Nie pytałem Skrobacza o pozwolenie
Kandydatem na pierwszego trenera stałem się dopiero po zwolnieniu Jarka. Wcześniej nie prowadziłem żadnych rozmów z zarządem klubu – mówi Jan Woś, nowy trener Ruchu Chorzów.
Jan Woś przejął prowadzenie drużyny Niebieskich 6 listopada. Zastąpił na tym stanowisku Jarosława Skrobacza, w którego sztabie szkoleniowym nie tylko był obecny, ale pełnił funkcję najbliższego współpracownika zwolnionego trenera. W „PS” opowiada o kulisach tej roszady, a także planach na najbliższą przyszłość.
O roli następcy Jarosława Skrobacza
Zastanawiałem się, czy nie odejść z klubu razem z nim, bo do tej pory poruszaliśmy się w takim schemacie, natomiast tutaj po prostu wyszło inaczej. Zarząd klubu chciał, żebym został z całą resztą sztabu, mamy ważne kontrakty. Jarek został zwolniony, a nasza przyszłość szybko została zakomunikowana. Nie pytałem go o zgodę na dalszą pracę w Chorzowie. Rozmawialiśmy tylko tuż po mojej nominacji, kiedy wieczorem wracałem z Chorzowa i nazajutrz podczas pożegnania trenera Skrobacza z kibicami oraz zespołem. Wtedy przyszedł też do nas, pożegnaliśmy się i tak to się odbyło. Trudno mi powiedzieć, jakie relacje w tym momencie są między nami, bo od tego czasu nie rozmawialiśmy, minął już ponad tydzień. Jedyne, co mogę w tym momencie, to się domyślać, a nie ma to żadnego sensu. Chcę podkreślić, że nie prowadziłem wcześniej żadnych rozmów z zarządem, nikt nie składał mi propozycji. Kandydatem na pierwszego trenera stałem się dopiero po zwolnieniu Jarka.
O samodzielnej pracy w Ruchu
Nie wiem, czy zapamiętałem jakąś pierwszą myśl po otrzymaniu tej propozycji. Miałem świadomość wyzwania, to na pewno, może w jakimś stopniu również poczucie, że to szansa. Musimy jednak pamiętać, że to jest PKO BP Ekstraklasa, a wcześniej jako pierwszy trener pracowałem tylko przez kilka lat w III lidze. Duże wyzwanie również dlatego, że mówimy o takim klubie jak Ruch Chorzów, a przy tym wszystkim widzimy też nasze aktualne miejsce w tabeli. Mój obowiązujący do końca sezonu kontrakt to tylko papier i podpisy. Reszta to praca, wyniki zespołu i odbiór kibiców, bo wiemy, że Ruch Chorzów jest klubem, który w bardzo dużej mierze wiele zawdzięcza kibicom. Ludzie, którzy są w tym klubie, też wywodzą się z kibiców. Oni ten klub uratowali i utrzymali przy życiu, natomiast mam nadzieję, że nie będziemy nigdy musieli o tym w taki sposób rozmawiać. Liczę, że ten zespół pójdzie do przodu i będzie w stanie rywalizować w PKO BP Ekstraklasie. Do tej pory oczywiście zdobyliśmy mało punktów, ale zawsze podkreślaliśmy z trenerem Skrobaczem, że nikt nas tutaj nie leje. Po prostu zbyt często do tej pory czegoś nam brakowało, nawet w tym meczu, kiedy na pożegnanie ze stadionem w Gliwicach przegraliśmy z Pogonią 0:3, to mieliśmy więcej klarownych sytuacji niż nasz rywal.
O debiucie z Radomiakiem (0:0)
Takie było założenie, żeby spróbować zagrać na zero z tyłu. Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była nieudana, ale w drugiej już naprawdę dobrze to wyglądało. I nie mówię tylko o tworzeniu sytuacji, ale także choćby odbiorach po stracie. Zwracam uwagę na takie rzeczy, o których dużo sobie mówiliśmy, podkreślając, że to będzie ważne, żeby odbierać piłkę przeciwnikowi i uniemożliwiać rozpędzenie w kontrataku. Szkoda, bo z samych sytuacji zasłużyliśmy na jedną bramkę więcej niż przeciwnik. W pierwszej połowie to na pewno nie był nasz najlepszy mecz w tym sezonie, ale po przerwie, jeśli chodzi o kreowanie sytuacji i niedopuszczanie przeciwnika do sytuacji, to nieźle już to wyglądało. Czy najlepszy, musiałbym się zastanowić, bo na początku sezonu mieliśmy dobry mecz z ŁKS, który wygraliśmy (2:0) i uważam, że byliśmy dominującym zespołem. Na pewno jednak z Radomiakiem zagraliśmy solidnie.
O grze na Stadionie Śląskim
Nie odbieram tego w kategoriach presji, ale na stadionie w Gliwicach publiczność znajdowała się bliżej, więc wydaje mi się, że ten odbiór na murawie był zupełnie inny, bo z trybun wszystko słyszeliśmy. Na Śląskim tak naprawdę słychać tylko doping. Myślę, że w Gliwicach to wszystko było znacznie bliżej i tam czujesz się w pewnym sensie oblężony, natomiast jeśli grasz lepiej, to przeciwnik ma większe problemy. Stadion w Gliwicach okazał się za mały dla naszych kibiców. Pierwsze spotkanie na Śląskim pokazało, jaki jest tutaj potencjał. Na meczu z Radomiakiem fanów było już mniej, ale i tak więcej niż mieści obiekt w Gliwicach, na dodatek w tak niewdzięcznym terminie, jakim jest poniedziałek.
O liderach zespołu
Myślę, że rozmowa z zawodnikiem jest bardzo ważna, w kadrze mamy 30 osób, każdy o różnym charakterze. Wiadomo, że w szatni jest kilka typów piłkarzy. Są tacy, z którymi trzeba rozmawiać w nieco inny sposób, bardziej przekonywać, zatroszczyć się, głaskać, a innego lepiej opierdzielić. Jednak przede wszystkim trzeba rozmawiać i myślę, że to sposób. Wiadomo, że najważniejszy jest trening, ale taka szczera rozmowa, czego od niego oczekujemy my jako trenerzy oraz zespół, to klucz. Daniel Szczepan charakterologicznie jest podobny do Miłosza Kozaka, grają też blisko siebie na pozycjach, natomiast są troszeczkę inni. Pod względem ambicji, zaangażowania i waleczności Danielowi nie można niczego zarzucić. Napastnika rozlicza się jednak z goli i oczywiście powinien mieć ich na koncie więcej, on sam najlepiej zdaje sobie z tego sprawę. Warto zwrócić uwagę, że w poprzednich latach również miał okresy z gorszą skutecznością, a jednak każdy sezon u nas kończył z kilkunastoma trafieniami. Na poziomie PKO BP Ekstraklasy o te bramki jest dużo trudniej, ale wierzymy, że Daniel da nam jeszcze wiele radości w tym sezonie.
O zaległym meczu z Widzewem
Ja jestem kontynuacją pracy trenera Skrobacza, więc nie mogę powiedzieć, że coś odcinam grubą krechą i wszystko zaczynamy od nowa. Dla mnie to jest świetny moment, żeby zagrać mecz i postarać się też zdobyć bramki, co nie udało się w poniedziałek. Jesteśmy tutaj z moimi asystentami Wojciechem Grzybem i Adrianem Gachem już tyle czasu, że możemy spokojnie tydzień po tygodniu przygotowywać się do kolejnych występów i brać pod uwagę względy taktyczne na dany mecz. Nie musimy tracić czasu na poznawanie zespołu, bo piłkarze znają nas, a my dobrze znamy ich. Myślę, że termin tego zaległego spotkania z Widzewem jest dla nas idealny.