Ale tu jest ciasno!
W 7. kolejce Ligi Mistrzów szczypiorniści Industrii Kielce zremisowali w Chorwacji z HC Zagrzeb, a Orlen Wisła przegrała w Płocku z FC Barceloną 25:28.
Do serii kończącej pierwszą rundę fazy grupowej nasze zespoły podchodziły z zupełnie innych pozycji. Industria Kielce pojechała do Zagrzebia po dwa punkty, a Orlen Wisła w Płocku mogła najwyżej liczyć na megasensację w starciu z Barceloną. Ani mistrzom, ani wicemistrzom Polski nie udało się spełnić marzeń.
Superbohater Mandić
Kielczanie wywalczyli punkt i akurat w tym przypadku słowo „wywalczyli” pada nieprzypadkowo, bo to był naprawdę wyszarpany remis. Ale była też duża szansa na zwycięstwo. Choć początkowo nic na to nie wskazywało. Gospodarze rzucili się na kielczan jak lew na gladiatora, po 11 minutach prowadzili już 7:3 po golu obrotowego Patryka Walczaka. Reprezentant Polski zaczął wprawdzie od trafienia w Andreasa Wolffa, ale w całym meczu trzy razy był lepszy od bramkarza Kielc. Polska drużyna grała bardzo nieskutecznie i to wcale nie jest tak, że to pod tym względem był wypadek przy pracy, bo właśnie przez nieskuteczność w zeszłym tygodniu nie udało się w klubowych MŚ pokonać ani Magdeburga, ani Barcelony i trener Talant Dujszebajew musiał potem zaklinać rzeczywistość, twierdząc, że „już sam udział w Super Globe to wielka sprawa”. W Zagrzebiu jego gracze zrobili bohatera z 21-letniego Mateja Mandicia. Chorwacki bramkarz w pierwszej połowie uzyskał… 57 procent skuteczności (12/21), i to mając naprzeciwko takie tuzy, jak Igor Karačić, Alex Dujszebajew czy Szymon Sićko. Cały mecz Mandić skończył z 47 procentami, co i tak stanowi kosmiczny wynik. Przed meczem wskazywaliśmy, że powrót kilku kielczan po kontuzjach to powód do radości, ale do euforii jeszcze bardzo daleko. Widać bowiem, że zwłaszcza starszy Dujszebajew i Sićko są zupełnie bez formy i zamiast meczu przydałby im się tydzień solidnego treningu. No chyba że do swojej normalnej dyspozycji wrócą metodą startową, czyli po prostu rozgrywając kolejne mecze. I tak się pewnie stanie, bo o żadnej przerwie już do końca roku nie ma mowy.
Na szczęście żadnej przerwy nie potrzebuje Andreas Wolff, który jako jedyny z kieleckich liderów zagrał na swoim wysokim poziomie (35 proc. skuteczności), mimo że był to jego pierwszy w tym sezonie występ w LM. To 32-letni Niemiec i współpra
Przeciwko ekipie Patrioti Levice Aric Holman zagrał świetnie. Miał 19 punktów, 9 zbiórek, 5 asyst i 3 bloki. cująca z nim obrona załatwiły Industrii ten remis, bo w kwestii zaangażowania i efektywności w defensywie trudno mieć do kielczan większe zastrzeżenia. Mistrzowie Polski mieli w tym spotkaniu akcję na zwycięstwo. 15 sekund przed końcem przy stanie 22:22 trener Dujszebajew wziął czas, zarządził akcję, ale wyszło tak sobie, bo piłka trafiła do… najbardziej nieskutecznego zawodnika Industrii. No i co zrobił Dylan Nahi (w całym meczu 2/7)? W czystej sytuacji z całej siły trafił w pierś Mandicia i marzenia o triumfie prysły jak mydlana bańka. Ale wystarczy rzut oka na tabelę, by docenić nawet ten punkcik. W grupie A jest ciasno jak na chińskim bazarze. Tak naprawdę nawet przedostatni Zagrzeb może jeszcze zająć… pierwsze miejsce. O ile jednak punkt w Chorwacji trzeba szanować, o tyle w rewanżu za tydzień w Hali Legionów Kielce po prostu wygrać muszą.
Cudu nie było
W Płocku niestety sensacją nawet nie zapachniało. Barce