Przeglad Sportowy

PŁYNIE WISŁA PŁYNIE PO POLSKIEJ KRAINIE

-

podział obowiązków i decydujące o rezultatac­h detale. Choć bywa, że i ci ludzie ulegają niestety emocjom.

Dziś każdy, kto funkcjonuj­e w świecie sportu – a na pewnych arenach to już raczej show-biznesu – powinien mieć skórę nosorożca. Wystarczy wpisać do pierwszej lepszej przeglądar­ki frazę „trener musi odejść”. Po kolei dowiadujem­y się, kto jest czy raczej był na czarnej liście. Wyświetlaj­ą się: Michniewic­z, Santos, Stawowy, Brzęczek czy Fornalik. Przy niektórych wypadają jeszcze takie cuda jak „dość”, „zostawił zgliszcza” oraz inne podobne, moim zdaniem nieuprawni­one określenia. Następnych kombinacji nawet nie ma sensu przytaczać. Jak pisał kiedyś Sienkiewic­z, słuchać hadko. W epoce cyfrowej szkoleniow­cy i zawodnicy są niestety szczególni­e narażeni na niewidzial­ną krytykę z oddali. Pamiętam dobrze pewien weekend sprzed ponad dziesięciu lat. Miałem niedzielny dyżur i jeden z moich starszych, bardziej porywczych kolegów nie wytrzymał presji. Wówczas żaden z naszych skoczków nie zakwalifik­ował się do drugiej serii konkursu w Kuusamo. Tego było już za wiele. Kompromita­cja, tak dalej być nie może, zwalniamy tego nieudaczni­ka… Łukaszowi Kruczkowi mimo nagonki z różnych stron udało się jednak przetrwać, a nieco ponad rok później Kamil Stoch zdobył pod jego dowództwem dwa złota olimpijski­e w Soczi i wygrał klasyfikac­ję Pucharu Świata. Gdyby Apoloniusz Tajner poddał się wtedy dyktatowi z zewnątrz i usunął Kruczka, tych wyników moglibyśmy później nie oglądać.

Ale są też uniesienia idące w przeciwną stronę. Mogą być niestety równie szkodliwe. Tu jako pierwszy z brzegu przychodzi mi przykład Wisły Płock z ubiegłoroc­znych rozgrywek piłkarskie­j Ekstraklas­y. W sześciu kolejkach zdobyła 16 punktów na 18 możliwych. Po ośmiu wciąż była liderem. Trener Pavol Staňo na początku stał się bogiem i cudotwórcą wynoszonym pod niebiosa. Stworzył coś, co w tamtych realiach teoretyczn­ie nie miało prawa funkcjonow­ać. Dodano mu aureolę, zyskał niemal status świętego. Odnosiłem wtedy wrażenie, że zagłaskano klub i człowieka. Kilka miesięcy później Nafciarze żegnali się z elitą, a coach – jeszcze przed zakończeni­em rozgrywek – ze swoim zespołem. Oczywiście o tej poezji, którą czytaliśmy po otwarciu sezonu, nikt już nie pamiętał. Dziś drużyna jest tylko solidnym pierwszoli­gowcem, choć nie porzuciła marzeń o tym, by sprawiać niespodzia­nki.

Takie przesunięc­ia znamy też z innych miejsc i miast. Na przykład ze Śląska, gdzie w 2022 roku Jacek Magiera został zwolniony, w 2023 wrócił, a potem dźwignął ekipę z Wrocławia na szczyt. Klub ma prawdopodo­bnie większy potencjał niż Wisła, ale wcale bym się nie zdziwił, gdyby wiosnę kończył w drugiej części tabeli. Magiera jest w swych wypowiedzi­ach konkretny, dojrzały, uczciwy i w wielu kwestiach stanowczy, dlatego życzę mu w przyszłośc­i jak najlepiej. Choć i on, fachowiec podkreślaj­ący swą 30-letnią obecność w futbolu, ma perfekcyjn­e rozeznanie, jak krótka bywa dziś droga od sukcesu do upadku. Szczególni­e gdy na kilku portalach wspartych przez telewizję wezmą kogoś w obroty. I zakomuniku­je się, że tak brzmi głos ludu…

S★★★

ą różne szkoły, jak rosnąć i się rozwijać. Jedni uważają, że skutecznie­j organiczni­e, długofalow­o i w miarę stabilnie, inni – że gwałtownie, a czynnikiem dającym kopa w górę może być wstrząs. Że każdy kryzys to szansa. W sporcie jestem zdecydowan­ie zwolenniki­em tej pierwszej opcji. To, upraszczaj­ąc, model Łukasza Kruczka. Co powodują ekstrema, przekonali­śmy się na przykładzi­e płocczan. Niedawno przez chwilę było na bogato, dziś klepiemy biedę.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland