Trudne wybory i godzina zero
Selekcjoner reprezentacji Polski Arne Senstad staje przed najtrudniejszym egzaminem podczas czteroletniej pracy z Biało-czerwonymi.
Norweski szkoleniowiec polskiej kadry szczypiornistek na pozór jest introwertykiem. Potrafi jednak podejmować trudne i kontrowersyjne decyzje. Od 19 sierpnia 2019 roku, kiedy oficjalnie odebrał nominację na selekcjonera reprezentacji Biało-czerwonych, miał pod górkę. Po pół roku przyszła pandemia i na kilkanaście miesięcy zaburzyła normalną pracę z drużyną narodową. Jako były reprezentant Norwegii i trener kobiecych drużyn w swojej ojczyźnie z pewnością zna się na piłce ręcznej i żyje tym sportem. Przekonaliśmy się o tym wielokrotnie, rozmawiając z selekcjonerem. Tuż przed MŚ 2023 Senstad w obszernym wywiadzie dla oficjalnej strony internetowej Związku Piłki Ręcznej w Polsce zdradził wiele szczegółów na temat swojej pracy z polską kadrą. Oto one.
O grupowych rywalkach
„Losowanie grup finałowych MŚ nie było dla nas szczęśliwe. Gdybyśmy nawet mogli zagrać w grupie z Norweżkami, to potem w drugiej fazie mielibyśmy znacznie większe szanse na awans do ćwierćfinału. W fazie zasadniczej najprawdopodobniej zmierzymy się z Danią, Rumunią i Serbią, czyli niezwykle wymagającymi rywalkami, ale trzeba wierzyć w swoje umiew Zaczynamy od meczu z Iranem, z którym musimy wysoko wygrać i praktycznie zakwalifikować się do kolejnej rundy. Czy słabszy przeciwnik jest dobry na rozpoczęcie walki w wielkiej imprezie? To zależy. Potem czeka nas konfrontacja z Japonią, czyli obecnie najlepszą drużyną w Azji, skoro w październiku wysoko pokonała ekipę Korei Południowej (29:19, jednak w sierpniu w Hiroszimie przegrała z tymi rywalkami 24:25 mecz decydujący o awansie do Paryża 2024 – przyp. red.). Z perspektywy turnieju to może być dla nas jedno z kluczowych spotkań, bo wywalczone w nim punkty będziemy mogli zabrać do następnej fazy. Potrafimy grać przeciwko Niemkom, o czym świadczą minimalne porażki (23:25 w listopadzie 2022 w ME oraz 30:32 w sparingu w marcu 2023 – przyp. red.). Ale faworytkami będą jednak rywalki, których większość broni barw bardzo silnych klubów i prezentuje naprawdę wysoki poziom”.
O niepowoływaniu do kadry Karoliny Kudłacz-gloc
„Karolina to świetna osoba, którą uważałem za fantastyczną zawodniczkę i nie zmieniłem zdania. Decyzja o niepowołaniu jej do polskiej kadry nie była spowodowana prezentowanym przez nią poziomem sportowym (najskuteczniejsza w historii reprezentacji Polki zawodniczka 17 stycznia będzie obchodzić 39. urodziny – przyp. red.). Sprawy skomplikowały się dwa i pół roku temu. Czuliśmy, że reprezentacji nie dzieje się dobrze – kadra za wolno się rozwijała, a nasza gra nie wyglądała najlepiej. W sztabie szkoleniowym i przy pomocy trenera mentalnego rozmawialiśmy z Karoliną o przyczynach stagnacji.to był proces i po analizie zdecydowaliśmy, że chcielibyśmy spróbować rywalizować bez niej. Brak Karoliny okazał się szansą dla pozostałych zawodniczek, by szybciej się rozwijać. Nie mówię, że była to jej wina, ale bez niej na boisku w innych dziewczynach uwolniły się nowe siły. Po tej bardzo trudnej decyzji staliśmy się silniejsi jako drużyna. Jako trener czasem musisz postawić na kogoś nieoczywistego, a czasem zrezygnować z kogoś kluczowego. Kibicuję Karolinie w Lidze Mistrzyń i podziwiam, jak dobrze jej idzie”.
O wizji pracy z kadrą
„Przez te cztery lata reprezentacja zrobiła postęp i ja się rozwinąłem jako trener. Tuż przed moim zatrudnieniem Polki przegrały różnicą kilkunastu bramek rywalizację o mistrzostwa świata z Serbkami. Teraz regularnie występujemy na każdej dużej imprezie (w MŚ 2021 dzięki dzikiej karcie po przegranym dwumeczu z Austrią – przyp. red.)
i wielokrotjętności. nie nawiązywaliśmy wyrównaną walkę z faworytkami (w niedzielnym sparingu w Lillehammer Biało-czerwone uległy mistrzyniom świata Norweżkom tylko 25:27 – przyp. red.). Zbliżyliśmy się do czołowych drużyn, chociaż przed nami długa droga, by do nich na stałe dołączyć. Dystans do najlepszych jednak się zmniejsza i to jest dla mnie najważniejsze. Staram się pozostawać w stałym kontakcie z zawodniczkami, oglądam ich mecze w klubach. Dziewczyny muszą czuć, że to ich drużyna narodowa i nie zawsze to ja muszę im mówić, co mają robić na boisku. Chodzi o to, by wprowadzanie w życie naszych schematów zagrań przychodziło im naturalnie. Podczas październikowego zgrupowania, gdy w Elblągu spotkaliśmy po pół roku przerwy i czułem się, jakbyśmy otwierali nowy rozdział, ale czułem też, że jestem przygotowany do niego lepiej niż kiedykolwiek”.