PISTORIUS I MBOMA, CZYLI SENSACYJNE POWROTY LEKKOATLETÓW WYKLĘTYCH…
Tę datę pamiętam, jakby to było wczoraj – 25 maja 2012 roku wyszedłem wraz z 26-letnim lekkoatletą z RPA, kalekim Oscarem Pistoriusem z hotelu w Ostrawie, by towarzyszyć mu w treningu na pobliskim stadionie przed startem w legendarnych zawodach Zlata Tretra. Pistorius, jako człowiek z obydwiema nogami obciętymi w wieku 11 miesięcy poniżej kolan z powodu niedorozwinięcia kości strzałkowych, używał w życiu codziennym typowych protez, na których nauczył się chodzić tak szybko, że w drodze na stadion ledwo mogłem za nim nadążyć. Gdy znaleźliśmy się już na miejscu, usiadł na trawie i błyskawicznie zamienił niewidoczne wcześniej pod długimi spodniami protezy na zbudowane przez specjalistyczną firmę islandzką sprężynujące biegówki z włókna węglowego przeznaczone dla chcących uczestniczyć w sporcie wyczynowym inwalidów.
N★★★
astępnego dnia po wywiadzie, jaki w Ostrawie przeprowadziłem z Oscarem, w mityngu Zlata Tretra 100 metrów wygrał najszybszy człowiek świata, biegający na własnych nogach Jamajczyk Usain Bolt w 10.04 sekundy, zaś najszybszy na świecie człowiek bez nóg był ostatni na 400 m ze skromnym wynikiem 47.66.
Rok wcześniej jednak, siedząc na trybunach stadionu w Daegu (Korea Południowa), łapałem się za głowę ze zdumienia, bowiem dzięki Pistoriusowi, pędzącemu na owych karbonowych, sprężynujących „gepardach” (Flex-foot Cheetah), sztafeta 4×400 m RPA wywalczyła tytuł wicemistrzów świata. Pistorius, który biegł na pierwszym odcinku w eliminacjach (na innych odcinkach by mu nie pozwolono, żeby przy wymianie pałeczki nie zahaczył konkurentów wystającymi w poziomie protezami), pomógł kolegom w uzyskaniu świetnego czasu 2:59:21. W tak ważnym dlań roku 2011 ten obustronny amputant ustanowił w Lignano rekord życiowy na 400 m – 45.07, który do dzisiaj dawałby mu czwarte miejsce na liście najlepszych czterystumetrowców w Polsce w historii za Tomaszem Czubakiem (44.62), Robertem Maćkowiakiem (44.84) i Kajetanem Duszyńskim (44.92). Lozański Trybunał Arbitrażowy do spraw Sportu, mimo protestów międzynarodowej federacji lekkoatletycznej, dopuścił kontrowersyjnego biegacza, już od 2004 roku etatowego zwycięzcę paraolimpijskiego – do regularnych igrzysk olimpijskich 2012 w Londynie. Ignoranci zasiadający w Trybunale nie wzięli pod uwagę fachowej ekspertyzy, która wykazała, że używanie odpowiadających „butom siedmiomilowym” karbonowych protez to swoisty doping techniczny. W 2008 roku, dla zachęcenia inwalidów do uprawiania sportu, zaproszono Pistoriusa do symbolicznego występu na 400 m w wielkich zawodach Golden Gala w Rzymie, a on wtedy zapalił się do rywalizowania z niemającymi fizycznych ułomności zawodnikami i rozpoczął szaleńczy trening, wykorzystując coraz lepszą jakość sprężynujących protez.
N★★★
a igrzyskach londyńskich Oscar osiągnął w biegu eliminacyjnym 45.44, by odpaść w półfinale z czasem 46.54, ale poprowadził sztafetę południowoafrykańską do siódmego miejsca w finale. Zaraz potem w odbywających się również w Londynie igrzyskach paraolimpijskich wygrał 400 m w 46.68, ale był tylko drugi na 200 m (21.52) – za Brazylijczykiem Alanem Oliveirą (21.45), któremu zrobił publiczną awanturę z powodu użytych przez niego… zbyt długich protez.
Tym sposobem mleko się wylało, bo sam Pistorius potwierdził, że „gepardy” stanowią doping techniczny. Od tamtej pory w regularnych zawodach nikt już nie zawraca sobie głowy zawodnikami stosującymi islandzki wynalazek, jakkolwiek po „epoce” Pistoriusa pojawił się jednostronny amputant, Niemiec Markus Rehm, który odbijając się ze sprężynującej protezy, pofrunął w skoku w dal na odległość aż 8,72 m, do jakiej normalni skoczkowie od dawna się nie zbliżają. Na szczęście nikt już tych wyników w normalnej rywalizacji nie bierze pod uwagę. Tymczasem znany od dziecka z nerwowych zachowań Pistorius, odsiadujący orzeczoną w 2016 karę 13 lat więzienia za zastrzelenie narzeczonej, cieszy się teraz, bo zamiast siedzieć za kratami w Pretorii aż do 2029 roku, z początkiem stycznia 2024 będzie mógł na zasadzie warunkowego zwolnienia powrócić na wolność, choć raczej nie powróci do lekkoatletyki.
A★★★
ż takich problemów nie ma szybkobiegaczka z Namibii Christine Mboma, która w 2021 roku w Bydgoszczy, będąc jeszcze zaledwie 18-letnią juniorką, przebiegła 400 metrów w 48.54, co w bilansie sezonu zanotowano jako wynik drugi na świecie wśród seniorek. Na igrzyskach 2021 w Tokio Christine zdobyła tytuł wicemistrzyni olimpijskiej na 200 m, by zaraz potem ustanowić w Zurychu wspaniały rekord życiowy na tym dystansie – 21.78. Sprawdzona pod względem biologicznym sportsmenka okazała się osobą z syndromem hiperandrogennym, podobnie jak mistrzyni 800 metrów Caster Semenya z RPA. Z tego powodu nie mogła wystartować w Tokio w biegu na jedno okrążenie, bowiem obowiązujące wówczas przepisy wykluczały występ takich zawodniczek na dystansach od 400 metrów do 1 mili.
Teraz lekkoatletki, których organizm wykazuje obecność testosteronu na poziomie powyżej 2,5 mola na litr krwi, nie mogą w ogóle startować w normalnej rywalizacji kobiet. Mboma poszła jednak śladem Semenyi i poddawszy się kuracji hormonalnej, zjechała z testosteronem do wymaganego poziomu. Może więc od paru dni ponownie biegać na 400 m, zagrażając naszej wicemistrzyni świata Natalii Kaczmarek. Ale jeśli przerwie używanie pigułek, będzie od razu zdyskwalifikowana…