Gdy nie ma dynamiki, łatwo o kolejne błędy
Po fatalnym występie w Finlandii naiwnością byłoby oczekiwać, że już tydzień później Biało-czerwoni będą bić się o czołowe miejsca. Liczyliśmy jednak choćby na małą poprawę, ale po weekendzie w Lillehammer bardzo trudno mówić o powodach do optymizmu. Wprawdzie w sobotę pierwsze pucharowe punkty w sezonie zdobyli Paweł Wąsek i Kamil Stoch, a łącznie podczas weekendu w Norwegii punktowało czterech Polaków (co jest lepszym wynikiem niż w Ruce), ale na tym tak naprawdę pozytywy się kończą. Nadal żaden z naszych reprezentantów nie wskoczył do czołowej „20”. Od najlepszych dzieli Biało-czerwonych przepaść.
Zaginiona torba Wąska
W sobotę, kiedy skoczkowie rywalizowali na normalnym obiekcie, do drugiej serii awansowali Piotr Żyła, Wąsek i Stoch, ale wszyscy wylądowali w trzeciej dziesiątce. Zapunktować nie zdołali natomiast Aleksander Zniszczoł i Dawid Kubacki, chociaż w przypadku tego ostatniego trzeba przyznać, że miał pecha, trafiając na bardzo niekorzystne warunki. – Trzech w trzydziestce wygląda tak, jakby był progres, ale to nadal odległe miejsca i nie ma się z czego cieszyć. Na pewno trzeba pracować. Myślę, że trener Thomas Thurnbichler doskonale wie, jaki jest problem, bo wielokrotnie na ten temat rozmawialiśmy. Chodzi o pozycję dojazdową, bo jadąc niestabilnie, są złe kąty – mówił po sobotnim konkursie w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” Onetem prezes PZN Adam Małysz.
O ile w sobotę można było jeszcze doszukiwać się jakichś plusów, o tyle w niedzielę nie miało to już najmniejszego sensu. Zniszczoł i Stoch przepadli na półmetku. Trzykrotny mistrz olimpijski był dopiero 37. i po zawodach sprawiał wrażenie mocno przybitego. – W zasadzie to nawet nie wiem, co mam powiedzieć. Na razie niczego pozytywnego się w moich skokach nie doszukuję. Chodzi o to, żeby znaleźć aktywną i odpowiednią pozycję, z której będę mógł odpowiednio się
Na razie nie znaleźliśmy – wyznał przed kamerami Eurosportu Stoch.
O pechu mógł mówić Wąsek. Naszemu skoczkowi przed zawodami zaginęła torba ze sprzętem i z tego powodu nie mógł pojawić się na starcie pierwszej serii. – Do góry jedziemy w normalnych butach, a obuwie narciarskie, wkładki i rękawice mamy w plecaku. Poszedłem do toalety, a gdy wróciłem, plecaka nie było, został odesłany na dół. Zgłosiłem to kontrolerowi, pytałem, czy będę mógł skoczyć później, ale odpowiedział, że jeśli nie zdążą mi przysłać sprzętu do czasu, aż nadejdzie moja kolej, to nie będę mógł oddać skoku – stwierdził Wąsek.
W finale mieliśmy więc tylko Żyłę i Kubackiego, którzy wywalczyli awans jako dwaj ostatni zawodnicy i rozpoczynali drugą serię. Ostatecznie zajęli bardzo odległe miejsca, odpowiednio 22. i 25.
Odstajemy sprzętowo?
Początek zimy przebiega zdecydowanie pod dyktando Austriaków i Niemców, którzy do tej pory ani razu nie wpuścili na podium przedstawiciela innych reprezentacji, a w sobotę zajęli wspólnie siedem pierwszych miejsc. W Lillehammer kolejny dublet ustrzelił Stefan Kraft. 30-latek został czwartym skoczkiem w historii, który wygrywał w przynajmniej cztephine rech pierwszych konkursach sezonu. W sobotę podium uzupełnili Andreas Wellinger oraz Daniel Tschofenig. Z kolei w niedzielę znów drugi był Wellinger, a trzeci Jan Hörl. – Słucham wypowiedzi Niemców, kiedy mówią, że może w końcu dopracowali sprzęt. Przed rokiem mieli duży problem, ale trzeba pamiętać, że przepisy trochę się zmieniły. Skorygowano wkładki i pomiar laserowy, więc to też może mieć duży wpływ na sytuację – wyjaśnia Małysz. – Albo nasi nie odrobili zadania, choć aż trudno mi uwierzyć, bo mamy najlepszych specjalistów, albo coś jest nie tak, bo nie miałem żadnego sygnału, że coś nie zagrało w przygotowaniach. Ciągle słyszałem, że wszystko jest dobrze. Tylko jeśli popatrzymy, jak wyglądały starty w Ruce i na niewiele lepsze występy w Lillehammer, to coś na pewno jest nie tak – dodał prezes PZN.
Falstart z nowym trenerem
W Lillehammer rywalizowały w weekend również panie, które w Norwegii rozpoczęły dopiero sezon PŚ. Dla Polek były to pierwsze pucharowe starty pod wodzą austriackiego trenera Haralda Rodlauera. Do sobotnich zawodów zakwalifikowała się tylko jedna z trzech naszych skoczkiń – Anna Twardosz. Jednak w konkursie zajęła dopiero 39. miejsce. Zwyciężyła Japonka Yuki Ito przed Francuzką Josewybić. Pagnier i Kanadyjką Alexandrią Loutitt. W niedzielę już żadna z Polek nie zdołała awansować nawet do konkursu. Najlepsza tym razem okazała się Pagnier, która objęła prowadzenie w PŚ. Podium uzupełniły Loutitt oraz Norweżka Eirin Maria Kvandal.
W najbliższy weekend panowie rywalizować będą w Klingenthal, natomiast PŚ kobiet powróci za dwa tygodnie w Engelbergu.
WSPÓŁPRACA KAMIL WOLNICKI,
„PRZEGLĄD SPORTOWY” ONET
WYNIKI
[LILLEHAMMER Puchar Świata.
} [ ]
[Konkursy indywidualne mężczyzn – sobota (HS 98): 1.] STEFAN KRAFT (Austria) 296,7 pkt (104 m i 92,5 m); [2.] Andreas Wellinger (Niemcy) 291,7 (99 i 92); [3.] Daniel Tschofenig (Austria) 287,3 (97,5 i 94); [4.] Karl Geiger (Niemcy) 284,6 (97 i 96,5); [5.] Manuel Fettner (Austria) 283,8 (98 i 92,5); [6.] Pius Paschke (Niemcy) 283,5 (99 i 90); [7.] Jan Hörl (Austria) 282 (97 i 96,5); [8.] Anže Lanišek (Słowenia) 278,8 (94 i 93,5); [9.] Stephan Leyhe (Niemcy) 278,3 (98 i 94,5); [10.] Marius Lindvik (Norwegia) 275,8 (97 i 91)... [23. Paweł Wąsek] 258,4 (95 i 90,5); [24. Piotr Żyła] 257,7 (90 i 93); [28. Kamil Stoch] 246,8 (95,5 i 85); [33. Dawid Kubacki] 121,3 (87); [41. Aleksander Zniszczoł] 116,9 (92).
[Niedziela (HS 140): 1.] KRAFT 141,5); [2.] Wellinger 312,3 (135 i 143); [3.] Hörl 311,3 (139 i 137,5); [4.] Geiger 308,7 (136,5 i 139); [5.] Ryoyu Kobayashi (Japonia) 299,9 (133 i 143); [6.] Lindvik 298,1 (129 i 138,5); [7.] Paschke 295,7 (139 i 140); [8.] Fettner 295,3 (131 i 137,5); [9.] Michael Hayböck (Austria) 294,3 (130,5 i 139,5); [10.] Peter Prevc (Słowenia) 287,8 (125,5 i 140)...[22. Kubacki] 256,9 (120,5 i 128); [25. Żyła] 254,6 (120,5 i 126); [33. Zniszczoł] 113 (116,5); [37. Stoch] 11,3 (118); [50. Wąsek] nie wystartował.
[Konkursy indywidualne kobiet – sobota] [(HS 98): 1.] YUKI ITO (Japonia) 244,6 (90,5 i 94); [2.] Josephine Pagnier (Francja) 242,7 (92 i 92,5); [3.] Alexandria Loutitt (Kanada) 241,6 (96 i 88,5); [4.] Eirin Maria Kvandal 240,3 (96 i 92); [5.] Anna Odine Stroem (obie Norwegia) 229,2 (90,5 i 88); [6.] Marita Kramer (Austria) 229,1 (90 i 88,5); [7.] Thea Minyan Bjoerseth (Norwegia) 228,4 (89 i 88,5); [8.] Katharina Schmid 227,6 (89,5 i 91); [9.] Anna Rupprecht (obie Niemcy) 227 (89,5 i 87); [10.] Nika Prevc (Słowenia) 225,5 (92 i 86)...[39. Anna Twardosz] 72 (72,5).
[Niedziela (HS 140): 1.] PAGNIER 272,4 (140,5 i 134,5); [2.] Loutitt 267,5 (139,5 i 135,5); [3.] Kvandal 252,8 (135,5 i 132,5); [4.] Silje Opseth 251,7 (131 i 133,5); [5.] Ema Klinec (Słowenia) 250,7 (133,5 i 127); [6.] Sara Takanashi (Japonia) 245,4 (131 i 132,5); [7.] Y. Ito 241,7 (130 i 127); [8.] K. Schmid 236 (126,5 i 129); [9.] Kramer 233,2 (131 i 122); [10.] Nika Križnar (Słowenia) 233 (129 i 125). [Klasyfikacja generalna PŚ kobiet:]
1. PAGNIER 180 pkt; [2.] Loutitt 140; [3.] Y. Ito 136;
[ ]
[4.] Kvandal 110; [5.] Kramer 69; [5.] Stroem 69; [7.]
K. Schmid 64; [8.] Klinec 63; [9.] Takanashi 62; [10.] Bjoerseth 52. były selekcjoner kadry skoczków, były prezes PZN, poseł na Sejm RP
Po konkursach w Ruce nie należało spodziewać się żadnej rewolucyjnej zmiany. W Lillehammer widziałem poprawę w technice polskich skoczków. A mówię o poprawie, bo widziałem, że lepiej zachowują się na progu. Trzeba poczekać jeszcze dwa, może trzy tygodnie, czyli bliżej Turnieju Czterech Skoczni, bo jeśli chodzi o słaby początek… W Ruce brakowało dynamiki i to było bardzo widoczne. To z kolei znaczy, że coś się stało w treningu, zawodnicy prawdopodobnie pracowali nad motoryką do samego startu sezonu i nie ma świeżości. To powinno jednak zaprocentować w dalszej części sezonu. A na razie działa to tak, że kiedy nie ma dynamiki, to idą za tym kolejne błędy techniczne, bo skoczek stara się za wszelką cenę nadrobić braki. Efektem są bliższe odległości. Na razie próby naszych zawodników są poniżej ich poziomu, ale wrócą do lepszego skakania. Niemcy i Austriacy skaczą na pełnym gazie. Widać u nich błysk, ale… kiedy ktoś tak zaczyna sezon całą grupą, to zaraz zapala mi się lampka ostrzegawcza i zastanawiam się, jak długo będą w stanie utrzymać formę. Przed wszystkimi wciąż cztery miesiące skakania.
ROZMAWIAŁ KAW („PS” ONET)