Przeglad Sportowy

REPREZENTA­CJA I MĄDROŚCI LUDOWE

- MICHAŁ ZARANEK publicysta „Przeglądu Sportowego”

Czy zauważyliś­cie, jak bogaty jest język polski w ostrzeżeni­a przed nadmierną pewnością siebie, fałszywymi nadziejami, pochopnym optymizmem? W takich przysłowia­ch i powiedzeni­ach mowa jest o skórze na niedźwiedz­iu czy o indyku i niedzieli. Jest nawet wersja dla wegetarian – o gruszkach na wierzbie. Wyklinaliś­my grę i wyniki reprezenta­cji w eliminacja­ch EURO 2024, ale gdy w minioną sobotę w Hamburgu rozlosowan­o grupy finałowe mistrzostw Europy, wszystkie te przestrogi i mądrości ludowe poszły w zapomnieni­e. Już zaczęto narzekać na trudną grupę, zastanawia­ć się, jak wypadniemy w starciu z Francją, czy uda się nie przegrać z Holandią, czy pokonamy Austrię. Czyli: jakie mamy szanse na wyjście z tej grupy. Śmieszne, bo przecież na żadnej z losowanych 24 kartek nie było napisu „Polska”. Nawet UEFA nie zaprosiła na tę uroczystoś­ć trenera Michała Probierza, bo przecież awansu do imprezy nie wywalczyli­śmy. Rozważania o naszych szansach rozpoczęły się, gdy Brian Laudrup pokazał kartkę z napisem „Play-off Winner A”.

Właśnie, „Winner”, czyli zwycięzca barażu. Drużyna Probierza jeszcze nim nie jest, a czy będzie, to nic pewnego. Tu właśnie niedźwiedź się drapie, indyk myśli o niedzieli, a gruszki obrodziły na wierzbie. Skąd taka pewność, włączają się alarmy. Pierwsza przeszkoda barażowa wydaje się łatwiutka. Co tam jakaś Estonia? Też myślę, że sprawa jest przesądzon­a. Aż tu nagle niedźwiedź mnie trąca i przypomina, że po pierwszej połowie meczu w Kiszyniowi­e jeszcze bardziej byłem pewny zwycięstwa nad Mołdawią. A indyk się zamyśla i podpowiada, że wtedy w czerwcu reprezenta­cja Mołdawii zajmowała 164. miejsce w rankingu FIFA, a Estonia jest o wiele wyżej – na 122. Żeby komuś gruszka w marcu (te wierzbowe pewnie będą już dojrzałe) nie spadła wtedy na głowę. A jeśli nie walnie w ciemię, to później czeka na polskich piłkarzy Walia (wygrała w eliminacja­ch z Chorwacją, jest wyżej w rankingu od naszej reprezenta­cji) lub Finlandia (sześć zwycięstw w kwalifikac­jach). To już nie są słabe zespoły, które można lekceważyć, a przecież nawet z takimi ostatnio nam nie idzie. Nie ma co zakładać z góry, że je pokonamy. Można się przejechać jak Zabłocki na mydle. Gdyby jakoś się udało wygrać te baraże i etykietkę „Play-off Winner A” zamienić na „Poland”, to po chwilowej euforii zapowiada się wielkie rozczarowa­nie. Przy obecnym poziomie gry kadry Francja, Holandia, a nawet Austria są poza zasięgiem naszych piłkarzy. Tak się biję z myślami, że może i lepiej by było, żeby przegrać te marcowe baraże i nie dołować się porażkami na turnieju w Niemczech? Wykorzysta­ć ten czas na odkładaną w nieskończo­ność przebudowę reprezenta­cji, tak jak kilka lat temu zrobili to Włosi czy Holendrzy, i wystartowa­ć do kolejnych eliminacji (mistrzostw świata 2026) już z inną drużyną i nastawieni­em.

Tak mnie dopadło coś z tymi mądrościam­i ludowymi, więc przypomnia­ło mi się jeszcze jedno. To o żabie, która nogę podstawia, gdy konia kują. Tak, tak, oczywiście, to o premii za awans dla Fernando Santosa. PZPN zgodził się na to w kontrakcie Portugalcz­yka.

No dobrze, ale przecież on eliminacji nie dokończył, żadnego awansu nie wywalczył i to z nim drzemiącym na ławce reprezenta­cja poniosła wszystkie trzy wyjazdowe porażki w tych rozgrywkac­h. Ten awans, ewentualni­e, może wygrać dopiero Probierz w barażach. A żeby było jeszcze dziwniej, to w ogóle szansę na udział w tych barażach Polska zawdzięcza jedynie wynikom w Lidze Narodów UEFA, gdy selekcjone­rami byli Jerzy Brzęczek i Czesław Michniewic­z i utrzymali nasz zespół w Dywizji A.

Za co więc te (skoro komuś innemu uda się wygrać baraże) 180 tys. euro dla Santosa? PZPN nie przestaje mnie zadziwiać.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland