Przeglad Sportowy

W ZAGRZEBIU CZUĆ ŻĄDZĘ ZWYCIĘSTWA

Z naszych obrotowych w Lidze Mistrzów zdobyłem najwięcej bramek. Czuję zaufanie kolegów – mówi Patryk Walczak z HC Zagrzeb przed rewanżem z Industrią Kielce.

- Z Patrykiem WALCZAKIEM rozmawiał Wojciech OSIŃSKI

WOJCIECH OSIŃSKI: W czwartek zremisowal­iście w Lidze Mistrzów w Zagrzebiu z Industrią Kielce 22:22. Traktujeci­e to jak punkt zyskany czy stracony?

PATRYK WALCZAK: W szatni były różne opinie na temat meczu i wyniku. Ten punkt trzeba szanować, ale mamy świadomość, że Kielce w ich obecnej dyspozycji były do ogrania. Ja mam dodatkowe zmartwieni­e, bo w jednej z pierwszych akcji przy próbie złapania Szymona Sićki na faul ofensywny doznałem kontuzji. Okazało się, że to uraz więzadła pobocznego przyśrodko­wego w kolanie. W poniedział­ek mam rezonans i wtedy będę wiedział, jak długo muszę pauzować.

Nie chciał pan zejść z boiska czy to trener namawiał do dalszej gry? Zejście z boiska w takiej sytuacji w ogóle nie wchodziło w grę. Musiałoby mi chyba nogę urwać!

Bohaterem meczu był wasz bramkarz Matej Mandić. Mieć 21 lat i 47 procent skutecznoś­ci z takim zespołem jak Industria to wielka rzecz.

To już w jego wykonaniu nie pierwszy taki dobry mecz. Myślę, że chorwacka piłka ręczna będzie miała z „Mandy” wielki pożytek, a kielczanie muszą się z nim jeszcze pomęczyć w czwartek.

Jak pan w ogóle trafił do Zagrzebia, mając przecież ważny kontrakt ze Sportingie­m Lizbona?

W Portugalii zmieniła się koncepcja budowy zespołu i dostałem wolną rękę w szukaniu klubu. Pojawiła się oferta z Chorwacji. A to przecież regularny uczestnik Ligi Mistrzów, więc chętnie skorzystał­em, mimo że transfer został przeprowad­zony już w sierpniu, czyli bardzo późno.

W 2016 roku przeszedł pan z Pogoni Szczecin na rok do Vive

Kielce, potem było sezonowe wypożyczen­ie do francuskie­go Massy, dwa lata w niemieckim Lübbecke, kolejne dwa w Vardarze Skopje, rok w Sportingu, teraz Zagrzeb. Stabilizac­ja znaczy nuda?

Nie, po prostu tak się to układało. W 2020 roku w trakcie rozgrywek 2. Bundesligi w Lübbecke negocjował­em z klubami ekstraklas­y, ale zaczęła się pandemia i wszystko zamarło, a ja po sezonie zostałem na lodzie. Oferta z grającego w Lidze Mistrzów Vardaru spadła mi z nieba, niestety po dwóch latach w klubie zaczęły się problemy i musiałem odejść. Trafił się Sporting, rywalizują­cy z powodzenie­m w Lidze Europejski­ej. A dalej już wiadomo. Wielkie ukłony należą się mojej żonie, która znosi te wszystkie przeprowad­zki i ogarnia kwestie organizacy­jne, bo przecież mamy też dwie córki – dwu- i pięcioletn­ią.

A jak pan wspomina swój epizod w Kielcach?

Trafiłem tam w dziwnym momencie, w 2016 roku niemal wszyscy gracze szykowali się z reprezenta­cjami do igrzysk olimpijski­ch, więc podczas klubowych przygotowa­ń było nas raptem czterech plus pięciu juniorów. Zaraz po igrzyskach był wyjazd na Super Globe. Tak naprawdę byłem więc przygotowa­ny do sezonu tylko fizycznie, bo o zgraniu z kolegami nie było mowy. Na dodatek jesienią doznałem złamania ręki, więc wypadłem z gry na dłuższy czas. Ale tamten sezon był dla mnie cenną lekcją tego, jak funkcjonuj­e zespół na najwyższym poziomie. Późniejsze transfery dały za to szansę poznać handball w różnych krajach.

O tak. We Francji i w Niemczech dominuje styl atletyczny, oparty na bardzo dobrych wa

runkach fizycznych. W Portugalii z kolei mają dużo mniejszych, ale bardzo szybkich zawodników, co stwarza częste okazje do gry jeden na jednego. Na Bałkanach też jest dużo fizycznej walki, gra się szybko, sporo się biega.

Wcześniejs­ze dwa sezony w Skopje pewnie dobrze pana przygotowa­ły na kolejną bałkańską szatnię.

Nie ukrywam, że miało to znaczenie. Zostałem bardzo miło przyjęty, byłem nawet zaskoczony, że nowi koledzy tyle o mnie wiedzą. W Sportingu było zupełnie inaczej, poza tym tam najwyżej trzech zawodników mówiło po angielsku, więc kontakt był utrudniony. W Zagrzebiu jest pod tym względem dużo lepiej, a z kilkoma kolegami już się znałem, bo w Vardarze dzieliłem szatnię m.in. z Ivanem Čupiciem, T i m u rem Dibirowem i Yoelem Moralesem. No i tutejsza mentalność mi odpowiada – nieważne, z kim i o co się gra, zawsze czuć żądzę zwycięstwa. Poza tym nie ma owijania w bawełnę, jak ktoś coś do kogoś ma, to wali prosto z mostu. Założenia przedmeczo­we muszą być ściśle przestrzeg­ane. Oczywiście jest też hierarchia, drużyną rządzą najbardzie­j doświadcze­ni Jakov Gojun, Čupić i Dibirow.

A znalazł się odważny, który skrytykowa­ł Dibirowa za nieudaną próbę przelobowa­nia w czwartek z rzutu karnego Andreasa Wolffa?

Nie, ale takiej krytyki u nas nie ma. Każdy bierze odpowiedzi­alność za swoje decyzje na boisku. Timur zakładał widocznie, że Wolff nie bętrzeba dzie się spodziewał drugiej z rzędu takiej próby, ale się pomylił. Trudno, zdarza się. Przypomnę tylko, że mówimy o gościu, który rzuty karne w Champions League wykonuje od 20 lat i z reguły trafia. Jaka jest pana rola w zespole? Moim dużym atutem jest umiejętnoś­ć gry w obronie właściwie na każdej pozycji, a na dodatek nieźle radzę sobie też w ataku, więc nie trzeba mnie zmieniać. Mam dodatkowy powód do zadowoleni­a, bo z naszych obrotowych w Lidze Mistrzów zdobyłem najwięcej bramek. Czuję zaufanie ze strony kolegów.

Jako ekspert od stylów gry w różnych częściach Europy niech pan powie, jaki styl gry jest najbardzie­j odpowiedni dla naszej reprezenta­cji.

Zawodnicy z Płocka i Kielc mają na co dzień do czynienia ze stylem hiszpański­m.

Inni mogą mieć problem, żeby się w tym odnaleźć, bo to bardziej złożony styl, ma więcej kwestii, których się nauczyć. Mniej w nim fizycznośc­i, a więcej cwaniactwa. Między zawodnikam­i jest więcej miejsca, co rywal może wykorzysty­wać, jeśli ktoś z obrońców się pogubi.

W czwartek pański zespół gra z Industrią rewanż w Kielcach. Pewnie powie pan, że Zagrzeb przyjeżdża po zwycięstwo? Zobaczymy. Na pewno dużym atutem Industrii będzie własna hala. W Kielcach gościom nigdy nie gra się łatwo, o czym przekonał się w tym sezonie choćby Paryż.

Pan do Kielc nie przyjedzie ze względu na kontuzję. Czy to może się okazać taki uraz, który wykluczy pana z przygotowa­ń bądź udziału w styczniowy­ch mistrzostw­ach Europy?

Na pewno nie. W najgorszym przypadku czekają mnie trzy tygodnie przerwy. To jednak czarny scenariusz. Najbardzie­j żałuję, że nie będę mógł wystąpić przeciwko Industrii. W ogóle jakoś nie mam szczęścia do rywalizacj­i z polskimi klubami. Tylko będąc w Vardarze, dwukrotnie zagrałem przeciwko Kielcom, no i w zeszły czwartek.

A planuje pan pozostanie w Zagrzebiu na dłużej?

Jest taka możliwość. Obecna umowa obowiązuje do końca tego sezonu, a klub jest zaintereso­wany jej przedłużen­iem. Jesteśmy w trakcie negocjacji, myślę, że do końca roku wszystko się

wyjaśni.

 ?? ?? Patryk Walczak (leży) w tym sezonie LM zdobył dla HC Zagrzeb 13 bramek w 6 meczach.
Patryk Walczak (leży) w tym sezonie LM zdobył dla HC Zagrzeb 13 bramek w 6 meczach.
 ?? ?? W reprezenta­cji Polski Patryk Walczak rozegrał 85 meczów i zdobył 70 bramek.
W reprezenta­cji Polski Patryk Walczak rozegrał 85 meczów i zdobył 70 bramek.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland