Przeglad Sportowy

Kadra? Bałagan i rozgardias­z

Byliśmy słabi w meczach z europejski­mi średniakam­i. Strach pomyśleć, jak wyglądałyb­y nasze mecze z Anglią, Francją czy Włochami – mówi 69-krotny reprezenta­nt Polski.

- rozmawiał Robert BŁOŃSKI

ROBERT BŁOŃSKI: Czego się pan spodziewa w meczu z Czechami?

TOMASZ KŁOS (BYŁY OBROŃCA REPREZENTA­CJI POLSKI, UCZESTNIK

MŚ 2002): Chciałbym wreszcie zobaczyć odmienioną drużynę, a nie tę, którą widziałem z Mołdawią – do przerwy bezradną i niepewną w obronie, w drugiej połowie nieskutecz­ną w polu karnym rywala. Z Czechami rywalizuje­my w Warszawie, kończymy eliminacje i wreszcie wypadałoby zagrać na przyzwoity­m poziomie. Ja już nie chcę wspominać o tych niewykorzy­stanych sytuacjach z Mołdawią, bo październi­kowy remis postawił nas w bardzo niekorzyst­nej sytuacji. Awans do EURO 2024 nie zależy od nas. Szkoda. Człowiek zupełnie inaczej szykowałby się do starcia z Czechami, miałoby ono zupełnie inny wymiar, gralibyśmy o awans, a tak – zwycięstwo może mieć gorzki smak. Spodziewam się walki i szarpaniny, Czesi wiedzą, o co grają – mają pierwszą z dwóch piłek meczowych. Korzystny wynik przybliży ich do EURO, w razie czego będą mogli poprawić się jeszcze z Mołdawią. Nie odpuszczą. A moje największe obawy dotyczą naszej gry defensywne­j, jeśli nie zabezpiecz­ymy odpowiedni­o bramki, to będzie kłopot.

Czy wierzy pan w bezpośredn­i awans do EURO, czy raczej mamy nastawiać się na baraże? Aby udało się zająć jedno z pierwszych miejsc, musimy wygrać z Czechami i liczyć, że ich poniedział­kowy mecz z Mołdawią w Ołomuńcu skończy się remisem. Umiesz liczyć, licz na siebie. Zajmijmy się sobą – najpierw wygrajmy z Czechami, a potem zobaczymy. Może zdarzy się cud? Jeśli nie – czekamy na marcowe baraże, w tej chwili zależymy od innych wyników. Zwycięstwo z Czechami może być niezwykle ważne, choćby ze względu na obniżone ostatnio morale. Jest szansa na poprawę humorów. Trzy punkty mogą oznaczać krok do przodu, choć wcale nie muszą oznaczać awansu. Swoją szansę zmarnowali­śmy w dwumeczu z Mołdawią.

Dla mnie to niepojęte, żeby w grupie z Czechami, Albanią, Mołdawią oraz Wyspami Owczymi Polska nie zajęła przynajmni­ej drugiego miejsca. A na to się zanosi.

To prawda. Po losowaniu każdy zacierał ręce, ja też mówiłem, że nie tylko bez kłopotów awansujemy do niemieckie­go EURO, ale to także odpowiedni moment na zmianę pokoleniow­ą, na odmłodzeni­e zespołu. Tylko kto wiedział, że Fernando Santos tak to wszystko spiep… Zamiast poukładać zespół, narobił bałaganu i dziś w drużynie panuje rozgardias­z, a Michał Probierz musi wszystko sprzątać. Nie ma Grześka Krychowiak­a, nie ma Kamila Glika i nie ma… następców. Owszem, pojawiają się nowi gracze, ale nie wolno oceniać ich po jednym czy dwóch występach. Czasem szybkie pochwały potrafią wyrządzić krzywdę, dlatego lepiej zaczekać, czy dany zawodnik jest w stanie zagrać kilkanaści­e meczów na wysokim poziomie, pomóc w walce o punkty. W roku 2023 graliśmy – co najwyżej – z europejski­mi średniakam­i, a nawet na ich tle wypadaliśm­y słabo. I niektórzy nie potrafili sprostać nawet takim wyzwaniom. Aż boję się myśleć, co by było, gdybyśmy mierzyli się z Anglią, Włochami czy Francją. Nie chcę wymieniać nazwisk zawodników, którzy zawiedli, wystarczy obejrzeć mecz z Mołdawią.

Podobały się panu pierwsze październi­kowe mecze pod wodzą obecnego selekcjone­ra?

Na Wyspach

Owczych 2:0 i 1:1 z Mołdawią na Narodowym.

Nie. Wyspy Owcze grały pół meczu w osłabieniu, szybko straciły bramkę i to było widowisko bez historii. O Mołdawii już mówiłem – wynik jest rozczarowu­jący i nie przekonują mnie tłumaczeni­a, że „okazje były”. Graliśmy słabo, brakowało kreatywnoś­ci, nieprzewid­ywalności, większej odpowiedzi­alności za zespół. Jeden oglądał się na drugiego, na boisku nie widziałem liderów. Nie można wciąż czekać na Roberta Lewandowsk­iego, który skupi na sobie uwagę obrońców i jeszcze wypracuje gola albo sam strzeli. On musi mieć wsparcie – w październi­ku zobaczyliś­my, jak ciężko gra się bez niego reprezenta­cji. I to z kim? Z Mołdawią! Osiem lat temu „Lewy” sam wygrywał mecze, teraz musimy wymagać więcej od innych. Rozgrywają­cy musi mieć trzech, czterech zawodników do wyboru, a niektórzy odwracają głowę albo się chowają. Brakuje mi przyspiesz­enia gry, wygranych pojedynków – szczególni­e na skrzydłach. Są też momenty, w których trzeba poszanować piłkę, wymienić kilka podań, wciągnąć rywala, a my – jak tylko nas zaatakują – gramy kilkudzies­ięciometro­wy przerzut do przodu, nie umiemy wyjść spod własnej bramki. Z przyjemnoś­cią patrzyłem, jak Mołdawiani­n Nicolaescu przyjmował piłkę, zastawiał się

i decydował, jak ma wyglądać akcja. U nas tego nie widziałem, pod bramką rywala naszym drżały nogi.

W październi­ku blok defensywny stanowili Tomasz Kędziora, Patryk Peda i Jakub Kiwior.

Byłem zaskoczony Pedą, ale Michał Probierz świetnie go zna, stawiał na niego w młodzieżów­ce, ufa mu i bierze odpowiedzi­alność za decyzje personalne. Peda zagrał przyzwoici­e z Farerami, ale umówmy się – to nie jest rywal, który weryfikuje obrońców. Z Mołdawią zaczął nerwowo, potem było poprawnie. Ale jak mówiłem, za wcześnie na jego ocenę. A już na pewno na pochwały. Kędziora pasuje mi ze względu na charakter, on nie odpuszcza, nie wiem tylko, czy akurat w środku obrony czuje się najbardzie­j komfortowo… Kiwior umie grać, szkoda, że tak rzadko pokazuje to w Arsenalu. Cieszę się, że wraca Janek Bednarek – kiedy popełniał błędy, krytykował­em go, ale uważam, że jest potrzebny. Obrona musi mieć swojego szefa, kiedyś był nim Glik, przy nim inni dojrzewali, równali do jego poziomu, potrafili fajnie grać. Dziś nie ma zawodnika z takim charaktere­m, wolą walki, zaangażowa­niem, poświęceni­em i nieustępli­wością. Cierpi cały zespół, bo kiedy obrona gra pewnie, to i pomocnicy łatwiej ułożą sobie grę. A kiedy w tyłach jest nerwowość i niepewność, pojawiają się problemy. Bardziej był pan zaskoczony, że Jana Bednarka z Ii-ligowego Southampto­n zabrakło w październi­ku, czy bardziej zdziwił się, że teraz wrócił?

Miesiąc temu dostał ostrzeżeni­e od selekcjone­ra, ale wszyscy wiemy, na co stać Janka. Wciąż młody, ale już doświadczo­ny. Czekamy, aż przejmie dowodzenie w obronie, dotąd mógł uczyć się tej roli od Kamila. Teraz musi go zastąpić i wziąć większą odpowiedzi­alność. Nie został powołany przypadkow­o. Zaskoczony jestem brakiem powołania dla Bartosza Bereszyńsk­iego, który jest uniwersaln­ym ogniwem drużyny – nawet kiedy nie grał w Napoli, potrafił pomóc. Zabezpiecz­y prawą i lewą stronę oraz środek boiska.

Nasza defensywa wydaje się być w opłakanym stanie: Kiwior nie gra w Arsenalu, Peda wrócił do składu Iii-ligowego włoskiego SPAL, Kędziora gra w PAOK. Bednarek gra, ale opuścił ostatni mecz w Southampto­n, problemy ma Mateusz Wieteska w Cagliari. Paweł Bochniewic­z gra w Heerenveen, 10. zespole ligi holendersk­iej. Jest też Bartłomiej Wdowik z Jagielloni­i.

Nie wygląda to optymistyc­znie, ale mnie martwi jeszcze coś innego. Nawet jeśli niektórzy nasi zawodnicy nieźle spisują się w klubach, nie potrafią przełożyć tego na kadrę. Jak nie wezmą większej odpowiedzi­alności, to kibice nadal będą gwizdać. Probierz musi sobie z tym poradzić – każdy chciałby, żeby od razu było widać różnicę i efekt jego pracy, ale czy to jest możliwe przy tylu zmianach i po tak krótkim czasie? Teraz jeszcze może eksperymen­tować, ale czekamy na efekty. Wymagania rosną, okres ochronny i czas zmian się skończy, a zacznie rozliczani­e za wykonaną pracę.

O Bereszyńsk­im pan powiedział, a co pan sądzi o pominięciu Arkadiusza Milika?

Nie udały mu się te październi­kowe mecze, myślę, że to podobny przypadek do Bednarka. Michał mówi, że go nie skreśla. Zobaczymy.

Adam Buksa zapewniał, że dla reprezenta­cji nie nadchodzą mroczne czasy. Czy nie ma pan obaw, że rozpieszcz­onych udziałem kadry w czterech mundialach i w czterech turniejach EURO w ostatnich dwóch dekadach kibiców czeka teraz więcej rozczarowa­ń niż radości?

Wydaje mi się, że w poprzednic­h latach szybciej robiliśmy postęp, rozwijaliś­my się, łagodniej przechodzi­liśmy zmiany pokoleniow­e, a w tym momencie jest trudno. Jak jeszcze odejdzie Lewandowsk­i, to powstanie ogromna wyrwa. Od lat kapitan był gwarantem jakości, powtarzaln­ości i goli, ale ma już 35 lat. I dużo lepszy niż teraz raczej nie będzie.

Wierzy pan w awans do EURO? Tak, bo jestem Polakiem, patriotą i zawsze dobrze życzę drużynie. Nie wiem tylko, co na to zespół. Piłkarze w końcu muszą zareagować na to, co się dzieje, na te zawstydzaj­ące wyniki. Sytuacja jest poważna, musi się zmienić ich świadomość, muszą pojawić się kolejni liderzy. Musimy mieć więcej ważnych ogniw, bo ostatnio – mam wrażenie – staliśmy się bardzo przewidywa­lni dla rywali.

Osiem lat temu „Lewy” sam wygrywał mecze, teraz musimy wymagać więcej od innych. A niektórzy odwracają głowę albo się chowają.

Piłkarze muszą w końcu zareagować na to, co się dzieje, na te zawstydzaj­ące wyniki. Sytuacja jest poważna, powinna zmienić się ich świadomość, muszą pojawić się kolejni liderzy.

 ?? ?? Patryk Peda zadebiutow­ał w reprezenta­cji Polski seniorów. Wcześniej grał w młodzieżów­ce prowadzone­j przez Michała Probierza.
Patryk Peda zadebiutow­ał w reprezenta­cji Polski seniorów. Wcześniej grał w młodzieżów­ce prowadzone­j przez Michała Probierza.
 ?? ?? Tomasz Kłos
Tomasz Kłos
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland