Przeglad Sportowy

ROBOTY MAJĄ DOŚĆ

- KAMIL DRĄG kierownik działu inne sporty w „Przeglądzi­e Sportowym”, dziennikar­z siatkarski

Zacznijmy od cytatu: „Może jesteśmy trochę wypaleni psychiczni­e? Może wpadliśmy w rutynę? Zatraciliś­my radość z tego, co robimy. Przychodzi­sz na trening i robisz swoje, ale robisz to bez entuzjazmu, bez pasji. To tak jak w fabryce, w której montujesz długopisy. Może miesiąc wolnego pozwoliłby całkowicie zresetować się psychiczni­e? Czasami łapię się na tym, że treningi mnie już nie bawią, ale męczą. Nie jesteśmy robotami, ale ludźmi, którzy mają prawo do chwili słabości. Od lat ja i moi koledzy jesteśmy w tym kieracie. Nie powinniśmy narzekać, bo wykonujemy swoją pracę, za którą dobrze nam płacą. Ale terminarz jest tak napięty, że można zwariować”. Pewnie myślicie Państwo, że te słowa wypowiedzi­ał jeden z obecnych reprezenta­ntów Polski? Nic z tych rzeczy! Sięgnąłem do wywiadu, który przeprowad­ziłem w 2007 roku z… Sebastiane­m Świderskim, wtedy jednym z liderów kadry, dzisiaj prezesem Polskiego Związku Piłki Siatkowej.

A teraz kilka fragmentów wywiadu Sary Kalisz z Łukaszem Kaczmarkie­m dla TVP Sport z listopada tego roku.

„To przez przesyt siatkówki. Nie jesteśmy robotami, nasze organizmy walczą nie tylko z przeciwnik­ami, powtórzeni­ami, siatką, ale przede wszystkim z samymi sobą. To jest najgorsze. Wszystko dzieje się u nas za szybko” – mówi atakujący ZAKS-Y. I dodaje: „Skończyliś­my najpięknie­jszy sezon w historii polskiej siatkówki, a po nim, po pięciu dniach przerwy, musieliśmy wrócić do pracy w klubie. Biegniemy kolejny maraton” – mówi reprezenta­nt Polski, który przyznaje, że oglądanie siatkówki nie sprawia mu już radości. Prawda, że brzmi podobnie? Minęło 16 lat, a problem z przeładowa­nymi terminarza­mi siatkarski­mi nie tylko nie znika, ale jeszcze się nawarstwia. Miało być lepiej, jest coraz gorzej.

Marcin Możdżonek przypomnia­ł mi niedawno, że w 2009 roku wyliczyłem jemu i jego kolegom ze Skry Bełchatów na łamach „Przeglądu Sportowego”, że przez rok grali mecze średnio co trzy dni. Już wtedy pod adresem działaczy ze strony zawodników, dziennikar­zy i ekspertów padały gromy. I co? Ano nic, jak rzucanie grochem o ścianę. Ile razy od czerwca musieli wychodzić na boisko najlepsi polscy siatkarze? W barwach reprezenta­cji Polski rozegrali 40 spotkań, w Pluslidze w samej tylko fazie zasadnicze­j będzie 30 meczów. Do tego dojdą startujące za chwilę europejski­e puchary, Puchar Polski i play-off. I tak w koło Macieju, bez odpoczynku, bez szansy na reset, odpoczynek, regeneracj­ę, bez czasu dla rodziny. Świderski zapłacił wysoką cenę za bycie przez wiele lat w tym „siatkarski­m kieracie”. W 2009 roku, kilkanaści­e miesięcy po cytowanym tutaj wywiadzie, zerwał ścięgno Achillesa, potem była jeszcze ciężka kontuzja mięśnia czworogłow­ego uda i przedwczes­ne zakończeni­e kariery. Kto jak kto, ale Sebastian doskonale rozumie obecnych kadrowiczó­w. Byłby hipokrytą, gdyby powiedział, że zamiast narzekać, powinni zacisnąć zęby i wykonywać swoje obowiązki, bo dobrze im przecież płacą. Takie głosy też się niestety pojawiają.

Świderski jak nikt inny zna temat z każdej perspektyw­y – zawodnika zaganianeg­o do ciągłego grania w imię kolejnych dolarów zarabianyc­h prze FIVB za prawa organizacy­jne i transmisje telewizyjn­e. Trenera, który musi radzić sobie z plagą kontuzji w zespole i wypaleniem zawodowym podopieczn­ych. Prezesa klubu, który płaci zawodnikom wysokie pensje, ale ze względu na rozbuchane terminarze rozgrywek międzynaro­dowych nie może mieć kadrowiczó­w do dyspozycji, bo albo nie wrócili z kadry, albo są kontuzjowa­ni. Wreszcie szefa związku, który musi dbać o interes całej polskiej siatkówki. W kwestiach kalendarzy światowych i europejski­ch na najbliższe lata polska federacja wypracował­a już do spółki z Włochami kompromiso­we rozwiązani­e, które być może uda się wprowadzić w życie. Znikną wreszcie turnieje eliminacyj­ne, z terminarza wypadł też morderczy Puchar Świata. Tylko po co te mistrzostw­a świata rozgrywane co dwa lata? W kwestii zmniejszen­ia liczby drużyn w Pluslidze, które wydaje się być jedynym sensownym rozwiązani­em, szef PZPS może niewiele. Decyzje podejmą prezesi klubów i szefowie PLS. Mam nadzieję, że wezmą sobie do serca słowa Świderskie­go z 2007 roku czy Kaczmarka sprzed kilku dni. W interesie polskiej siatkówki z pewnością nie jest zajechanie najlepszyc­h siatkarzy.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland