Przeglad Sportowy

Niebywała droga Formelli

-

Dariusz Formella jako nastolatek zdobył medal mistrzostw Europy U-17 oraz tytuł mistrza Polski z Lechem Poznań. Grał w Lidze Europy na boiskach włoskich, portugalsk­ich i szwajcarsk­ich. Od pięciu lat przebywa w USA, gdzie w ubiegły weekend zdobył z drużyną Phoenix Rising mistrzostw­o USL, czyli drugiego szczebla rozgrywek.

TOMASZ MOCZERNIUK: Gratulujem­y triumfu w playoffs w USL! Nie jest to pana pierwszy tytuł, bo wcześniej sięgał pan po mistrzostw­o Polski i dwa Superpucha­ry z Lechem oraz Puchar Polski z Arką Gdynia. Czy ten amerykańsk­i sukces można w jakimś stopniu porównać do osiągnięć z ojczyzny?

DARIUSZ FORMELLA: Wydaje mi się, że był to sukces, który – podobnie jak mistrzostw­o z Kolejorzem w sezonie 2014/15 – był najtrudnie­jszy do wywalczeni­a. Moja drużyna Phoenix Rising nie była faworytem do wygrania fazy pucharowej, bo po rundzie zasadnicze­j byliśmy na 12. miejscu w łączonej tabeli. Awans do playoffs zrobiliśmy niemal w ostatniej chwili, a tam graliśmy każdy mecz na wyjeździe o być albo nie być. Do tego dramaturgi­a była ogromna: w ćwierćfina­le konferencj­i zachodniej z San Diego Loyal straciliśm­y gola na 3:3 z karnego w 7. minucie doliczoneg­o czasu gry, ale w dogrywce trafiliśmy ich na 4:3 minutę przed końcem. W kolejnej rundzie znów wygraliśmy po golu strzelonym w 116. minucie, w dogrywce. Finał konferencj­i z Sacramento Republic rozstrzygn­ęliśmy na swoją korzyść po bramce w doliczonym czasie. Wreszcie wielki finał z Charleston Battery: najpierw doprowadza­my do dogrywki po golu zdobytym w 90. minucie, a potem wygrywamy serię rzutów karnych, mimo iż po dwóch kolejkach przegrywam­y 0:2! Tyle emocji, adrenaliny, poziomu stresu i presji co przez ostatnie cztery tygodnie nie poczułem nigdy wcześniej. Nie wiem, czy ktokolwiek kiedykolwi­ek powtórzy naszą drogę do zwycięstwa. Dlatego właśnie smakuje ono tak wyjątkowo.

Rising to pana trzeci klub w USA. Jednym z jego właściciel­i jest Didier Drogba, a w ostatnich kilku latach to jedna z najlepszyc­h ekip w lidze. Może więc uda się wejść do MLS z tą drużyną?

Nie mam pojęcia, co tu się wydarzy. Nie wiem też, co będzie ze mną, bo kontrakt mam do końca listopada. Ale z pewnością jest to klub, który zasługuje na MLS. Organizacy­jnie jest tu wszystko na najwyższym poziomie i teraz dołożyliśm­y do tego sportowy wynik w postaci pierwszego w historii klubu tytułu USL. Jakiś miesiąc temu mieliśmy imprezę w domu u jednego z właściciel­i i po drinku czy dwóch złapaliśmy go w basenie. Opowiadał nam o dużych i ambitnych planach: chcą być poważnym, kompletnym klubem. Wiem też, że korzystają z doświadcze­nia Drogby i może dlatego niczego tu nie brakuje. Didier nie pojawia się w naszym klubie, ale o jego obecności przypomina­ją nam zdjęcia sprzed kilku lat, kiedy jeszcze grał w Phoenix.

Skoro kontrakt za chwilę się skończy, to co dalej? Gdyby to ode mnie zależało, to byłbym w Barcelonie. Na pewno mój agent Mariusz Mowlik coś wymyśli. Jest kilka ofert na stole. Nie z MLS, bo nie mam zielonej karty i jestem traktowany jako gracz z zagranicy, a tam na takie miejsca wolą brać kogoś z mocnych lig europejski­ch lub młodych i perspektyw­icznych graczy z Ameryki Południowe­j. Być może też zostanę w Phoenix, bo mam zaufanie trenera Juana Guerry. Ten 36-latek to dobry fachowiec, który grał w kadrze Wenezueli i na wypożyczen­iu w Las Palmas. Pracowałem z nim w 2022 roku w Oakland Roots i to stamtąd ściągnął mnie kilka miesięcy temu do Rising. Mój pobyt tutaj jest bardzo udany, są ze mnie zadowoleni. Oni pomogli mi, a ja im i dziś wszyscy są w dobrych humorach, ale na koniec dnia to jest biznes. Dlatego jestem otwarty na wszystko, ale w związku z tym, że spodziewam­y się z żoną córeczki, wybiorę to, co dla nas będzie najlepsze. Chcę, aby było jak najwięcej plusów, dalej grać o coś i żeby piłka wciąż dawała mi radość.

Na początku kariery grał pan w najlepszyc­h obecnie polskich klubach: Lechu, Pogoni czy Rakowie. W tym ostatnim przebywał pan w momencie, gdy wszystko dopiero się tworzyło. Czy widać było potencjał, który doprowadzi­ł klub z Częstochow­y do fazy grupowej Ligi Europy?

Faktycznie kiedy się tam pojawiłem, Raków był beniaminki­em pierwszej ligi. To był początek tej niesamowit­ej drogi, ale już widać było, że tam nic nie działo się przypadkie­m. Był plan, pomysł i wiara w to, że jeśli będzie się podążać za tym pomysłem, to sukcesy przyjdą. I tak dokładnie się stało: w nieprawdop­odobnym stylu zbudowano tam wszystko od dna, od drugiej ligi do mistrzostw­a Polski i grania w Lidze Europy.

Czyja w tym zasługa?

Dwóch osób: właściciel­a Michała Świerczews­kiego, bez którego nic by się nie udało, oraz trenera Marka Papszuna. To jego autorski projekt, dostał tam mnóstwo władzy i wolność do robienia rzeczy po swojemu. Proszę zauważyć, że dzisiejszy Raków dalej gra w jego stylu, choć na ławce jest jego asystent Dawid Szwarga.

A jak wspomina pan Lecha Poznań, do którego trafił pan w 2013 jako utalentowa­ny 17-latek i medalista ME U-17?

W Lechu zagrałem 98 meczów i w każdym sezonie coś wygrywaliś­my: byliśmy wicemistrz­em, potem mistrzem Polski, graliśmy w fazie grupowej Ligi Europy. Sięgnęliśm­y po dwa Superpucha­ry, raz rozbiliśmy Legię 4:1 po meczu, w którym strzeliłem dwa gole. Grałem ze świetnymi zawodnikam­i. Na pewno pod tym względem było więc bardzo dobrze, ale kiedy tam przechodzi­łem, to pomysł na siebie miałem taki, żeby w przeciągu kilku sezonów zapracować na wyjazd czołowej ligi europejski­ej. Zdawałem sobie sprawę, że jeśli nie wyjadę do 23. roku życia, to potem będzie bardzo trudno. Po dobrym początku w Lechu od 2016 roku byłem jednak wypożyczan­y do Arki, Pogoni i wspomniane­go już Rakowa. Między innymi dlatego szukałem czegoś nowego i przeniosłe­m się do USA.

Przez wiele lat grał pan w młodzieżow­ych kadrach Polski u różnych selekcjone­rów. Jak ocenia pan wyskok alkoholowy chłopców Marcina Włodarskie­go i czy w pana czasach zdarzały się podobne rzeczy?

Ciężko mi to komentować, bo wiem tylko tyle, co przeczytał­em w internecie. U nas były wyskoki, ale nie na taką skalę. Nikt z nas w wieku 16–17 lat nie chodził pijany na zgrupowani­ach. U trenera Dorny była duża dyscyplina i każdy bał się podpaść. Wiedzieliś­my, ile mamy do stracenia. Ale pomysły głupie mieliśmy nieraz i jeśli przebywa się przez jakiś czas w grupie kolegów, to czasami robi się głupoty. Trzeba pamiętać, że taki 17-latek może być kapitalny na boisku, ale to wciąż tylko 17-latek. Mam nadzieję, że ta wyrzucona czwórka znajdzie teraz w swoim otoczeniu dobrych ludzi, którzy pomogą im się odnaleźć. Nie ułatwili sobie tym wybrykiem ścieżki rozwoju, ale takie rzeczy paradoksal­nie mogą im wyjść na dobre.

Kadra Włodarskie­go osiągnęła taki sam sukces jak reprezenta­cja U-17, w której pan występował w 2012 roku. Wtedy w Słowenii doszliście do półfinału, gdzie ulegliście Niemcom 0:1 po golu Leona Goretzki. W zespole rywali występowal­i także m.in. Niklas Süle, Timo Werner czy Julian Brandt. To zawodnicy, którzy wielokrotn­ie występowal­i w dorosłej kadrze RFN. Jak oceniłby pan kariery zrobione przez chłopców z waszej kadry?

Piłka młodzieżow­a jest zupełnie inna od tej dorosłej i nie da się przewidzie­ć, gdzie gracze, którzy w wieku 16–17 należą do najlepszyc­h w kraju czy nawet Europie, będą za jakiś czas. Zbyt wiele rzeczy dzieje się po drodze i nie ma gwarancji, że osiągnie się sukces. Wspomniany­m

piłkarzom się udało i dziś są gwiazdami, ale w tej samej drużynie z Niemiec było więcej chłopaków, którzy już pokończyli kariery, niż takich, którzy są czołowymi postaciami w dużych klubach. Z drugiej strony w naszym roczniku było kilku zawodników, którzy akurat z nami na EURO do Słowenii nie pojechali, a w dorosłej reprezenta­cji odegrali już dużą rolę, jak Przemek Frankowski czy Krzysiu Piątek. Z naszej ekipy nikt nie zagrał w Realu, ale chłopak z Damasławka Karol Linetty dziś ma na koncie 200 spotkań w Serie A oraz występy na EURO i mundialu, a Mariusz Stępiński ze Zduńskiej Woli strzelał gole w Ligue 1, Serie A i grał w reprezenta­cji A. Czy to nie jest zrobienie dużej kariery? Wiem, że z boku może się wydawać, że większość z nas nie spełniła oczekiwań ludzi, ale my mając 16–17 lat, kiedy wysiadaliś­my na Dworcu Centralnym w Warszawie i taszczyliś­my ze sobą ogromne torby, mogliśmy tylko marzyć o takich karierach, grze w reprezenta­cji i czołowych ligach. Takie jest życie i uważam, że są większe ludzkie dramaty. Ja dalej gram, jestem zdrowy i cieszę się piłką oraz rodziną. I oby to trwało jak najdłużej.

 ?? ?? Dariusz Formella gra w Stanach Zjednoczon­ych od 2019 roku. Niedawno odniósł największy sukces w USA.
Dariusz Formella gra w Stanach Zjednoczon­ych od 2019 roku. Niedawno odniósł największy sukces w USA.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland