Co się dzieje z gwiazdą Lecha?
Kolejorz przegrał drugi raz z rzędu u siebie, a Filip Marchwiński jest w fatalnej formie.
Choć na początku sezonu notował znakomite występy, gra Filipa Marchwińskiego w ostatnich tygodniach wygląda bardzo źle. Młodzieżowiec jest w gronie tych, którzy w pewnym momencie mogą zostać sprzedani przez klub na Zachód za znakomite pieniądze. Młody wiek to atut Marchwińskiego, ale aktualnie nie idzie za tym dyspozycja na boisku. Z nią jest coraz gorzej.
Trener John van den Brom ma jednak problem na pozycji numer 10. Klasyczny zmiennik Marchwińskiego, Afonso Sousa, opuścił już kilka spotkań w tym sezonie, a gdy wrócił do pełni sił, także gra poniżej oczekiwań. Sousa nie pokazał niczego w rywalizacji z Piastem (0:1), a otrzymał od Holendra ponad 30 minut szansy. Niewykluczone, że jeśli 21-latek oraz Portugalczyk nie poprawią swojej dyspozycji, holenderski szkoleniowiec będzie musiał przemodelować linię ofensywnych pomocników. Ali Gholizadeh mógłby zostać przesunięty na pozycję numer 10, a Bośniak Dino Hotić zająć miejsce na prawym skrzydle, czyli tam, gdzie lubi grać najbardziej. W takim przypadku Marchwiński i Sousa wylądowaliby na ławce rezerwowych.
W 18. kolejce do Poznania przyjechał Piast, który przed niedzielnym meczem ostatni raz pokonał Lecha 4,5 roku temu, a na Bułgarskiej udało mu się to tylko raz – ponad 8 lat temu (23 sierpnia 2015 roku), gdy Lech pod batutą Macieja Skorży był w fatalnej formie. W sumie Piast zanotował 10 spotkań z rzędu bez zwycięstwa nad Kolejorzem. Jednak kielczanie od 2,5 miesiąca nie przegrali meczu.
Lech po raz kolejny zagrał słabo, zawodziło pierwsze tempo. Złych wyborów dokonywali Gholizadeh oraz Marchwiński, notowali też wiele strat, z kolei Mikael Ishak zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału. Widoczny był brak precyzji i konkretnego pomysłu na ataki ofensywne. Niewykorzystane sytuacje zemściły się w drugiej połowie. Gliwiczanie skutecznie bronili się przed atakami gospodarzy, ale też sami próbowali szczęścia, co zaowocowało pod koniec spotkania, gdy Ishak w polu karnym sfaulował Tomaša Huka, a jedenastkę na gola zamienił Patryk Dziczek. Van den Brom ma problem. Nie wykorzystuje w pełni potencjału swojego zespołu, trudno wskazać choć jednego zawodnika, który jest dobrej formie. Odpowiedzialność za wyniki w ostatnich miesiącach spoczywała głównie na ofensywnych pomocnikach, którzy skutecznie zastępowali niedysponowanego Ishaka. Dziś Szwed gra w kratkę, a spośród zawodników grających za jego plecami nie zawodzi jedynie Kristoffer Velde. Zamiast biegać co kilka minut w kierunku sędziego Karola Arysa, warto mieć plan na mecz i pokazywać jakość na boisku. A tego Lech nie pokazuje.
CEZARY KOLASA