PRZEJRZYSTOŚĆ BUDZI POŻĄDANIE
Tenis to przede wszystkim zapach pieniędzy. Współcześni zawodowcy w naszych oczach są z automatu milionerami. Zaryzykuję zresztą tezę, że kort i rakiety nigdy nie stałyby się tak popularne i przyciągające, gdyby nie jawne od lat zarobki mistrzów. Każdy z kibiców co do centa może zbadać, o ile w danym dniu, tygodniu, miesiącu czy roku wzbogacili się Iga Świątek czy Hubert Hurkacz. Przynajmniej biorąc pod uwagę nagrody z turniejów. Nie ma innej dyscypliny, gdzie rachunki prowadzone są równie precyzyjnie, skrupulatnie i szczegółowo. Ludzi to angażuje, choć znakomita większość z nich tego sportu kompletnie nie rozumie i nie zna, a na poziomie amatorskim nie przebiłaby nawet kilku piłek. Sprawdzają wyniki i gapią się w podsuwane im coraz bardziej krzykliwe paski. No a potem można się już bawić w księgowego. Z poziomu kompa czy telefonu lubi to niemal każdy.
ATP i WTA na początku swego istnienia wykonały – nie tylko moim zdaniem – jeden genialny ruch. Od zarania postawiły na przejrzystość. To jest znak firmowy obu tych organizacji. Do dziś nie znamy przecież pensji kolegi czy koleżanki z pracy siedzących biurko obok, a tu cyk – u mistrzów wszystko podane jak na tacy. W innych dyscyplinach są szacunki, domysły, wykluczające się dane, w tym przypadku jest prawda i tylko prawda. Oczywiście różnice w opodatkowaniu miliona dolarów mogą sięgać kilkudziesięciu procent, ale marketing i tak zapodano światu genialny. Brutto czy netto – dla przeciętnego odbiorcy wydaje się to nieistotne. Tak czy inaczej oznacza „kosmos” działający na wyobraźnię mas. Buchalteria od dawna stała się kołem zamachowym tenisa, a lud ekscytuje się kolejnymi pękającymi granicami. Po ATP Finals padła właśnie następna. Novak Djoković dzięki sukcesowi w Turynie przekroczył 180 mln dol. przychodów i zwiększył przewagę nad nieaktywnym ostatnio Rafaelem Nadalem – 134 mln i nieaktywnym już w ogóle Rogerem Federerem – 130 mln. A to jedynie premie z gry. Z kontraktów sponsorskich wielka trójka zarobiła oczywiście więcej. Mówimy o miliarderach, których podlicza się w rankingach finansowych z największymi aktorami, muzykami czy celebrytami.
W★★★
Polsce w tych zestawieniach pierwsze skrzypce grają kobiety. „Rekordzistkę” Agnieszkę Radwańską w WTA podsumowano na koniec kariery na dokładnie 27 683 807 dol., a Igę Świątek, która za chwilę zapewne minie Isię w klasyfikacji, na finiszu sezonu 2023 na razie na 24 592 763. Hubert Hurkacz zainkasował do tej pory 12 733 903, Łukasz Kubot 8 728 383 dol. i oni w przyszłości do naszej królowej jeszcze stracą dystans. Być może zadajecie sobie pytanie, czy tour w kontekście innych sportów zasługuje na takie kwoty? Część oceni, że tak, bo o wszystkim przesądza wolny rynek. Inni, że gucio prawda. Bo nuda. Bo puste przebiegi. Szczególnie w przypadku kobiet, już to słyszałem, decyduje polityczna poprawność. I jedni, i drudzy mogą mieć sporo racji. Sam stoję pewnie gdzieś pośrodku i zaliczyłbym się do grona solidnie zdziwionych, że tenis na tle innych rozrywek oferuje aż tak wiele… Osobiście cyferki na koncie traktuję raczej użytkowo. Przydają się, dają więcej opcji i wolności, ale jednak życie nie składa się wyłącznie z nich. Podobnie myślą – to wiem na pewno – najlepsze polskie zawodniczki. Ani dla Radwańskiej, ani dla Świątek czeki i stan portfela nigdy nie były celem samym w sobie. Choć w środowisku, proszę mi wierzyć, są osoby mające na tym punkcie obsesję.
Niedawno zajrzałem do położonego nad Boką Kotorską miasteczka Portonovi. Specjalnie zboczyłem z trasy, lecz wspólnie ze znajomymi nie mogłem się powstrzymać. Wspomniany już Dżok kupił tam apartament za 10 mln euro. Niby na historie z portali jestem odporny, a złapałem się na identyczny lep co klienci bulwarówek. VIP był z „mojej branży”, więc nie potrafiłem odpuścić. Koledzy zresztą też. Chcieliśmy się przekonać, jaką ten Nole ma tak naprawdę chałupę. Co z tego, że poznaliśmy już jego włości w Monte Carlo czy Hiszpanii. Zew natury okazał się silniejszy. Po wizycie byliśmy zniesmaczeni. Za tę lokalizację płacić tyle forsy? Zaczęliśmy się zastanawiać, czy potrafilibyśmy tu sensownie spędzać czas. Miejsce przez większość roku stoi totalnie puste. Jest dobra szkoła, ale obok usłyszeliśmy ważne słowa. Prawie nikt nie chce posyłać do niej dzieciaków! Niewielu zamożnych ludzi osiedla się tu bowiem na stałe. Traktują tę miejscówkę jako przystanek na wakacje. Korty Janko Tipsarevicia, wieloletniego kompana Novaka w tourze, w październiku są już przykurzone. Akademia zamknięta na cztery spusty. Latem Dżok przygotowywał się w niej do US Open, lecz gdy wyleciał do Ameryki, ten zakątek Bałkanów zostawił w zapomnieniu. I ponownie zapewne nieprędko do niego zawita…
Z wyprawy wróciłem z jednym wnioskiem: nie chcesz tracić czasu, nie klikaj w bajeczki, na które łowią cię w sieci. Nie tylko te o tenisist(k)ach. O innych gwiazdach też. Nie zazdrość „pałaców” i rezydencji, bo często nie ma czego. Warszawa czy Belgrad ze swymi blokowiskami są ciekawsze i znacznie przyjaźniejsze dla mieszkańców. Choć przeliczane przez nas miliony rzeczywiście płyną w odwrotnym kierunku. W miejsca, które zamiast czarować, przygnębiają a nawet straszą!