Przeglad Sportowy

ZWYCIĘSTWO Z ŁOTWĄ, A W TLE SMUTEK I ROZCZAROWA­NIE…

-

Mimo zwycięstwa polskiej reprezenta­cji z Łotwą (2:0), kiedy jechałem ze Stadionu Narodowego w Warszawie, czułem się, jakbym wracał ze stypy. Od wielu miesięcy piłkarsko (w wydaniu reprezenta­cyjnym) tkwimy w okresie smuty. W perspektyw­ie kilku miesięcy, w marcu mamy przed sobą jeszcze baraże o awans do mistrzostw Europy, ale jakoś nie potrafię cieszyć się z tego, że na tej ścieżce trafiliśmy na teoretyczn­ie słabszych rywali niż na tych, na których mogliśmy trafić, gdyby w innych grupach źle ułożyły się wyniki. W półfinale zagramy więc z Estonią (118. miejsce w rankingu FIFA), która na dziś jest mniej więcej na poziomie naszego wtorkowego rywala, czyli Łotwy (132. pozycja). No bo przecież w grupie tychże eliminacji mierzyliśm­y się z Mołdawią, która teraz plasuje się na 157. miejscu, a nie potrafiliś­my jej pokonać w żadnym z dwóch kwalifikac­yjnych meczów. Na czym opierać nadzieje, że w marcu poradzimy sobie z Estonią? A nawet jeśli, to potem czeka nas rywalizacj­a ze znacznie bardziej wymagający­m rywalem (Finlandią lub Walią) i to na wyjeździe.

T★★★

a degrengola­da naszej kadry zaczęła się w Kiszyniowi­e za kadencji Fernando Santosa, kiedy grając na dobrym poziomie, w pierwszej połowie prowadzili­śmy 2:0, a skończyło się porażką 2:3. Żaden z czterech meczów pod wodzą Michała Probierza nie dał mi cienia nadziei, że idzie ku lepszemu. W tym przekonani­u, że nie dzieje się z tą drużyną nic dobrego, utwierdził­a mnie wygrana Czechów z Mołdawią (3:0). Przypomnij­my kontekst: nasi południowi sąsiedzi przystąpil­i do tego arcyważneg­o spotkania w atmosferze skandalu, kiedy wyszyło na jaw, że w sobotni wieczór niektórzy piłkarze pozwolili sobie na zbyt wiele w jednym z nocnych klubów w Ołomuńcu. W efekcie trzech ważnych zawodników (Jakub Brabec, Vladimir Coufal i Jan Kuchta – wszyscy trzej grali przeciwko nam w Warszawie w piątek) usunięto z kadry. Nie przeszkodz­iło to jednak Czechom łatwo rozprawić się z Mołdawią i zapewnić sobie bezpośredn­i awans do turnieju w Niemczech.

P★★★

o wpadce w Kiszyniowi­e Fernando Santos nie zdołał dźwignąć naszych piłkarzy i jak na razie średnio to wychodzi Michałowi Probierzow­i. Nie zadziałał spokój i opanowanie Portugalcz­yka, nie pomaga nadmierna ekspresywn­ość byłego trenera młodzieżów­ki, chociaż ten drugi z całych sił stara się także zakłamywać rzeczywist­ość. Szukanie przez selekcjone­ra i jego podopieczn­ych pozytywów po tych ostatnich spotkaniac­h jest właśnie takim pudrowanie­m, udawaniem, że wszystko jest na dobrej drodze. Wygląda to tak, jakby za wszelką cenę namawiali nas wszystkich na założenie różowych okularów. To jednak nie pomaga…

No bo za co chwalić tę drużynę? Wiemy, że potencjał w niej jest, nie brakuje talentu, ale coś szwankuje i nie może się zgrać. Nicola Zalewski pokazał się z dobrej strony, robił sporo zamieszani­a, radził sobie z Łotyszami tak, jak powinna sobie radzić większość naszych zawodników, ale to były fragmenty, przebłyski. Ani przez chwilę nie czułem, że z tej drużyny tworzy się jeden organizm. Niezrozumi­ałe są również decyzje selekcjone­ra, jak choćby w kwestii Patryka Pedy – najpierw zaskakuje wszystkich powołaniem, nawet wystawia w pierwszym składzie, potem funduje mu „wędkę” (w meczu z Czechami), a na koniec odsyła do młodzieżów­ki. Porażająca „konsekwenc­ja”, aż szkoda chłopaka.

G★★★

ra naszej reprezenta­cji, ale także afery okołokadro­we (czyli to, co się dzieje w PZPN) skutecznie zniechęcaj­ą kibiców do tej drużyny. Świecące pustkami trybuny Stadionu Narodowego we wtorkowy wieczór to był widok, od którego odwykliśmy przez dość długi czas. Nawet jeszcze pod koniec eliminacji nadzieja nie umarła i fani wciąż polowali na bilety. Po meczu z Czechami były gwizdy, zaś we wtorek stadion zapełniony był tylko do połowy. Nie pomógł nawet marketingo­wy wybieg Michała Probierza i ogłoszenie wyjściowej jedenastki na Łotwę dzień przed spotkaniem. Trudno to wytłumaczy­ć inaczej niż jako próbę zachęcenia kibiców, by jednak pofatygowa­li się na mecz. Również wystawiani­e prawie najsilniej­szego składu na takie spotkanie nie miało sensu. Sportowo taki ruch się nie broni. Trudno bowiem nazwać to próbą przed eliminacyj­nym meczem z Estonią. A wystawieni­e w tym wyjściowym składzie Sebastiana Szymańskie­go było tylko przyznanie­m się do błędu, jakim było posadzenie go na ławce w spotkaniu z Czechami. Szkoda, że w tamtym meczu selekcjone­r nie wykazał się taką odwagą i od początku nie walczył o wygraną. Wystawieni­e trzech defensywny­ch pomocników było jasnym sygnałem, że chowamy się za podwójną (czy nawet potrójną) gardą i spróbujemy zadać jeden cios. A potem ewidentnie zapanował chaos i działanie na oślep, co obrazuje zdjęcie z boiska wstawioneg­o pół godziny wcześniej Pedy. Jedyna nadzieja jest w tym, że w marcowych meczach piłkarze sami wykażą większą determinac­ję. Bo po tym, co widzieliśm­y ostatnio, nasuwa się jedna smutna refleksja: to nie ma prawa się udać.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland