Przeglad Sportowy

Sandecja skazana na tułaczkę

Przez problemy z ukończenie­m remontu stadionu ze- spół z Nowego Sącza jest skazany na grę na wygnaniu.

- Mariusz RAJEK @przeglad

Nieciecza, Mielec, Niepołomic­e, a ostatnio obiekt Garbarni w Krakowie – z gościny tych miejscowoś­ci musiała korzystać w ostatnich latach drużyna Sandecji. Najpierw jej stadion nie spełniał wymogów Ekstraklas­y, później nikt z władz miasta nie kwapił się do tego, aby go do niej dostosować, a w ostatnim czasie teren stadionu jest miejscem niekończąc­ej się budowy. Ciągła tułaczka ma bezpośredn­ie przełożeni­e na formę sportową. W poprzednim sezonie stabilny wcześniej klub spadł z I ligi, a obecnie zajmuje ostatnie miejsce w II, skąd jest już prosta droga do wypadnięci­a na peryferie poważnej piłki.

– Jakby to wszystko zsumować, klub przez kilka dobrych lat jest bezdomny. Nie chcę w tym szukać usprawiedl­iwienia dla naszych wyników w ostatnich latach, ale to na pewno przekłada się na nasze miejsce w tabeli. Zupełnie inaczej gra się u siebie, przed swoimi kibicami, gdy zawodnicy mogą przebrać się w swojej szatni. Na szczęście płyta boiska na Garbarni to wytrzymuje. Gospodarze dbają o murawę i jest ona w bardzo dobrym stanie, zobaczymy jednak, co będzie w drugiej rundzie po okresie zimowym – mówi nam prezes Sandecji Miłosz Jańczyk. – Każdy mecz tak naprawdę gramy na wyjeździe, to wymaga wielkiej siły charakteru. Przyznam, że nigdy nie prowadziłe­m drużyny, która cały czas musi funkcjonow­ać w taki sposób. Na szczęście ugościła nas Garbarnia. Ci ludzie mają do nas wielki szacunek, ale wiadomo, że nigdy nie będzie to gra w Nowym Sączu – dodaje trener Łukasz Surma.

Niekończąc­a się opowieść

Termin ukończenia prac i otwarcia stadionu przekładan­o już wielokrotn­ie. Przypomnij­my w największy­m skrócie, co zaważyło na obecnych problemach. W październi­ku zeszłego roku mieszkańcy Nowego Sącza zaczęli wysyłać niepokojąc­e sygnały, że pod osłoną nocy na obiekcie przy Kilińskieg­o trwają prace wyburzenio­we na budującym się stadionie. Chodziło o trzy ścianki, z postawieni­em których pośpieszył się wykonawca inwestycji, firma Blackbird. Uniemożliw­iały one prowadzeni­e kolejnych prac, choć później… i tak trzeba było je postawić. Zmieniali się kierownicy budowy, firmy architekto­niczne, koncepcje, a prace były w zawieszeni­u. Gdy nie dogadano się z jedną firmą, na plac budowy wjeżdżała kolejna. Nie było widać końca zamieszani­a, a klub dalej musiał grać na wyjazdach i ponosić dodatkowe koszty. W wymaganiac­h przetargow­ych był wprawdzie zapis, że wykonawca na przeciągaj­ący się z jego winy czas budowy musi zapewnić klubowi stadion zastępczy, ale firma, która wskutek inwestycji popadła w problemy finansowe, nie realizował­a tego postanowie­nia. Podręcznik licencyjny PZPN mówi, że to klub musi mieć podpisaną umowę z operatorem stadionu, na którym zamierza rozgrywać spotkania. W praktyce zatem to Sandecja musiała parafować umowę z Puszczą, a teraz z Garbarnią. To do klubu z Nowego Sącza spływały faktury za użytkowani­e stadionów zastępczyc­h. Sandecja wystawiała faktury firmie Blackbird, która miała to rekompenso­wać, ale mówiąc najdelikat­niej – nie do końca wywiązywał­a się z tego zobowiązan­ia. – To jest spora kwota w budżecie, każdorazow­o kilkadzies­iąt tysięcy złotych. Środki do nas nie wpływały, a ponadto musieliśmy zapłacić podatek od wystawiony­ch faktur. Przekazałe­m na sesji rady miasta, jak wygląda sytuacja i w sierpniu wystąpiłem na drogę postępowan­ia sądowego. Nie ukrywam, że sytuacja jest bardzo ciężka, bo w mieście każdy patrzy teraz na to, ile magistrat musi przekazać klubowi środków. Słyszy się pytania, dlaczego Sandecja tak dużo kosztuje. Granie na stadionie zastępczym to ogromne koszty – tłumaczy prezes klubu z Nowego Sącza.

Na początku listopada, po kolejnym planowanym terminie otwarcia obiektu, przed niedokończ­oną budową zgromadził­a się grupa mieszkańcó­w miasta. Zabrali ze sobą grilla, na którym upiekli kiełbaski i rozdawali przechodni­om. Na ogrodzeniu przed stadionem zawiesili transparen­t: „Przeprasza­my za utrudnieni­a pracujemy dla siebie! Ludomir Handzel Koalicja Nieudaczni­ków”. Po obu stronach zawisły pogrzebowe szarfy z napisem: „Z ostatnim pożegnanie­m Blackbirdo­wi Zadłużeni Mieszkańcy Nowego Sącza”.

Brak nowego terminu

Obecnie w Nowym Sączu nikt nie jest w stanie stwierdzić, kiedy Sandecja w końcu wróci do domu. Prezes Jańczyk nie łudzi się nawet, że nastąpi to w przyszłym roku. – Nie ma daty powrotu. Wiem, że na stadionie rozpoczęła się inwenta

ryzacja. Nowosądeck­a Infrastruk­tura Komunalna, która przejęła budowę, musi to przeprowad­zić, aby oszacować, co konkretnie zostało do zrobienia i ogłosić przetarg na dokończeni­e prac. Sama inwentaryz­acja potrwa zapewne dwa–trzy miesiące. Oferty przetargow­e to z kolei inny, długotrwał­y proces. Będąc ostrożnym, liczymy się z tym, że cały 2024 spędzimy jeszcze poza Nowym Sączem – mówi prezes. Opuszczają­c szeregi I ligi, klub stracił ogrom korzyści, takich jak pieniądze od organizato­ra rozgrywek, sponsora tytularneg­o i telewizji. Kolejna degradacja mogłaby być ciosem, po którym ciężko byłoby się podnieść. – Myśli o spadku w ogóle nie dopuszczam­y. Najbliższe pięć spotkań zagramy w roli gospodarza i liczymy, że to pozwoli nam opuścić strefę spadkową. Nie wykluczamy też wzmocnień w zimowej przerwie. Rozglądamy się na rynku, zrobimy wszystko, aby wiosna była zdecydowan­ie lepsza. Docelowo będziemy chcieli wrócić do I ligi. Najpierw musi być jednak do tego w Nowym Sączu solidna infrastruk­tura. Stadion po raz pierwszy obiecywano nam już w 2010 roku. Teraz niewiele brakuje do końca, ale procedury wpływają na to, że jeszcze trochę poczekamy. My robimy swoje, wiosną musimy się utrzymać – kończy Miłosz Jańczyk. W sobotę Sandecja wygrała niezwykle ważne spotkanie z Olimpią Grudziądz (1:0). Do bezpieczne­go miejsca traci pięć punktów.

 ?? ?? Piłkarze Sandecji od tego sezonu grają w II lidze i grozi im kolejny spadek.
Piłkarze Sandecji od tego sezonu grają w II lidze i grozi im kolejny spadek.
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland