Zaryzykował i zwyciężył
Daniel Myśliwiec podjął wyzwanie i zgodził się, aby rozegrać mecz z Ruchem podczas przerwy na występy reprezentacji. Jego piłkarze sprawili mu prezent i wygrali w przededniu 38. urodzin trenera, w czym mocno pomogli także zawodnicy rywali.
Ruch Chorzów robił, co mógł, aby pomóc Widzewowi w odniesieniu zwycięstwa. Ale mimo że RTS przez większość drugiej połowy grał z przewagą aż dwóch zawodników, to dopiero w końcówce przechylił szalę zwycięstwa na swoją stronę. Jeśli liczyć rozgrywki Ekstraklasy i Pucharu Polski, dla Daniela Myśliwca to piąte zwycięstwo w roli szkoleniowca łodzian.
Potrafił zaryzykować
Mecz Widzewa z Ruchem miał odbyć się cztery tygodnie temu, lecz wówczas na jego rozegranie nie pozwoliły warunki atmosferyczne. W porozumieniu z klubami oraz trenerami obu zespołów zadecydowano, że spotkanie zostanie rozegrane w przerwie na występy kadry. Dla gospodarzy było to rozwiązanie ryzykowne, bo nie dość, że w drużynie panuje plaga kontuzji, to bramkarz Henrich Ravas (Słowacja) oraz obrońca Andrejs Ciganiks (Łotwa) wyjechali na zgrupowanie swoich reprezentacji.
– To nie jest kłopot, tylko wyzwanie – mówił przed spotkaniem Myśliwiec. – W innym terminie musielibyśmy grać kilka razy co trzy dni. Wtedy regeneracja byłaby na niższym poziomie i miałbym do dyspozycji dwóch zawodników więcej, za to wszystkich pozostałych bardziej zmęczonych. Poza tym jest to także ukłon w kierunku kibiców, którym łatwiej będzie zapełnić stadion w weekend niż w tygodniu – argumentował szkoleniowiec. Myśliwiec zdecydował się m.in. na to, aby na prawym skrzydle zagrał nominalny lewy obrońca, czyli Fabio Nunes. Pierwszą szansę w meczu PKO BP Ekstraklasy za kadencji 38-latka otrzymali również Paweł Zieliński i kapitan drużyny Patryk Stępiński. Jak się okazało, strzałem w dziesiątkę była zwłaszcza zmiana pozycji dla Nunesa, który w drugiej połowie popisał się fantastycznym strzałem, pokonując Krzysztofa Kamińskiego. – To najlepsza bramka, jaką zdobyłem. Dlatego jestem tak szczęśliwy – nie krył po meczu uradowany Portugalczyk.
On i cała drużyna mogli cieszyć się ze zwycięstwa, które mimo 30 oddanych uderzeń nie przyszło łatwo. Chorzowianie prowadzili 1:0, ale potem zrobili wszystko, aby pomóc swojemu rywalowi – w drugiej połowie z czerwonymi kartkami boisko opuścili Szymon Szymański oraz Konrad Kasolik. Mimo to gospodarze na prowadzenie wyszli dopiero na trzy minuty przed ostatnim gwizdkiem sędziego. Zwycięstwo nad Ruchem jest trzecim za kadencji Myśliwca w PKO BP Ekstraklasie. – Było czuć, jak bardzo chcieliśmy wygrać ten mecz, ale przez to też się baliśmy. Mogliśmy grać konsekwentnie i dążyć do zdobycia bramki w sposób bardziej odważny i mniej zachowawczy. Pierwsza połowa była rozczarowaniem, w naszej grze zabrakło wspominanej odwagi. To jest coś, czego nie jestem w stanie zaakceptować
– przyznał po spotkaniu szkoleniowiec.
Bilans 38-latka w Widzewie nie jest zły, ale też nie zwala z nóg – po trzy zwycięstwa i remisy oraz dwie porażki. Oceniając Myśliwca, trzeba jednak pamiętać, że od dłuższego czasu zmaga się z kłopotami kadrowymi. W sobotę oprócz piłkarzy, którzy wyjechali na zgrupowanie swoich reprezentacji, nie mógł skorzystać z kontuzjowanych Juana Ibizy, Serafina Szoty, Sebastiana Kerka i Juljana Shehu oraz pauzującego za kartki Mato Miloša.
Będą znów liczyć na Pawłowskiego
Na szczęście dla kibiców RTS z grona zawodników walczących z urazami wypisał się Bartłomiej Pawłowski. Najlepszy piłkarz Widzewa pojawił się na murawie podczas spotkania z Ruchem na ostatnie siedem minut i był to dla niego pierwszy występ od 7 października i meczu ze Stalą Mielec (1:0). – Nie wiem, czy wszedłbym na boisko, gdyby nie utrzymujący się długo remis. Miałem wesprzeć kolegów swoim doświadczeniem – przyznał po spotkaniu zawodnik, dając do zrozumienia, że nie jest jeszcze gotowy do gry przez 90 minut. Temat Pawłowskiego, a dokładnie jego wygasającej umowy, to jeden z priorytetów dla obecnych władz klubu, które chcą zrobić wszystko, aby zatrzymać lidera drużyny na kolejny sezon. W marcu tego roku obie strony przedłużyły umowę do końca obecnych rozgrywek, ale nie jest tajemnicą, że Pawłowski jeszcze do niedawna rozważał, czy po tym okresie nie spróbować ponownie swoich sił w lidze zagranicznej.
– Myślę, że Bartek chce zostać z nami, a my chcemy tego samego. Trwają rozmowy i nie chodzi tylko o pieniądze – uspokajał niedawno kibiców RTS dyrektor sportowy klubu Tomasz Wichniarek, który doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak ważną postacią dla Widzewa jest 31-latek.
W tym sezonie Pawłowski strzelił trzy gole i zanotował trzy asysty. Oznacza to, że miał udział w 33 procentach wszystkich bramek zdobytych przez zespół.