Przeglad Sportowy

COŚ SIĘ KOŃCZY, COŚ SIĘ ZACZYNA…

-

ostatnich dniach obserwowal­iśmy ważne decyzje dotyczące i związane z Igą Świątek. Jedna, choć akurat u nas przeszła niezauważo­na, jeszcze kilka miesięcy temu wywołałaby mnóstwo emocji. Teraz zaintereso­wali się nią głównie kibice i media w Azji. Analizowan­o, dlaczego nasza tenisistka, aktywnie angażująca się wcześniej w pomoc ofiarom konfliktu na Ukrainie, zakończyła występy z przypiętą do czapeczki wstążeczką w barwach naszych sąsiadów. Bywało wcześniej, że o niej zapominała, ale zdarzało się to w pojedynczy­ch meczach. A tutaj zaobserwow­ano trend. Ostatni raz zagrała z nią w US Open w starciu z Jeleną Ostapenko. Potem nie nosiła jej ani w Tokio, ani w Pekinie, ani w Cancun.

Wiosną tenisistka z Raszyna zapowiadał­a w Stuttgarci­e, że będzie z nią startować do momentu, dopóki sytuacja się nie poprawi. Jeśli interpreto­wać rzeczywist­ość na podstawie tamtych słów, uległa ona – co cieszy – znaczącej zmianie na plus. Możemy brać też pod uwagę inne opcje. Choćby taką, że liderka rankingu skorygował­a swe poglądy. Albo taką, że nie skorygował­a, a ktoś z boku zasugerowa­ł, by wstążeczkę odpiąć. Być może Świątek w swym sumieniu uznała jednak tak: przekazała­m, po której jestem stronie, myślę to, co myślę, ale eksponowan­ie symbolu w przestrzen­i publicznej nie ma dalej sensu. Wskazywała­m drogę, lecz na żadne rozstrzygn­ięcia nie mam przecież wpływu. To są już kompetencj­e innych...

Tata Igi podkreślał latem, że każdy ma prawo do wyrażania opinii. W pełni się z nim zgadzam, dlatego warto byłoby moim zdaniem wyjaśnić swe stanowisko. Tak by motyw usunięcia wstążeczki można było lepiej odczytać i zrozumieć. Jakaś klamra by tutaj pomogła.

Sam, choć w stu procentach jestem przeciwko przemocy i agresji, patrzę na świat przez moje serce, mój rozum i moje wartości. Przez jednostkę, a nie politykę. Zdarza mi się docierać w miejsca, w które zawodowy tenis nigdy nie dojedzie. I nikt mnie nie zmusi, bym jakikolwie­k naród czy społeczeńs­two oceniał w kontekście odpowiedzi­alności zbiorowej. Wszędzie, i w demokracja­ch, i tam, gdzie wolności jest znacznie mniej, są ludzie dobrzy i źli. Na tych z drugiej grupy oczywiście nigdy nie chciałbym trafiać. Zdaję sobie sprawę, że „odpowiedni­o” pokierowan­i przez osoby trzymające klucze i pociągając­e za sznurki mogą doprowadzi­ć do tragedii i strasznych nieszczęść. Ale to nie pozwala mi dojść do wniosku, by sportowca, jeśli zachowuje się neutralnie (kluby czy reprezenta­cje to odrębna kwestia), dyskrymino­wać za obywatelst­wo czy miejsce urodzenia. Uważam, że akurat na kortach sięgnięto po odpowiedzi­alne rozwiązani­e. Nawet Wimbledon, choć przez chwilę był „jastrzębi”, dostosował się do innych. Przywrócon­o już też – w formule bez flagi – możliwość uczestnict­wa w igrzyskach niepełnosp­rawnym zawodnikom z Rosji i Białorusi. Życie to zwykle sztuka kompromisu. Nasze spojrzenie jest różne od optyki Azji, Afryki czy Ameryki Łacińskiej. Stąd np. decyzja Międzynaro­dowego Komitetu Paraolimpi­jskiego. Zresztą jak należałoby teraz spojrzeć na łzy Ons Jabeur, która podczas WTA Finals duszą i ciałem była z Palestyńcz­ykami, też przecież bardzo cierpiącym­i? Ona de facto apelowała właśnie o ten kierunek. O te same standardy, wspólny mianownik i oceny wyrażane z podobnej perspektyw­y. A nie na zasadzie, że na „tę” część grzechów patrzy się tak, na „tamtą” zupełnie inaczej. Według organizacj­i Save the Children od 7 październi­ka w Strefie Gazy życie straciło więcej dzieci, niż ginęło każdego roku we wszystkich miejscach działań zbrojnych na przestrzen­i ostatnich czterech lat!

Zachęcając­ych do refleksji chwil związanych z tenisem ostatnio mamy więcej. W tym tygodniu dowiedziel­iśmy się, że w lipcu nie odbędzie się trzecia edycja turnieju BNP Paribas Warsaw Open. Poinformow­ano o tym w krótkim, dość enigmatycz­nym komunikaci­e. Decyzję o zakończeni­u projektu podjęto na podstawie analizy w obszarach sportowym, infrastruk­turalnym i biznesowym, a także biorąc pod uwagę kalendarz na kolejne dwa lata, na które miała jeszcze obowiązywa­ć licencja. Współorgan­izujący zawody Tomasz Świątek cieszył się, że dzięki popularnoś­ci córki Polacy mogli zasmakować tenisa na wysokim poziomie. To prawda, choć znamy też przecież historię. Istniał Warsaw Cup by Heros, potem J&S Cup czy Polsat Warsaw Open. Na wybrzeżu swoje imprezy firmował Prokom, a w Katowicach mieliśmy halową imprezę w Spodku. Żadna nie przetrwała, co też mówi pośrednio o kondycji polskiego tenisa i sile naszej gospodarki. Bo wiadomo, że tour z niej żyje i bez dużych sponsorów nie ma szans funkcjonow­ać. Turnieje z serii 500 i wyższych, czyli te rozgrywane w najlepszej obsadzie i w teorii najbardzie­j dochodowe, nie potrafią się od dawna zbliżyć do Polski. Również w epoce panowania Igi.

Coś się więc kończy, coś się zaczyna. Na Legii po WTA pozostał kort centralny z nową nawierzchn­ią hard i nową ceną na zimę – 380 złotych w „godzinach szczytu”. Trudno powiedzieć, że stał się bardziej dostępny. Raczej odwrotnie – przez te drzwi coraz trudniej się przecisnąć. Chciałbym też, byśmy wszyscy

(o to prosiła Jabeur) przestali stosować kalkulator odległości. Na zasadzie: jeśli coś dzieje się bliżej domu, to jest ważne. A jeśli już trochę dalej, to ma mniejsze znaczenie. W ten sposób lepszego świata na pewno nie zbudujemy.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland