejce fazy grupowej MŚ. Argentyna zdobyła bramkę na otarcie łez w samej końcówce spotkania po fatalnym błędzie golkipera, co nie zmienia faktu, że Lwy Terangi są na czele naszej grupy.
Brak rotacji był naszym ogromnym problemem w starciu z Japonią, nie inaczej będzie w rywalizacji z Senegalem. Biało-czerwonym nie pomagają warunki atmosferyczne panujące w Indonezji. Ogromna wilgotność i wysoka temperatura nie wpływają pozytywnie na kondycję piłkarzy grających na tak wysokiej intensywności. Trener Włodarski od miesięcy zarzekał się, że nie zmieni przyjemnego dla oka ofensywnego stylu gry, gdyż na Węgrzech przyniósł sukces, czyli półfinał i awans do MŚ. Ale wtedy w każdym spotkaniu dokonywał co najmniej czterech zmian. Z Japonią na ławce miał do dyspozycji tylko jednego ofensywnego zawodnika – Mateusza Skoczylasa. Jeżeli mamy myśleć o zwycięstwie z Senegalem, to większa liczba piłkarzy bardzo by się przydała.