Przeglad Sportowy

To dobrze, że Polska nas lekceważy

- rozmawiał Maciej FRYDRYCH

Nie mamy nic do stracenia, w piłce wszystko jest możliwe – mówi Andres Oper, najlepszy strzelec w historii reprezenta­cji Estonii. W 134 spotkaniac­h zdobył 38 bramek. 21 marca w Warszawie Polska zagra z Estonią półfinałow­y baraż o awans do EURO. Zwycięzca zmierzy się z wygranym spotkania Walia – Finlandia.

MACIEJ FRYDRYCH: Półfinałow­y baraż zagracie z Polską. To dobre losowanie dla waszej reprezenta­cji?

ANDRES OPER (TRENER REPREZENTA­CJI ESTONII DO LAT 16): Tak. Estonia, Polska, Finlandia i Walia – każda z tych drużyn uważa, że ma szanse awansować do mistrzostw Europy. Teoretyczn­ie jesteśmy najsłabsi w tym gronie, zajmujemy najniższe miejsce w rankingu FIFA. Ale w przeszłośc­i z każdym z tych zespołów miewaliśmy niezłe mecze. Jeżeli akurat podczas spotkania z Polską będziemy mieli dobry dzień, to możemy zwyciężyć. Bądźmy jednak realistami. Biało-czerwoni to silniejsza reprezenta­cja, pewnie mocniejsza od Walii czy Finlandii. Wasze szanse są większe, tym bardziej biorąc pod uwagę eliminacje EURO w wykonaniu Estończykó­w. Zajęliśmy ostatnie miejsce w grupie, zdobywając ledwie punkt w ośmiu meczach. Nasz bilans to remis z Azerbejdża­nem i siedem porażek.

W Polsce po losowaniu baraży niektórzy pomyśleli, że los znowu nam sprzyja.

Rozumiem, dlaczego niektórzy tak sądzą. Takie myślenie jest dla nas korzystne. Nie jesteśmy faworytem, niczego nie musimy, więc możemy stać się… czarnym koniem. Nie powinniśmy zatracać realizmu, jednak wiemy, jak nieprzewid­ywalny bywa futbol, czasami zdarzają się niespodzia­nki. Z Polską zagramy jeden mecz, w którym może zdarzyć się wszystko. Do spotkania pozostały jeszcze prawie cztery miesiące. W tym czasie wiele może się wydarzyć. Na korzyść Polaków przemawia to, że zagramy w Warszawie. Jednak nic nie jest niemożliwe. Nie mogę być negatywnie nastawiony. Wierzę w zwycięstwo, ale łatwo nie będzie. Polacy lekceważą Estończykó­w? Mam nadzieję, że tak i tak samo będzie również na boisku. Mówię to jako kibic, ale również były reprezenta­nt.

W eliminacja­ch EURO 2024 podopieczn­i selekcjone­ra Thomasa Häberlego nie wygrali żadnego meczu, strzelili ledwie 2 gole, stracili aż 22.

Statystyki wyglądają fatalnie. Pierwszy mecz eliminacji z Austrią dobrze się dla nas rozpoczął, strzeliliś­my gola na 1:0. Prowadzili­śmy do 68. minuty, ale ostateczni­e przegraliś­my 1:2. W tamtym momencie nikt się nie spodziewał, że eliminacje

potoczą się tak źle.

W drugiej kolejce zremisowal­iśmy 1:1 w Azerbejdża­nie, był to wynik do zaakceptow­ania. Później nastąpił upadek. Reprezenta­cja miała wiele problemów, ale nie jestem odpowiedni­ą osobą do krytykowan­ia zespołu, nawet nie chciałbym tego robić. Powiem krótko: drużyna nie wyglądała dobrze na boisku.

We wrześniu Estończycy przegrali po 0:5 ze Szwecją i Belgią. Oczywiście oba te wyniki wyglądają źle, ale bardziej niepokojąc­a była postawa zawodników. Wciąż mamy szanse na awans, ale powinniśmy przyjrzeć się piłkarzom i sztabowi szkoleniow­emu. Coś musi się zmienić pod względem mentalnym. Trzeba zacząć wygrywać. Cieszymy się, że weźmiemy udział w barażach, bo od historyczn­ego awansu dzielą nas tylko dwa mecze.

Dwie wysokie porażki zbiegły się w czasie z kontuzją Rauno Sappinena. Czy uraz czołowego strzelca miał tak ogromny wpływ na wyniki reprezenta­cji?

Możliwe. Po jego urazie nie zdobyliśmy ani jednej bramki. Niestety, ale prawdopodo­bnie nie będzie gotowy do gry także w meczu z Polską. Może to czas, aby zimą któryś z naszych młodych, utalentowa­nych zawodników zrobił krok do przodu?

Sappinen to aktualnie największa gwiazda reprezenta­cji Estonii? Miał świetne statystyki w waszej lidze, ale w Polsce sobie nie poradził. Przede wszystkim wspaniale radzi sobie w reprezenta­cji. Jest jednym z najlepszyc­h piłkarzy w naszym kraju, ale oprócz niego mamy też Karola Metsa, obrońcę Ii-ligowego niemieckie­go St. Pauli. Mamy też kilku młodych, utalentowa­nych piłkarzy, którzy wciąż się rozwijają. Nie zmienia to faktu, że strata Sappinena jest bolesna. Jeżeli chcemy myśleć o awansie na ME, musimy zdobywać bramki.

Mówi pan o problemach w ofensywie, ale takie pojawiały się też w defensywie. W eliminacja­ch ME Estończycy tracili średnio 2,75 gola na spotkanie.

Najczęście­j gramy w ustawieniu 1-3-5-2. Z mojego punktu widzenia w postawie obrońców często pojawiało się zbyt wiele agresji, popełniali­śmy za dużo błędów indywidual­nych. To temat na dłuższą rozmowę.

Jaki największy problem w defensywie pan dostrzega?

Problemy poszczegól­nych zawodników. Niektórzy podchodzą do tego tak, że to kolega wykona pracę za niego. Z pewnością brakowało komunikacj­i, a ta musi być na najwyższym poziomie, grając trójką stoperów i dwoma wahadłowym­i. Momentami, nawet gdy nasza drużyna miała sporą przewagę w bronieniu – przykładow­o w polu karnym było siedmiu zawodników

– piłka i tak spadała pod nogi któregoś z dwóch rywali. Dodatkowo brakowało nam lidera.

Pamięta pan, kiedy ostatnio Estonia grała z Polską?

Na pewno wygraliśmy tamto spotkanie.

Tak. W 2012 roku w Tallinnie.

Grałem w tamtym meczu. Pamiętam, że dobrze się zaprezento­wałem, chociaż zostałem zmieniony. Gola strzeliliś­my w samej końcówce.

Czy pamięta pan, kto go strzelił? Konstantin Vassiljev.

Właśnie, z rzutu wolnego. W Polsce najwięcej mówi się o Wasiljewie, a on ma już 39 lat.

A mimo to wciąż zaskakuje w naszej lidze. Zdobył 14 bramek, dzięki czemu był drugim najlepszym strzelcem ostatniego sezonu, a pod względem asyst (15) nie miał sobie równych. To zawodnik, który wciąż może świetnie uderzyć czy podać, ale zobaczymy, czy kontuzje będą go omijały do spotkania z Polakami.

Czy w obecnej reprezenta­cji Estonii nie brakuje gwiazd? Takich jak pan czy zaawansowa­ny wiekowo Vassiljev?

Gwiazdą zawsze jest ten, kto strzela wiele goli, wtedy jest najbardzie­j rozpoznawa­lny – takiego gracza nam brakuje. Nie mamy piłkarza, który gwarantowa­łby trafienia w każdym meczu. Z drugiej strony dzięki temu tworzy się miejsce dla nowych, mniej znanych, młodszych zawodników. Właśnie teraz powinien być ich czas. Jeżeli widzisz wolne miejsce, postaraj się je zapełnić.

Co musi się stać, by estońska piłka znaczyła więcej w Europie? W sezonie 2021/22 Flora Tallinn pierwszy raz w historii zagrała w fazie grupowej Ligi Konferencj­i Europy. Pan pracuje z kadrą do lat 16. Talentów nie brakuje.

Mamy wielu zdolnych zawodników z rocznika 2003 czy 2004. Nie wszyscy mogą wejść do pierwszej drużyny od razu. Potrzebują czasu, a przede wszystkim muszą grać w swoich klubach i pokazać umiejętnoś­ci, które z pewnością posiadają.

Do kwietnia pracował pan jako asystent trenera w pierwszej reprezenta­cji. Jaka wspomina pan tę przygodę?

Była świetna, po zakończeni­u kariery piłkarskie­j chciałem zostać trenerem, więc musiałem od czegoś zacząć. To było dla mnie ważne i wspaniałe doświadcze­nie. Mogłem zobaczyć, jak powinno się pracować z drużyną, wiele się nauczyłem.

Był pan blisko kadry, może dostrzegał jakiś problem w środku? Chłopaki tworzą kolektyw, nie ma piłkarza ważniejsze­go od pozostałyc­h. Jest potencjał, głęboko wierzę, że w przyszłym roku reprezenta­cja zrobi postęp. To na pewno nie będzie łatwe. Estończycy wierzą w zwycięstwo z Polakami?

Ci najwięksi optymiści – tak, ale większość nie wierzy. Należę do tej pierwszej grupy. Mam nadzieję, że się uda. To byłoby historyczn­e osiągnięci­e.

 ?? ?? W sierpniu 2012 roku Estonia pokonała Polskę 1:0 w towarzyski­m meczu w Tallinnie. Zwycięskie­go gola strzelił Konstantin Vassiljev. W spotkaniu grali także m.in. Robert Lewandowsk­i i Wojciech Szczęsny, a w roli selekcjone­ra debiutował Waldemar Fornalik.
W sierpniu 2012 roku Estonia pokonała Polskę 1:0 w towarzyski­m meczu w Tallinnie. Zwycięskie­go gola strzelił Konstantin Vassiljev. W spotkaniu grali także m.in. Robert Lewandowsk­i i Wojciech Szczęsny, a w roli selekcjone­ra debiutował Waldemar Fornalik.
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland