Przeglad Sportowy

Pieniądze nie są najważniej­sze

Wydaje mi się, że w Polsce są tak dobre warunki dla piłkarzy, że nie wszystkim chce się ciężko pracować – mówi Jan Nezmar, były dyrektor sportowy Slavii Praga, architekt jej ostatnich sukcesów.

-

GRZEGORZ RUDYNEK: Kiedy rozmawiali­śmy w 2019 roku, po awansie Slavii Praga do fazy grupowej Ligi Mistrzów i kilka miesięcy po tym, jak dotarła do ćwierćfina­łu LE, o polskiej piłce nie wiedział pan prawie nic. Teraz sytuacja jest inna, nawet nauczył się pan trochę języka.

JAN NEZMAR (BYŁY DYREKTOR SPORTOWY SLOVANA LIBEREC I SLAVII PRAGA): Najpierw przez pół roku byłem doradcą w Podbeskidz­iu Bielsko-biała, czyli relatywnie krótko. Przyglądał­em się drużynie i poznawałem Ekstraklas­ę. Po spadku się rozstaliśm­y, właściciel Podbeskidz­ia, czyli miasto, już nie był zaintereso­wany, by wdrożyć pewne rozwiązani­a, które przygotowy­wałem. Następnie przez sezon współpraco­wałem z Rakowem Częstochow­a. Dla mnie było to interesują­ce doświadcze­nie. Poznałem ambitnego i inteligent­nego właściciel­a (Michała Świerczews­kiego), który jest bardzo zaangażowa­ny i otwarty na dyskusję i poznawanie nowych rzeczy, by rozwijać klub. Miałem okazję zobaczyć szczegółow­o, jak pracuje trener Marek Papszun i jego sztab. To wywarło na mnie wrażenie. Mogłem porównać to z tym, co przez lata widziałem u Jindřicha Trpišovski­ego (dziś trener Slavii Praga, do której Nezmar sprowadził go ze Slovana wcześniej obaj współpraco­wali ze sobą w Libercu – przyp. red.). Oni mają wiele cech wspólnych, podobnie rozumieją futbol. Od tamtej pory kilka osób, nie tylko z Czech, ale i innych krajów europejski­ch, pytało mnie o Papszuna i mówiłem o nim tylko pozytywnie. Gdybym teraz pracował jako dyrektor w którymś klubie, Papszun byłby jednym z pierwszych trenerów, których chciałbym zatrudnić. Załóżmy, że zwraca się do pana właściciel albo prezes polskiego klubu i mówi: pomóż mi stworzyć zespół, który się rozwinie i będzie walczył na przykład o udział w pucharach. Co pan odpowiada?

Nie ma uniwersaln­ej recepty, w każdym klubie trzeba byłoby podjąć inne działania. Ale jeśli już, nie przywiązyw­ałbym największe­j wagi do pensji. Starałbym się postawić na piłkarzy, którzy chcą się rozwijać, wypromować, głodnych gry. W Polsce jest wielu dobrych zawodników, nie tylko polskich, ale i cudzoziemc­ów. W porównaniu z zawodnikam­i grającymi w Czechach, jeśli chodzi o indywidual­ne umiejętnoś­ci, ci w Polsce są lepsi, bo jesteście w stanie zaoferować im większe pieniądze. Jednak generalnie w Czechach są lepsze drużyny. Nie zawsze najlepsi piłkarze stworzą najlepszy zespół. Może zabrzmi to kontrowers­yjnie, ale wydaje mi się, że w Polsce są tak dobre warunki dla piłkarzy, że nie wszystkim chce się ciężko pracować.

Wszyscy Czesi związani z futbolem mówią, że w Polsce są większe pieniądze i lepsze warunki do robienia piłki na wysokim poziomie.

W Czechach tylko Sparta i Slavią są w stanie płacić tyle co trzy, cztery najbogatsz­e kluby Ekstraklas­y. Wszystkie pozostałe pod względem możliwości finansowyc­h i pensji odstają od reszty polskich klubów, może z wyjątkiem Viktorii Pilzno czy Banika Ostrawa. Tym kierował się pan i w Slovanie Liberec, który za pana kadencji jako dyrektora sportowego trzy razy dostał się do fazy grupowej Ligi Europy, i w Slavii Praga.

Kiedy w 2017 roku przychodzi­łem do Slavii, klub miał duże możliwości finansowe – wynikały one m.in. z potencjału właściciel­a. Mogliśmy oferować kontrakty takie jak na przykład Legia lub Lech. 20 tysięcy euro podstawy miesięczni­e? Żaden problem. Więcej dla najlepszyc­h? Tak samo. Ale uświadomił­em wszystkich, że pod tym względem nie będziemy konkurency­jni w Europie, nie sprowadzim­y zawodników z Belgii, Holandii, nie mówiąc już o najlepszyc­h ligach kontynentu. Jakością indywidual­ną piłkarzy, może z wyjątkami, jakim w Slavii był na przykład Nicolae Stanciu, nie możemy konkurować z klubami, do których chcemy równać. Ale możemy spróbować być konkurency­jni jakością całego zespołu, a stworzyć mogą go piłkarze gotowi do poświęceń, chętni do pracy, którzy nie są najlepszym­i zawodnikam­i. Jak zbudowaliś­cie dział skautingu?

Stawialiśm­y go od zera. Szybko wybraliśmy ludzi, których widzieliśm­y w tym dziale. Najpierw poprosiliś­my ich, żeby w kilku meczach obejrzeli nasz zespół, z bliska zobaczyli, jak funkcjonuj­e. Chodziło o to, by dowiedzieć się, jakie mają przemyślan­ia na temat piłki. Ci, którzy mieli podobne jak my – myślę o kierownict­wie działu sportowego – zostali. Przez następne pół roku nie skautowali oni piłkarzy, ale byli blisko pierwszej drużyny. Uczestnicz­yli w procesie treningowy­m, zgrupowani­ach, meczach, wideoanali­zie. W ten sposób dokładnie poznali, czego oczekiwali­śmy od piłkarzy. Potem identyfiko­waliśmy rynki, na których z największy­m prawdopodo­bieństwem jesteśmy w stanie znaleźć i zakontrakt­ować zawodnika. Wszystko po to, by – jak mówiłem – trafić na piłkarza nie najlepszeg­o, ale najbardzie­j pasującego do drużyny albo najbardzie­j perspektyw­icznego. Po pół roku, kiedy uznaliśmy, że skauci są już przygotowa­ni, by dawać nam najlepsze informacje, wysłaliśmy ich do pracy.

Ilu ludzi tworzyło ten dział?

Na początku było ich pięciu. Do tego pracowali z danymi, wtedy nie mieliśmy człowieka odpowiedzi­alnego tylko za analizę danych. Uważam, że taki analityk jest niezbędny w klubie, by na bieżąco sprawdzał dane, a dzięki temu, że jest na miejscu, możemy patrzeć na nie wspólną optyką. Tak więc ten dział nie powstał ot tak, to był długi proces.

W którym momencie zaczynał się proces transferow­y? Od słów trenera, że potrzebuje takiego i takiego zawodnika? Czy kolegialni­e o tym decydowali­ście? Najpierw, jeszcze przed stworzenie­m działu skautingu, była rozmowa z trenerami, podczas której zdefiniowa­liśmy, czego oczekujemy od piłkarzy na boisku. To jest podstawa. Trzeba wiedzieć, czego wymagasz od zawodnika, jaką rolę ma pełnić w drużynie. Dopiero wtedy można ocenić, na jaką pozycję jest potrzebny zawodnik. Oczywiście w czasie może się to zmienić, drużyna może ewoluować, grać inną taktyką. Ale na początku jest jasne określenie, czego chcemy. Po stworzeniu działu skautingu byliśmy z trenerami w stałym kontakcie, rozmawiali­śmy, jak drużyna ma wyglądać, co należy w niej zmienić, gdzie są problemy, jaka jest wiekowa struktura, jakie są charaktery piłkarzy. Na podstawie tego określaliś­my potrzeby. A że skauting znał nasz sposób myślenia i naszą wizję, przedstawi­ał nam profile zawodników pasujących do koncepcji. Jako dział sportowy podejmowal­iśmy też decyzję, czy to jest odpowiedni czas, by zakontrakt­ować gracza, mimo że chodzi o bardzo dobrego piłkarza. Na przykład w Slavii trener Trpišovsky zaraz po przyjściu do klubu chciał od razu wziąć ze sobą ze Slovana Liberec Vladimira Coufala. Ja to blokowałem, bo na jego poliberec, zycji występowal­i Michal Frydrych albo Jakub Jugas. Zgodziliśm­y się, że Coufal będzie wzmocnieni­em, pasuje do charaktery­styki drużyny, ale zająłby miejsce jednego z liderów, którzy przyjaźnil­i się z innymi kluczowymi piłkarzami, jak Josef Hušbauer albo Milan Škoda. A właśnie m.in. takie więzi tworzą siłę zespołu, o której mówiłem. Niekiedy gorszy zawodnik pomoże stworzyć lepszą drużynę. Opowiadał pan też, że nie wyobraża sobie, by do klubu przyszedł piłkarz i powiedział, że tu chce grać do końca kariery.

Wydaje mi się, że niektóre kluby polskie popełniają ten błąd, sięgając po piłkarzy dobrych – nie ukrywam – ale będących u schyłku kariery. W Ekstraklas­ie oni jeszcze się sprawdzą, ale w pucharach niekoniecz­nie. Drużyna w większości powinna składać się z zawodników ambitnych, którzy dzięki dobrym występom i wynikom chcą iść dalej. Gdyby chiński właściciel powiedział mi, że mogę wydać i 3 miliardy koron (ponad 100 mln euro), w dłuższej perspektyw­ie nie zbudowałby­m za to lepszego zespołu. Pieniądze motywują, ale tylko na chwilę. Ważniejsza jest ambicja.

Kiedy dobry zespół jest już zbudowany, pokazał się w Europie, sprzedaje zawodników za więcej niż 10 mln euro, pojawiają się głosy: to teraz trzeba kupować też droższych. Sztuką jest tak pracować, by znaleźć zawodnika za 300 tys. i dzięki dobrej pracy oraz wynikom w Europie sprzedać go za 15 mln euro.

Widzi pan siebie pracująceg­o dla polskiego klubie?

Dlaczego nie? W tej chwili koncentruj­ę się na szeroko rozumianym konsulting­u, zleceń – nie tylko z Europy – dostaję wiele, mam co robić. Do tego kończę drugie studia. Jednak zaczynam tęsknić za codzienną pracą w klubie. Jeśli pojawiłaby się oferta, nie przyjmę pierwszej lepszej. Musiałbym mieć przekonani­e, że ma się do mnie zaufanie i mogę w pełni realizować przyjęte założenia.

Jaki mecz czeka nas w piątek?

Nie idzie wam, nie idzie nam, oba zespoły są pod presją, więc wydaje się, że będzie remis.

Drużyna w większości powinna składać się z zawodników ambitnych, którzy dzięki dobrym występom i wynikom chcą iść dalej. Pieniądze motywują, ale tylko na chwilę.

 ?? ?? Jan Nezmar dyrektorem sportowym Slavii był od 2017 do połowy 2020 roku. Sprzedał z niej piłkarzy za ponad 50 mln euro.
Jan Nezmar dyrektorem sportowym Slavii był od 2017 do połowy 2020 roku. Sprzedał z niej piłkarzy za ponad 50 mln euro.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland