Chcemy uciekać!
Wszyscy dostają połowę wynagrodzenia co jakiś czas. Zaległości w płatnościach są coraz mniejsze – mówi
PRZEMYSŁAW OLSZEWIK: Jak duży wpływ na pana decyzję o powrocie do Arki miał fakt, że trenerem w Gdyni został Wojciech Łobodziński? Mieliście okazję współpracować w Miedzi Legnica.
OLAF KOBACKI: Nie miało to dużego wpływu. I tak miałem wracać do Gdyni. To czysty przypadek, że nasze drogi znowu się skrzyżowały. Już wcześniej rozmawiałem z zarządem, że po zakończeniu wypożyczenia wracam.
Jakie wtedy zrobił na panu wrażenie jego warsztat? Trener Łobodziński stara się, żeby na każdym treningu jak najwięcej ćwiczeń wykonywać z piłką przy nodze. Nie ma biegania dla biegania. Jeżeli już są jakieś przebieżki, to właśnie z piłką przy nodze. Tak samo było w okresie przygotowawczym i – jak widać – daje to efekty. Jak dużo zmieniło się w Arce, gdy porówna się drużynę, z którą przegrywał pan baraże, z tą obecną? Część zawodników odeszła, jakaś grupka z tamtego zespołu została. Młodzi zawodnicy, którzy wchodzili do zespołu, się rozwinęli. Ci, którzy byli na wypożyczeniach, też wrócili z większą jakością. Gdybyśmy mieli to określić na ten moment, to tabela ligowa, w której znajdujemy się na szczycie, pokazuje, że jesteśmy lepsi niż wtedy.
Grał pan na kilku pozycjach w tej rundzie. Jaka jest optymalna, gdyby mógł pan sam zadecydować?
W taktyce 3-4-3 grałem jako dziesiątka ustawiona bliżej lewej strony. Po zmianie grałem na lewym skrzydle, chyba że wymagała tego sytuacja w meczu, to zmieniałem stronę boiska. Ale to były jedyne zmiany. Większość czasu grałem na swojej optymalnej pozycji, czyli lewym skrzydle i to właśnie tam się najlepiej czuję.
Zmiana ustawienia z trójki na czwórkę obrońców okazała się dla was punktem zwrotnym w tej rundzie. Dla zawodników ofensywnych była to rewolucja? Nazwałbym to bardziej ewolucją niż rewolucją. W zależności od ustawienia trzeba się trochę inaczej ustawiać w defensywie. Wydaje mi się, że dzięki tej zmianie mamy więcej zawodników zaangażowanych w grę ofensywną. Piłkarze, którzy w poprzednim systemie grali jako dziesiątki, są teraz ustawieni znacznie wyżej i szerzej. Do gry z kontrataku przy niskiej lub średniej obronie jest to znakomite rozwiązanie. Pana forma strzelecka też potwierdza, że zmiany w taktyce były dobre dla wszystkich formacji.
To prawda. Od początku sezonu bardzo dobrze się czuję. Kiedy grałem na dziesiątce, też uważam, że było bardzo dobrze. Zmiana ustawienia pozytywnie na nas wpłynęła, bo więcej zawodników gra teraz na swoich nominalnych pozycjach.
Trener Łobodziński mówił, że stara się w was zaszczepić radość z bronienia. Widzi pan u siebie przypływ tej radości po każdym wykonanym wślizgu? Przede wszystkim w defensywie każdy daje z siebie sto procent. Nie ma odpuszczania. Zdajemy sobie sprawę, że krytyczne momenty są po odbiorze lub stracie piłki. Wtedy trzeba odpowiednio nastawić się na atakowanie lub bronienie. Odrobiliśmy lekcje względem początku sezonu i obecna organizacja gry dobrze nam wychodzi. Zgodzę się, że wszczepienie radości z bronienia było pomocne, jednak bardziej po interwencji cieszy to, że możemy ruszyć do ataku. Na tym powinniśmy się skupiać.
Jak długo trwało świętowanie wygranej w derbach Trójmiasta?
Niezbyt długo. Dzień po meczu, kiedy mieliśmy czas na regenerację, mogliśmy się trochę pocieszyć, ale potem trzeba było się skupić na przygotowaniach do kolejnego meczu. Wiadomo, że było to szczególne zwycięstwo, ale nie można go zbyt długo celebrować.
Piłkarze mają dwie teorie. Jedna mówi, że łatwiej jest gonić rywali, druga, że łatwiej im uciekać. Jak pan odbiera bycie liderem tabeli?
Myślę, że dla każdego zespołu znacznie lepiej jest być na pozycji lidera niż poza miejscem barażowym, jak to wyglądało dwa lata temu, kiedy pierwszy raz byłem w Arce. Nie ma jednak mowy o rozluźnieniu. Jesteśmy skoncentrowani, chcemy dalej wygrywać. Zaliczyliśmy potknięcie w Katowicach – tak trzeba to nazwać, bo mieliśmy tam okazje do zdobycia kolejnych bramek. Takie mecze jednak też się zdarzają. Najważniejsze, że punktujemy, podczas gdy bezpośredni rywale tracą.
Jako jeden z nielicznych w kadrze Arki zna pan smak Ekstraklasy. Patrząc na waszą dyspozycję i kadrę, ma pan przekonanie, że wypadlibyście lepiej niż np. ŁKS? Osobiście mam podobne doświadczenia z Ekstraklasy co ŁKS. Dużo zależy od tego, jak po ewentualnym awansie drużyna byłaby budowana. W każdej potrzebne są wzmocnienia. Nawet jedynie po to, żeby wzmocnić rywalizację na poszczególnych pozycjach. Niekoniecznie, aby kogoś zastąpić. Chodzi o to, by zawodnik, który wychodzi w podstawowym składzie, czuł na plecach oddech konkurenta do gry. Kiedy tak jest, człowiek wspina się na wyżyny umiejętności, aby się dalej rozwijać. Myślę, że nasz zespół także czekają takie wzmocnienia. Zostały wam jeszcze dwa ligowe spotkania z Bruk-betem i Górnikiem. Macie świadomość, że mogą być kluczowe, bo to rywale w walce o czołowe pozycje? Każdy mecz jest kluczowy, aby utrzymać naszą pozycję. Musimy zrobić wszystko, żeby nie dać się dogonić i zbudować jak największą zaliczkę przed zimą. Łatwiej się startuje do rundy wiosennej, kiedy jest większy zapas punktowy nad drugim zespołem.
Od początku rundy wokół Arki było zamieszanie. Śledził pan konflikt właścicielski i jego kolejne wątki?
Każdy z piłkarzy śledził. To normalne. Tak jak każdy kibic interesuje się sytuacją firmy, w której pracuje, tak my interesowaliśmy się losami klubu. Wiemy, że w całą sytuację zamieszanych jest kilka osób i nam jako piłkarzom trudno jest przewidywać, jak to wszystko się zakończy. Trochę czasu pewnie jeszcze upłynie, zanim cały proces zmiany właścicielskiej się zakończy, ale my musimy skupić się na grze.
Ile prawdy było w tym, że choć działacze zapewniali, że zawodnicy dostali we wrześniu połowę wynagrodzenia, to byli też tacy, którzy dostali mniej?
Z tego, co wiem, wszyscy dostają połowę wynagrodzenia co jakiś czas. Zaległości w płatnościach są coraz mniejsze. Klub stara się wyjść z tej sytuacji z podniesioną głową. Po zakończeniu bojkotu i po pojawieniu się kibiców na stadionie, co polepszyło stan finansów, część zaległości została nam wypłacona. Dla nas był to dobry sygnał. Jednak co by się nie działo i tak będziemy robić swoje.
Ktoś z wami wcześniej ustalał te cięcia i pytał o zgodę na opóźnienia?
Tak. Odbyliśmy rozmowy na ten temat. Nie chciałbym zdradzać więcej szczegółów.
Na dziś dalej są opóźnienia w wypłatach?
Są opóźnienia. Większe zaległości są regulowane, ale inne pozostają. Na szczęście coraz mniejsze, ale są.
Miał pan okazję grać przy pełnych trybunach podczas pierwszego pobytu w Gdyni i podczas bojkotu. Ile prawdy jest w krążących teoriach, że presja trybun miała wpływ na wasze wyniki u siebie? Trzeba skupić się na wsparciu. To nas buduje. Są gorsze momenty, ale najważniejsze, żeby wtedy, kiedy łapiemy zadyszkę, najbardziej nas wspierali. Na boisku chcemy zaangażowaniem odpłacić się za ich doping oraz wyjazdy. Mocno to doceniamy.
Wygląda na to, że wszystko, co najgorsze, już za Arką. Wraca normalność na każdym szczeblu. Jak to na was oddziałuje?
Nie myślimy o tym. Chcemy kontynuować naszą serię już nie meczów wygranych, a tych bez porażki. Remis z GKS zabrał nam dziesiątą wygraną z rzędu. Szkoda, bo dwucyfrowa liczba ładnie by wyglądała. Wyciągnęliśmy odpowiednie wnioski. Warunki atmosferyczne były specyficzne, ale nawet w takich w kolejnych meczach będziemy robić swoje.