Jak pomogliśmy Czechom
Podejmowanie decyzji? Katastrofa – grę Biało-czerwonych w piątkowym meczu przeanalizował trener Sławomir Morawski*.
Każdy z naszych piłkarzy potrafi biegać, fantastycznie kopać piłkę, wykręcać liczby na Gps-ach na takim samym poziomie jak najlepsze zespoły na świecie. Ale jeśli chodzi o proces postrzegania gry i podejmowania decyzji, to jest katastrofa – mówi Sławomir Morawski, trener i analityk na co dzień pracujący w Odrze Opole, który specjalnie dla „PS” przeanalizował mecz reprezentacji Polski z Czechami (1:1) i na kilku akcjach pokazał, że to prędzej my podarowaliśmy rywalom punkt, niż oni sami go wywalczyli.
Akcja nr 1
O tym, że to zmierza w złym kierunku, mogliśmy przekonać się przed upływem 1. minuty, kiedy Nicola Zalewski zagrywał do Damiana Szymańskiego. Widać to na stop-klatce z 53. sekundy (zdjęcie nr 1).
– W tej sytuacji można było łatwo wyjść ze strefy zawężonej przez pięciu czeskich zawodników, zagrywając na przykład przez Jana Bednarka, najdalszego prawego stopera, albo przez Bartosza Slisza. Tymczasem podanie na lewą nogę dostał Szymański, który niepotrzebnie podchodził aż tak blisko do Zalewskiego. Był cały czas w ruchu do niego, co spowodowało, że obaj zamknęli się w przestrzeni. Do tego Szymański po przyjęciu piłki przełożył ją na prawą nogę i w efekcie źle zagrał, a Czesi przejęli futbolówkę i wyszli z akcją, zostawiając naszych pięciu zawodników za linią piłki. Z tego powstało zagrożenie ze strony czeskiego zespołu. Kiedy dalej przeanalizuje się tę akcję, po kilku sekundach widać, że niedokładnie zagrał Jakub Kiwior, potem Paweł Bochniewicz. Przykład, kiedy błąd rodzi błąd – ocenia Morawski.
Akcja nr 2
Konsekwencją przed chwilą opisanej sytuacji jest następna z 1:08 minuty (zdjęcie nr 2). – Przed polem karnym David Douděra pierwszym kontaktem zabrał ze sobą Przemysława Frankowskiego i Slisza, po chwili odegrał w pole karne do Lukaša Provoda, który został sam z lewej strony. Czesi kontynuowali tę akcję przez 45 sekund, aż do piłki zagranej do Jana Kuchty ruszyli i wyskoczyli Bochniewicz i Kiwior, przeszkadzając sobie nawzajem. Obaj wyłączyli się z gry, Kuchta mógł zagrać na drugą stronę pola karnego – podanie dość trudne i niespodziewane – piłka dotarła do Douděry, którego obecności za plecami nie był świadomy Frankowski (pasywnie obserwujący piłkę). Czesi mieli z tego strzał z 13. metra, który powinien zakończyć się golem – zauważa nasz rozmówca.
Akcja nr 3
Sytuacja, w której straciliśmy bramkę – jej początek miał miejsce w 48:22 minucie (zdjęcie nr 3). Michal Sadilek odgrywa do osamotnionego Coufala.
– Zaraz przed podaniem mamy ośmiu zawodników w polu karnym, Czesi trzech i dwóch dochodzących. Widać, że Kiwior ręką próbuje komunikować, gdzie są rywale i by ich „połapać”, ale przeładowane jest światło bramki, w efekcie po dośrodkowaniu przeszkadza sobie trzech piłkarzy polskich. Często gdy jest za dużo zawodników, nie wiadomo, kto ma kogo kryć. Gracze są przekonani, że zaraz jeden za drugiego będzie się uzupełniał, a w konsekwencji nikt nikogo nie uzupełnia – wyjaśnia Morawski.
Akcja nr 4
Na koniec sytuacja z 92:21 minuty, kiedy Czesi wyszli z kontrą. – Tutaj spójrzmy na zachowanie Kiwiora. Przed dośrodkowaniem nasz obrońca zwraca uwagę na Tomaša Čvančarę, kontroluje jego pozycję. I kiedy idzie podanie, rywal przebiega mu przed nosem i ucieka na cztery metry (zdjęcie nr 4 i obok). Na czym polegał błąd Kiwiora? Na tym, że poruszał się tyłem. Już w pozycji startowej Polak ma ustawienie ciała stawiające go w gorszej sytuacji niż Czecha, po którego stronie jest przewaga w dynamice. Kiwior, żeby wystartować do przodu w momencie dośrodkowania, musi wykonać trzy kroki, a Čvančara od razu wybiega do przodu. Inaczej by to wyglądało, gdyby Polak był ustawiony centralnie w kierunku chorągiewki i piłki.
* Sławomir Morawski, trener asystent w Odrze Opole, były analityk m.in. Portimonense i Aarau, w trakcie EURO 2020 opracowywał analizy dla reprezentacji Turcji.