Koniec wieńczy dzieło
Max Verstappen wygrał w Abu Zabi ostatni wyścig sezonu 2023. Sezonu, który zdominował jak nikt inny w historii F1.
Za plecami Holendra trwała ekscytująca rozgrywka sześciu ekip o pozycje w mistrzostwach konstruktorów. To było 19. zwycięstwo Verstappena w tym roku na 22 zorganizowane wyścigi. To absolutny rekord. Jeden z wielu, obok liczby wygranych wyścigów z rzędu dla kierowców (10) oraz konstruktorów dla Red Bulla (15). Oprócz tego 21 wyścigów wygranych przez zespół w jednym sezonie (95,5% skuteczności) oraz przez kierowcę (86,36%), a to nie koniec wyliczanki…
Moment niepewności
– Okrążenie zjazdowe było emocjonalne. Ostatni raz siedziałem w bolidzie, który dał mi tak wiele. Jestem bardzo dumy, że wygrałem także ostatni wyścig. Dziękuję wszystkim w Red Bullu – mówił trzykrotny już mistrz świata. Po wygraniu kwalifikacji Holender był zagrożony tylko przez chwilę, po starcie, podczas trzech ataków Charlesa Leclerca w Ferrari. Trudno zgadnąć, jakim cudem wybronił ten drugi, ale udało się i od tej pory Verstappen kontrolował sytuację do samej mety. Walka toczyła się za jego plecami. Ferrari próbowało wyprzedzić Mercedesa w klasyfikacji konstruktorów. Brakowało ledwie czterech punktów. Leclerc zrobił wszystko, co w jego mocy, ale zawiódł Carlos Sainz. Kraksa Hiszpana na początku drugiego treningu, potem fatalne kwalifikacje i start dopiero z 16. pola, a na deser słaby wyścig, do tego fatalnie rozegrany strategicznie przez Ferrari. I tak wystarczyłoby drugie miejsce Leclerca, gdyby na trzeciej pozycji nie dojechał George Russell w Mercedesie. Brytyjczyk ma za sobą fatalny rok, który przegrał z kretesem z Lewisem Hamiltonem, ale w decydującej rozgrywce siedmiokrotny mistrz świata pojechał fatalne czasówki i na mecie był dopiero dziewiąty, a pozycję ekipy obronił właśnie Russell. – W tym sezonie zawiodłem zespół wiele razy, więc tym bardziej cieszę się, że mogłem się w ten sposób zrehabilitować. Aż trudno uwierzyć, że to dopiero drugie moje podium w tym roku – przyznał na mecie szczęśliwy Brytyjczyk. Co ciekawe, George przejechał metę na czwartej pozycji, ale awansował dzięki karze dla drugiego na mecie Sergio Pereza. Kierowca Red Bulla, gdy przebijał się z fatalnej dziewiątej pozycji startowej, po drodze zderzył się kołami z Lando Norrisem podczas ataku na kierowcę Mclarena. Dostał za to 5 sekund kary – dość kontrowersyjnej, biorąc pod uwagę, że wcześniej Hamilton wpadł na tył Alpine i uszkodził maszynę Pierre’a Gasly’ego, ale za ten manewr nie cierpiał. Gdyby nie decyzja sędziów, Perez byłby trzeci, przedzielając Leclerca i Russella, co dałoby drugie miejsce w mistrzostwach ekipie Ferrari.
Wykonali świetną robotę
– Z jednej strony jestem naprawdę szczęśliwy, bo w weekend taki jak ten nie było jednej rzeczy, którą mogliśmy zrobić lepiej – zapewniał Leclerc. – To nie było nam darowane. Nie mieliśmy drugiego najszybszego bolidu. Wykonaliśmy jednak niesamowitą robotę, robiąc wszystko jak należy. Szkoda, że zakończyliśmy sezon na trzeciej pozycji w rankingu konstruktorów, bo w końcówce tylko na tym drugim miejscu mi zależało. Mimo to dziękuję zespołowi za niewiarygodnie ciężką pracę. Od pierwszego wyścigu wiedzieliśmy, że sezon będzie pod górkę. Bolid był za wolny, ale team pracował świetnie, naciskając do ostatniego wyścigu – dodał Charles.
W rozgrywce o czwarte miejsce w tabeli konstruktorów ostatecznie zwyciężył Mclaren. Szanse Astona Martina były iluzoryczne, a Fernando Alonso po fantastycznym początku sezonu sam nie był w stanie powstrzymać ekipy, która przejęła inicjatywę w drugiej połowie roku.
W Abu Zabi Hiszpan był siódmy, a tuż przed nim dojechali Oscar Piastri na szóstej i Norris na piątej pozycji. Także Alpha Tauri nie udało się przeskoczyć Williamsa, ale po tak trudnej większości sezonu ósme miejsce i tak jest sporym wyczynem. Podporą teamu w finale był Yuki Tsunoda, który zajął doskonałe szóste miejsce w kwalifikacjach. W wyścigu nie był jednak w stanie go wybronić. Zespół próbował alternatywnej strategii z jednym tylko postojem w boksie. Dzięki temu Japończyk znalazł się nawet na prowadzeniu, ale po własnym pit stopie spadł na piąte miejsce, a potem wyprzedzali go rywale na świeższych oponach, tak że na mecie był ósmy. Gdyby zachował szóste miejsce, Alpha Tauri pokonałaby Williamsa. Tymczasem Verstappen świętował ostatni triumf w wyjątkowym roku.
Praca nad przyszłością
– Niesamowity sezon i trudno będzie kiedykolwiek go powtórzyć – przyznał Holender. – Zawsze chcesz spisać się lepiej, ale czasami nie chodzi tylko o zwycięstwa i mistrzostwo. Będziemy pracować nad przyszłością. Inni z pewnością spróbują nas gonić, ale będziemy gotowi na tę walkę – zapewnił trzykrotny mistrz świata. Sezon 2004 rusza już za 97 dni!