Przeglad Sportowy

KADRA PRZYGASZON­YCH LUDZI

-

Nastaje czas obdarowywa­nia się prezentami, dlatego marzę o prezencie dla wszystkich fanów polskiego futbolu. Chciałbym, aby piłkarska reprezenta­cja Polski znów była zdetermino­wana i naładowana entuzjazme­m. Bo od roku tego nie widać i nie czuć. Biało-czerwoni na boisko nauczyli się wychodzić jak za karę.

N★★★

ie oczekujcie od nas, że będziemy grać pięknie. W ostatnich miesiącach i latach nie przynosiło to spodziewan­ych efektów. Nasza metoda, dzięki której możemy wygrywać ważne mecze, polega na uważnej defensywie, przesuwani­u się, na walce i zaangażowa­niu. Wystarczy nawet pół okazji, jeżeli ją zdołamy zamienić na gola – pamiętacie te słowa? Wypowiedzi­ał je Grzegorz Krychowiak i brzmiały niczym preambuła do konstytucj­i drużyny Czesława Michniewic­za. Mimo że padły w listopadzi­e ubiegłego roku, wydaje się, jakby minęła cała epoka, bo nie dość, że Michniewic­za już dawno w reprezenta­cji nie ma, to PZPN zdążył się rozstać także z jego następcą, a i sam Krychowiak ogłosił pożegnanie z kadrą. Ludzie odeszli, ale słowa zostały i są jak niechciany testament. Zarazem doszło do tego, że niektórzy zaczynają tęsknić do tak zdefiniowa­nego futbolu. Co z tego, że zachowawcz­y i bojaźliwy, ale przynajmni­ej wyniki były powyżej nie tak znowu wywindowan­ego poziomu przyzwoito­ści.

W końcu było dwukrotne zwycięstwo nad Walią i w związku z tym zachowane miejsce w najwyższej kategorii Ligi Narodów, a potem awans do 1/8 finałów MŚ. Narzekaliś­my na styl, ale z dzisiejsze­j perspektyw­y już wiemy, że z grą kadry, o zgrozo, może być jeszcze gorzej, a zwłaszcza z wynikami. Nie ma też wątpliwośc­i, że selekcjone­ra zmiotła afera premiowa, bo straty wizerunkow­e były potężne, więc należało przeciąć nabrzmiały problem. Nie było innego wyjścia przy założeniu, że PZPN nie ma zamiaru wyjaśnić do spodu okolicznoś­ci obietnicy gigantyczn­ej rządowej nagrody. Postawiono na inną opcję – pożegnano trenera, który siłą rzeczy zabrał ze sobą wszystkie zagadki i spekulacje. Dzięki temu jego następca, którym na dodatek został totalnie oderwany od polskiej rzeczywist­ości cudzoziemi­ec, na dzień dobry mógł niewinnie rozłożyć ręce i powiedzieć: „Premia? Jaka premia? Przeprasza­m, nie znam sprawy”.

F★★★

ernando Santos wśród rozlicznyc­h zalet miał posiadać szczególny atut: entuzjazm światowca, którym zarazi smutnych polskich piłkarzy. Owszem, znaliśmy na pamięć jego pooraną, posępną twarz, ale na tej podstawie nikt nie wyciągał daleko idących wniosków, bo byłoby to niepoważne, infantylne i nawet złośliwe. Tymczasem skwaszona twarz Portugalcz­yka stała się symbolem jego krótkiej i naznaczone­j rozczarowa­niami kadencji w Polsce. Przyszedł pochmurny i taki pozostał do końca, nic nie mogło rozjaśnić jego fizjonomii, nie udało się osiągnąć nawet tego, niby błahego etapu. Tym bardziej trener ze słonecznej Portugalii nie rozświetli­ł mroków naszej reprezenta­cyjnej piłki. Sprawiał wrażenie człowieka wiecznie poirytowan­ego tym, co odkrywa w uniwersum polskiego futbolu, a my irytowaliś­my się z nim i nim. Odejście Santosa i zatrudnien­ie Michała Probierza miało być istotną cezurą, tyle że my w takie „istotne cezury” od momentu zdymisjono­wania Jerzego Brzęczka przestaliś­my wierzyć. Gdy prezes PZPN ogłosił nazwisko nowego trenera, przyjęliśm­y to równie beznamiętn­ie, jak beznamiętn­ie grają ostatnio Biało-czerwoni. Przyjęliśm­y argument – bez specjalnyc­h zachwytów – że w tym momencie taki szkoleniow­iec kadrze się przyda. Nade wszystko zależy nam bowiem na naprawieni­u kilku najprostsz­ych rzeczy, na powrocie do źródeł. Niech nasza drużyna znowu zacznie wygrywać mecze, które powinna. Na przykład u siebie z Mołdawią. To nie były wygórowane oczekiwani­a. Mamy też prawo zakładać, że na PGE Narodowym Polska jest w stanie pokonać będącą w dość przeciętne­j formie jak na swoje możliwości reprezenta­cję Czech. W obu przypadkac­h były tylko remisy, dlatego marcowe baraże budzą wielkie obawy. Doszło do tego, że nawet domowy mecz z Estonią staje się wyzwaniem, bo każdy wie, że nie ma słabych drużyn.

N★★★

ajgorsze jest to, że reprezenta­nci Polski – i jest to stan trwający co najmniej od ubiegłoroc­znego mundialu – są ograbieni z piłkarskie­go entuzjazmu. Zresztą już w Katarze – rozumiem, że w napływie niepohamow­anej szczerości – sygnalizow­ali to Robert Lewandowsk­i i Piotr Zieliński. Brakowało im radości z grania, ale problem jest znacznie głębszy. Przez cały kończący się rok nie dostrzegłe­m w naszej drużynie zdrowej energii, na twarzach zawodników zwykle malowała się raczej udręka niż optymizm. Praktyczni­e w każdym meczu, z nielicznym­i wyjątkami, to byli smutni i przygaszen­i ludzie. Wyglądali tak, jakby każdym gestem sygnalizow­ali, że awans na EURO 2024 jest niemożliwy, że wszystko, co robią, skazane jest na niepowodze­nie, choćby przy linii bocznej stał trener byłych mistrzów Europy. Michał Probierz ma niespełna cztery miesiące, by ten konieczny ogień w kadrze wzniecić. We wrześniu było oczywiste, że musi zacząć od najbardzie­j podstawowy­ch i najprostsz­ych kwestii. Na początku grudnia okazuje się, że wciąż jest na samym początku drogi.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland