POLACY grają o finał
Mateusz Bogusz czy Sebastian Kowalczyk? Jeden z Polaków na pewno zagra o triumf w MLS.
Wcup.najbliższy weekend poznamy skład finału o MLS
Na pewno zagra w nim ekipa ze stanu Ohio, bo w finale konferencji Wschodniej FC Cincinnati zmierzy się z Columbus Crew. Na Zachodzie dojdzie do „polskiego” pojedynku, bo Los Angeles FC Mateusza Bogusza podejmie Houston Dynamo Sebastiana Kowalczyka.
Piekło jest prawdziwe
Sobota 2 grudnia to czas, kiedy rozpocznie się walka o przepustki do wielkiego finału MLS. Tego dnia rozegrane zostaną dwa finałowe mecze w poszczególnych konferencjach ligi, która kończy swój 28. rok istnienia. Najpierw o 18.00 czasu nowojorskiego w Cincinnati miejscowy FC (zdobywca Supporters’ Shield, w składzie m.in. MVP tego sezonu Luciano Acosta, Alvaro Barreal, Aaron Boupendza, Matt Miazga czy Brandon Vazquez) podejmie Columbus Crew (Cucho Hernandez, Diego Rossi, Yaw Yeboah, Steven Moreira czy Sean Zawadzki) w derbach stanu Ohio. Mają one swoją dosyć osobliwą nazwę: Hell is Real. Pochodzi ona od billboardu, który od 2004 roku stoi przy międzystanowej drodze 71 łączącej oba oddalone od siebie o 180 kilometrów miasta. Faworytem są gospodarze, którzy w tym roku okazali się najlepszą drużyną sezonu zasadniczego. Zgromadzili 69 punktów, a Miazga i Acosta zostali wybrani do 11 sezonu. Mającemu polskie korzenie obrońcy przypadł także w udziale tytuł najlepszego defensora ligi, a filigranowy Argentyńczyk zabrał do domu trofeum MVP. W pełni zasłużone, bo wychowanek Boca Juniors w tym roku – łącznie z playoffs – uzbierał już 18 bramek i 15 asyst. Kolejne wyróżnienie (Trener Roku) otrzymał Pat Noonan, który zdaje sobie sprawę z szansy, przed jaką stanął jego klub. Cincinnati do ligi dołączyło w 2019 i przez kilka sezonów było jej pośmiewiskiem. W 14. Derbach Hell is Real Noonan będzie chciał powtórzyć wyczyn z 20 maja, kiedy jego gracze wygrali 3:2. Z kolei prowadzeni przez szalenie utalentowanego szkoleniowca z Francji Wilfrieda Nancy goście odpowiedzi na to, jak pokonać Cincy, będą szukać w starciu z 20 sierpnia, kiedy na własnym boisku zwyciężyli aż 3:0. W poprzedniej rundzie playoffs udowodnili także, że potrafią triumfować z dala od domu, pokonując Orlando City SC na Florydzie 2:0. Z kolei Acosta i spółka potrzebowali 94 minut na strzelenie jedynej bramki w meczu z Philadelphia Union.
In Denis We Trust
Na Zachodzie wszystko rozstrzygnie się na BMO Stadium w Los Angeles, gdzie o 21.30 czasu nowojorskiego LAFC zmierzy się z Houston Dynamo. I w tym starciu większe szanse na zwycięstwo daje się miejscowym, którzy już raz – w 2022 – zgarnęli całą pulę. W tym roku mieli szansę na wywalczenie aż sześciu trofeów, ale w maju odpadli z Pucharu USA, w czerwcu przegrali dwumecz w finale Ligi Mistrzów CONCACAF, w sierpniu nie udało im się awansować do półfinału Leagues Cup, a 27 września przegrali po karnych finał Campeones Cup. W związku z tym, że Cincinnati zdetronizowało ich w walce o Supporters’ Shield, MLS Cup jest ich jedyną okazją na zdobycie czegokolwiek w tym szalenie intensywnym (Ilie Sanchez zbliża się do 50 meczów!) sezonie.
To, czy chłopcy Steve’a Cherundolo zostaną pierwszym od LA Galaxy (2012) klubem, któremu uda się obronić tytuł, w dużej mierze zależeć będzie od kapitalnie spisującego się Denisa Bouangi. 29-letni reprezentant Gabonu w tym roku na boiskach w USA i Kanadzie strzelił już 37 goli. Dwadzieścia bramek pomogło mu w wywalczeniu korony króla strzelców MLS i miejsca w MLS Best XI. Siedem trafień dało mu Złoty But w Lidze Mistrzów. Kolejne sześć dołożył w zaledwie trzech spotkaniach Leagues Cup, a w tegorocznych playoffs ma już cztery gole. Jeśli znów trafi do siatki, wyrówna rekord kolegi klubowego Carlosa Veli, który w 2019 roku we wszystkich rozgrywkach zdobył 38 bramek. Po drugiej stronie barykady znajduje się jednak godny i groźny rywal: Houston Dynamo. Podobnie jak w przypadku Columbus Crew przed sezonem stery objął tam nowy szkoleniowiec – Ben Olsen. Dał zielone światło na wydanie ponad 7 mln dolarów na transfery m.in.: Artura (350 tys., z Columbus Crew), Erika Sviatchenki (1,3 mln, reprezentant Danii, grał w Celticu i Midtjylland), Amine Bassiego (1,5, mln, Marokańczyk z Metz, wcześniej w Nancy i Barnsley), Ibrahima Aliyu (2,3 miliona, 21-letni Nigeryjczyk z Lokomotivy Zagrzeb), Nelsona Quinonesa (1,25 mln, Kolumbijczyk z Once Caldas) oraz Sebastiana Kowalczyka (530 tys., Pogoń Szczecin). Przemeblowany skład plus wyborna forma Hectora Herrery (5 goli i 17 asyst w lidze i playoffs, wybrany do Best XI), Bassiego i Coreya Bairda (łącznie 29 goli we wszystkich rozgrywkach) sprawiły, że mistrz z 2006 i 2007 nie tylko znów awansował do playoffs, ale i dołożył kolejne trofeum do klubowej gabloty. 27 września Dynamo pokonało bowiem na wyjeździe Inter Miami 2:1 w finale Pucharu USA. To zwycięstwo w jaskini lwa (choć w tym meczu nie zagrał Leo Messi) daje Houston szansę na ustrzelenie pierwszego od 2005 amerykańskiego dubletu, po który wówczas sięgnął zespół LA Galaxy. To, że Dynamo potrafi wygrywać mecze o stawkę na wyjeździe, udowodniło także 14 czerwca, kiedy gol Micaela dał mu trzy punkty na… BMO Field. Co ciekawe, cztery dni wcześniej rozgromiło LAFC 4:0 w upalnym Houston, ale wówczas Kalifornijczycy walczyli na kilku frontach jednocześnie i Cherundolo był zmuszony do rotowania składem.
Polak zagra w finale!
Bez względu na to, która drużyna będzie w sobotę górą, w finałowej grze o MLS Cup 9 grudnia będziemy mieli swojego reprezentanta. Większe szanse na występ niż Kowalczyk (dotychczas osiem meczów, jedna asysta) ma Mateusz Bogusz, który dołączył do LAFC pod koniec marca. „Pycik” w tym sezonie we wszystkich rozgrywkach w barwach Złoto-czarnych rozegrał już 40 spotkań, strzelił 4 gole i dołożył 7 asyst. Jego powołania do kadry Michała Probierza domagał się m.in. znany komentator polskiego pochodzenia, były reprezentant USA Janusz Michallik. Ale aby to nastąpiło, selekcjoner kadry Polski musi najpierw zacząć bardziej wnikliwie obserwować mecze MLS, co – jak sam niedawno przyznał podczas konferencji prasowej – dotychczas nie miało miejsca.