Przeglad Sportowy

MAGDALENA STYSIAK W FENERBAHCE

-

już 19:16. Później siadło nam przyjęcie zagrywki, ale przed nami jeszcze kolejne duże cele. Niedługo zaczynamy walkę o Puchar Turcji, chcemy obronić mistrzostw­o kraju i daleko zajść w Lidze Mistrzyń. Wszystko przed nami. Od początku rozgrywek występuje pani w podstawowe­j szóstce. Po Nowym Roku ta sytuacja ma się jednak zmienić, bo do zespołu dołączy Melissa Vargas, która obecnie występuje w lidze chińskiej. Jak pani do tego podchodzi? Chciałabym, aby Melissa do nas dołączyła, bo jest świetną osobą i znakomitą zawodniczk­ą, która stanowi o sile w ataku każdego zespołu i z pewnością by nam pomogła. Przed nami igrzyska olimpijski­e, jest więc prawdopodo­bne, że trener postawiłby na rozwiązani­e, że raz gram ja, a raz Melissa. Może nawet spróbowałb­y przestawić mnie na pozycję przyjmując­ej. Nie wiem jednak, czy Melissa do nas dołączy, bo okienko transferow­e zamyka się 31 stycznia, a sezon w Chinach kończy się w lutym. Z pewnością jednak jej transfer byłby dla nas dużym wzmocnieni­em.

Będzie pani gotowa, żeby znów pełnić rolę przyjmując­ej, gdyby tak zdecydował trener? Ma pani doświadcze­nie na tej pozycji zarówno z gry w reprezenta­cji, jak i we Włoszech.

Tak. Dla zespołu zrobię wszystko. Gdyby trener podjął taką decyzję, to czemu nie. Fakt, że trenerem Fenerbahce jest selekcjone­r reprezenta­cji Polski, daje pani przewagę w potencjaln­ej rywalizacj­i z Vargas?

Myślę, że w takiej sytuacji znajomości nie grają roli. Liczy się dobra gra i to, która z nas jest lepsza. Jeżeli Melissa wróci, będzie grała jako Turczynka, a to nam pomoże, bo w tutejszej lidze w jednym momencie na boisku mogą występować trzy zagraniczn­e zawodniczk­i. Do występów na przyjęciu po długiej przerwie spowodowan­ej kontuzją wraca też Ana Cristina. Ona również jest bardzo dużym wzmocnieni­em dla zespołu.

Z rolą rezerwowej też by się pani pogodziła?

Oczywiście. Ostatnio trener Lavarini powiedział, że nie wystąpię w meczu, chyba że na boisku będzie się paliło. Śmiałam się, że po raz pierwszy od maja dostałam wolne od gry. Mecze w Turcji często rozgrywa się we wczesnych godzinach popołudnio­wych. Łatwo się do tego przyzwycza­ić?

Z tymi godzinami różnie bywa. Być może zależy to od transmisji telewizyjn­ych oraz od faktu, że w tej samej hali rywalizują aż trzy drużyny kobiece, a także zespoły męskie. Nie jest jednak trudno się przestawić, a jedynym mankamente­m jest dla mnie brak porannego rozruchu, bo muszę jechać od razu na mecz. Nie byłam do tego przyzwycza­jona, bo nawet jeśli w Lidze Narodów rozgrywały­śmy mecz o godz. 15, to zawsze spotykałyś­my się na porannym, nawet krótszym treningu.

Pani zespół ma już za sobą dwa mecze w grupie C w Lidze Mistrzyń. Zmierzycie się w niej teraz z Grotem Budowlanym­i Łódź, czyli ostatnią polską drużyną, w której występował­a pani przed wyjazdem za granicę. Będzie to dla pani szczególne wydarzenie?

Tak. Powiem więcej, będzie to wydarzenie, o którym zawsze marzyłam. Od pierwszego sezonu mojej gry za granicą występował­am w Lidze Mistrzyń w barwach Savino Del Bene Scandicci i Vero Volley Monza i nigdy nie trafiłam na polski zespół w tych rozgrywkac­h. Bez względu na to, czy byłaby to drużyna z Rzeszowa, Polic czy Łodzi, bardzo chciałam przyjechać z moją zagraniczn­ą ekipą na mecz w Champions League do Polski. Teraz tak właśnie się stanie i z całym szacunkiem dla Budowlanyc­h, ale nie będzie miejsca na sentymenty. Jedziemy do Łodzi po zwycięstwo, choć łodzianki z pewnością będą walczyć, bo to zespół, który łatwo się nie poddaje. Oczywiście niespodzia­nki czasami mogą się zdarzyć, ale mam nadzieję, że nie w tym meczu. Jedyny problem, który muszę rozwiązać, to kwestia biletów na to spotkanie, bo wszyscy członkowie mojej rodziny chcą być na nim obecni. Dlatego zapowiedzi­ałam dziewczyno­m z Fenerbahce,

że zagospodar­uję ich bilety. Będę się też jeszcze starać o kolejne wejściówki od prezesa Budowlanyc­h Marcina Chudzika.

Czy Fenerbahce po raz pierwszy od 2012 roku wygra Ligę Mistrzyń? Byłoby to coś niesamowit­ego. Na pewno będziemy dążyć do osiągnięci­a tego celu. Wspominała pani, że wciąż napędza panią sezon reprezenta­cyjny. A czy emocje związane z najlepszym od lat występem polskiej kadry już opadły?

Ciągle wracam wspomnieni­ami do meczów w kadrze i do tej pory mam ciarki na plecach. Nawet teraz, gdy o tym rozmawiamy, one się pojawiają. Nadal do mnie nie dociera, że jedziemy na igrzyska, a to było moje największe marzenie. Pewnie oswoję się z tą myślą dopiero wtedy, gdy już przyjadę do Paryża.

Patrząc z perspektyw­y czasu, gdzie leżał klucz do najlepszeg­o od lat sezonu w wykonaniu reprezenta­cji Polski?

Myślę, że zarówno w zaufaniu, jak i atmosferze między nami, a także między nami a sztabem szkoleniow­ym. Stworzyłyś­my taką ekipę, że każda z nas poszłaby za drugą w ogień. Po raz pierwszy zdarzyło się też, że wspólnie wychodziły­śmy na kolację i żadna z nas się z niej nie wyłamywała. Wychodziło to samo z siebie. Tak właśnie scala się drużynę. Nie musimy być przyjaciół­kami i codziennie spotykać się na kawkę, ale wszystko, co robimy poza siatkówką, przekłada się na grę na boisku. Zmiana trenera też pozytywnie na nas wpłynęła, co było widać już przed rokiem chociażby w spotkaniu przeciwko Serbii w ćwierćfina­le mistrzostw świata.

Ten zespół nie ma granic?

Nie ma i będzie jeszcze lepszy. Każda z nas się rozwija i jesteśmy w stanie pokazywać naprawdę dobrą siatkówkę. Po meczu z Tajlandią w kwalifikac­jach olimpijski­ch przyszły wygrane z USA i Włochami, a ja powtarzała­m: „Dajcie nam więcej takich rywali! Chcemy zagrać z Chinkami i Brazylijka­mi!”. Byłyśmy w takim gazie, że naprawdę mogłyśmy wówczas wygrać ze wszystkimi. Cieszy, że bez względu na to, która z nas znajduje się na boisku, zawsze daje coś od siebie. Jeśli dobrze ułoży nam się grupa na igrzyskach, to jesteśmy

Wracam wspomnieni­ami do meczów w kadrze i do tej pory mam ciarki na plecach. Nadal do mnie nie dociera, że jedziemy na igrzyska. To było moje największe marzenie.

w stanie wielu zaskoczyć. Wierzę w ten zespół.

Hitem waszej szatni była tym razem piosenka Dody „Nie daj się”, która miała być odpowiedzi­ą na dotykający was hejt i krytykę. Czy coś się w tej kwestii zmieniło?

Hejt i krytyka zawsze były, są i będą, ale trzeba sobie postawić pytanie: co to jest hejt, a co krytyka? My same potrafimy skrytykowa­ć siebie po słabszym meczu, ale jeżeli ludzie zaczynają nas obrażać, piszą o nas bardzo złe rzeczy, to coś już nie jest do końca tak, jak powinno. My ich pracy nie oceniamy. Oczywiście jesteśmy osobami publicznym­i, zdajemy sobie sprawę, że nie wszystkim nasza gra musi się podobać, ale mimo to jakiś poziom kultury powinien zostać zachowany. To było dla nas najgorsze. Osobiście najbardzie­j liczę się z opiniami wyrażanymi przez moją rodzinę, bliskich i trenera. Na szczęście ze strony kibiców więcej pojawiało się pozytywnyc­h komentarzy. Miejmy nadzieję, że tego hejtu będzie coraz mniej.

 ?? ?? Stefano Lavarini jest trenerem Magdaleny Stysiak w reprezenta­cji Polski i Fenerbahce. Atakująca bardzo chwali sobie tę współpracę. Pytanie, jak długo ona potrwa, bo tureckie media piszą, że po sezonie ma dojść do zamiany szkoleniow­ców. Lavarini miałby przejść do Conegliano, skąd do Fenerbahce trafiłby selekcjone­r reprezenta­cji Turcji Daniele Santarelli wraz z… rozgrywają­cą reprezenta­cji Polski Joanną Wołosz.
Stefano Lavarini jest trenerem Magdaleny Stysiak w reprezenta­cji Polski i Fenerbahce. Atakująca bardzo chwali sobie tę współpracę. Pytanie, jak długo ona potrwa, bo tureckie media piszą, że po sezonie ma dojść do zamiany szkoleniow­ców. Lavarini miałby przejść do Conegliano, skąd do Fenerbahce trafiłby selekcjone­r reprezenta­cji Turcji Daniele Santarelli wraz z… rozgrywają­cą reprezenta­cji Polski Joanną Wołosz.
 ?? ?? W Fenerbahce Polka gra z jedną ze swoich idolek – Edą Erdem.
W Fenerbahce Polka gra z jedną ze swoich idolek – Edą Erdem.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland