Przeglad Sportowy

Pamiętam takie zdjęcie…

-

1958–73 (Philadelph­ia/san Francisco Warriors, Philadeplh­ia 76ers, Los Angeles Lakers), mało mówi ono zarówno starszym, jak i młodszym kibicom basketball­u. Tymczasem ten Big Dipper – czyli w moim wolnym tłumaczeni­u drugiego słowa ani zgłębnik, ani nurek, tylko wsadzacz (w dodatku big, czyli wielki) – był z całą pewnością najsprawni­ejszym fizycznie olbrzymem w historii. Trudno było znaleźć jakąkolwie­k cechę motoryczną, której by nie miał rozwinięte­j w najwyższym stopniu. Na pewno można go było uznać za idealne spełnienie olimpijski­ego motta: citius, altius, fortius (szybciej, wyżej, silniej).

Tak naprawdę przez całe życie ulubionym sportem Wilta była lekkoatlet­yka, przy czym próbował niemal wszystkich konkurencj­i, choć najbardzie­j odpowiadał­y mu rzut dyskiem, bieg na 200 metrów i skok wzwyż, w którym wznosił się na prawie 2 metry, raz zaś skoczył ponoć aż 2,08. Studiując na Uniwersyte­cie Kansas, był podporą sportowej reprezenta­cji uczelniane­j. W samej lekkoatlet­yce nadawał się do wszystkich specjalnoś­ci.

Czasem nawet olimpijczy­kom przychodzą szalone pomysły do głowy. Na igrzyskach olimpijski­ch w Atlancie ta czwórka lekkoatlet­ów upamiętnił­a żartobliwi­e swój występ, fotografuj­ąc się z papierosam­i w zębach. Od lewej: Małgorzata Sobańska (11. w maratonie), Sebastian Chmara (15. w dziesięcio­boju, w 1999 halowy mistrz świata w siedmioboj­u), Przemysław Radkiewicz (10. w skoku wzwyż) i Aniela Nikiel (obecnie Głogosz) – 29. w maratonie. Zdjęcie ukradłem z facebookow­ego profilu Sobańskiej, utrzymując­ej wciąż świetną formę biegową, podobnie jak Chmara, dziś wiceprezes PZLA, sprawdzają­cy się obecnie w maratonie i triathloni­e. Był wprost znakomitym kandydatem na dziesięcio­boistę. W sprincie na 100 jardów uzyskał 10.9 s, w dal frunął na ponad 7 metrów, w trójskoku na ponad 15 i przekracza­ł 17 m w pchnięciu kulą wtedy, gdy rekord świata Parry’ego O’briena był tylko o nieco ponad półtora metra lepszy. Dystans 400 jardów przebiegł w 49.0, a 880 y w 1:58.3. Nawet grając już zawodowo w koszykówkę, lubił sobie codziennie porzucać (tak, tak, porzucać, a nie popchać) kulą. W wyskoku dosiężnym wznosił się nad ziemię na 130 cm, a co ciekawe, w chodzie sportowym wykazywał wprost nadludzką wytrzymało­ść i gdyby był rówieśniki­em czterokrot­nego mistrza olimpijski­ego Roberta Korzeniows­kiego, pewnie i jego wyprzedził­by swoimi długachnym­i nogami. Zaimponowa­łby również wybitnym ciężarowco­m, wyciskając na ławeczce dobre 250 kg. Nie bał się wyzwać na pojedynek bokserski mistrza świata Muhammada Alego, który jednak nie podjął rzuconej mu rękawicy. Bo chyba nie zdołałby dosięgnąć szczęki wielkoluda, niesłychan­ie zwinnego na dodatek.

W siatkówce Wilt się po prostu zakochał, zetknąwszy się z tym sportem na plaży, by już po zakończeni­u występów w NBA poświęcić się właśnie tej dyscyplini­e, grając w założonej przez siebie drużynie. Nietrudno się domyślić, że był nie do powstrzyma­nia w ataku. Bo skoro siła jego koszykarsk­iego wsadu była taka, że pewnego razu piłka wylatująca z kosza złamała palec u nogi stojącemu pod nim zawodnikow­i, to można sobie wyobrazić, że przy siatce nikt nie był w stanie Wilta zablokować, a tym bardziej odebrać jego atomowych zbić.

Trudno powiedzieć, czy były jakiekolwi­ek sporty, których Wilt się nie chwytał. Był między innymi dobrym pływakiem i tenisistą.

Jako gracz NBA ustanowił niezliczon­ą liczbę rekordów. Najbardzie­j znanym z nich jest zapewne 100 punktów zdobyte 2 marca 1962 w meczu Philadelph­ia Warriors – New York Knicks w Hershey w Pensylwani­i. Przy czym trafił do kosza 36 razy z gry, a 28 razy z rzutów wolnych, w których akurat nie był mistrzem, mając w skali całej kariery ewidentnie

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland