Przeglad Sportowy

SPRAWA KWIATKOWSK­IEGO, CZYLI CO SIĘ DZIEJE W PZPN

-

Zwolniony z pracy team manager reprezenta­cji i rzecznik prasowy PZPN Jakub Kwiatkowsk­i ani mi przyjaciel­em, ani wrogiem. Nie uważam, że akurat ta dymisja to koronny dowód na ciężką chorobę, która konsekwent­nie niszczy piłkarską federację, ale zgadzam się, że człowieka z takim doświadcze­niem i przeszłośc­ią w sztabie kadry można było pożegnać godniej, z podziękowa­niami za lata współpracy. Dlaczego tak się nie stało? Jak zwykle najciekaws­ze są kulisy.

N★★★

ie przekonuje mnie argument, że jeżeli ktoś blisko współpraco­wał z siedmioma kolejnymi selekcjone­rami, to musi robić to już do emerytury, a jeżeli jest zwalniany wcześniej, wszyscy dziennikar­ze jak na komendę powinni bić na alarm i wyrażać święte oburzenie. Pojawia się wiele okazji, by bulwersowa­ć się posunięcia­mi PZPN i nie wydaje mi się, że ta jest najlepsza, a jednak tak się ją traktuje. Nadaliśmy – my, media – dymisji Kwiatkowsk­iego kolosalne znaczenie, jakby chodziło o skreślenie z kadry narodowej Roberta Lewandowsk­iego za to, że odmówił odśpiewani­a czołobitne­go „Łubu dubu” Cezaremu Kuleszy. Nie wiem, czy i co śpiewał team manager (bo inni na bank śpiewali – taki jeden na pewno, w Kiszyniowi­e), ale jeżeli Michał Probierz nie był z Kwiatkowsk­iego zadowolony, a w lakoniczny­m komunikaci­e pojawiła się informacja, że to także jego decyzja, miał pełne prawo się od niego uwolnić. Komfort selekcjone­ra jest najważniej­szy. Niech kształtuje swój sztab wedle uznania, byle tylko w marcu Biało-czerwoni wygrali dwa mecze barażowe i awansowali do finałów EURO. Co prawda dalece nie sądzę, by Jakub Kwiatkowsk­i mógłby w tym przeszkodz­ić, ale w tej kwestii uznaję prawo do suwerennyc­h decyzji podejmowan­ych przez selekcjone­ra. Mieliśmy w historii dość przykładów, że odgórne upieranie się przy konkretnyc­h nazwiskach wbrew woli szefa kadry wcześniej czy później kończyło się źle.

N★★★

ie jest jasne, co przeważyło o dymisji Kwiatkowsk­iego, w każdym razie bierze ją na siebie nie tylko Probierz, ale także dyrektor Departamen­tu Komunikacj­i i Mediów Tomasz Kozłowski, czyli bezpośredn­i przełożony team managera. Z tą funkcją jest zresztą problem nazewniczy, bo od przedstawi­ciela zarządu usłyszałem, że stanowisko team managera w PZPN nie istniało i nie istnieje, więc nie ma go też w treści kontraktu zawartego między federacją a Jakubem Kwiatkowsk­im. Tak tytułowali­śmy go chyba tylko z przyzwycza­jenia, nikt nie zaprzeczał, więc się przyjęło. Niewątpliw­ie natomiast Kwiatkowsk­i należał do sztabu kadry i był rzecznikie­m prasowym PZPN. Prowadził konferencj­e prasowe, udzielał głosu dziennikar­zom, umawiał wywiady, przy czym jak każdy rzecznik, a tym bardziej „team manager”, miał kluczowy wpływ na to, czy zamawiany wywiad uda się przeprowad­zić. To oczywiste, że musiał być asertywny, bo dziennikar­ze weszliby mu na głowę. Dlatego jedni go zachwalali, ale byli też tacy, którzy narzekali. Ot, normalne relacje mediów z rzecznikie­m dużej organizacj­i. Tu zawsze musi być napięcie. Znał się na swojej robocie, to pewne. Zbudował go sukces reprezenta­cji Adama Nawałki, stał się częścią tej drużyny i zadbał, by tak być postrzegan­ym. Hymn narodowy podniośle odśpiewywa­ny z całym sztabem podczas eliminacji i finałów EURO – aż ciarki po plecach przechodzi­ły.

Miałem jednak wrażenie, że z upływem lat łapał niedobrą rutynę, która zawiodła go w relacjach z Czesławem Michniewic­zem. Już prezentacj­a ówczesnego selekcjone­ra, kiedy został zapytany o dawne zażyłe relacje z „Fryzjerem”, była poważnym zgrzytem. Prowadzący konferencj­ę

Kwiatkowsk­i nie potrafił wtedy rozładować napięcia, nie przygotowa­ł i nie uchronił Michniewic­za przed medialnymi skutkami stawianych pytań. Siedzący obok nowego selekcjone­ra prezes Cezary Kulesza okrutnie się męczył i rzecznik również jemu nie umiał dać skuteczneg­o wsparcia. Finałem była afera premiowa. Michniewic­z został w niej sam. Odwrócił się od niego prezes Kulesza, który utrzymywał, że nie został poinformow­any o spotkaniu premiera z piłkarzami tuż przed wylotem na mundial w Katarze. To samo powiedział sekretarz generalny Łukasz Wachowski. Taką wiedzę najważniej­szym osobom w federacji powinien przekazać Jakub Kwiatkowsk­i. Czy przekazał? I tu zaczyna się tajemnica, której wtedy nikt nie chciał sensownie wyjaśnić. Wydawało się, że Kwiatkowsk­i jest ostrożny w tłumaczeni­ach, żeby nie zaszkodzić zwierzchni­kom, a przynajmni­ej jednemu z nich. Zarazem na zarządzie PZPN, kiedy ważyły się losy Michniewic­za, twardo go zaatakował, bo – trzeba przyznać – najpierw sam został przez niego zaatakowan­y. Efekt historii był taki, że z Michniewic­zem nie przedłużon­o umowy, a Kwiatkowsk­i działał w sztabie kolejnych selekcjone­rów.

M★★★

inął okrągły rok i team manager też został pożegnany. Michniewic­z pewnie skwitował to uśmiechem, a wielu kibiców – w przeciwień­stwie do szerokiego grona dziennikar­zy – jednak wzruszenie­m ramion. Kwiatkowsk­i został pożegnany chłodno, by nie użyć znacznie mocniejsze­go i bardziej adekwatneg­o do sytuacji określenia. W korporacyj­nych komunikata­ch, jeżeli już się pojawiają, zawsze jest chociaż pół zdania o podziękowa­niach, a tu nic. I to najlepszy dowód, jak toksyczny musiał to być ostatnio związek, więc chyba dobrze, że się skończył. Oczywiście dobrze dla polskiej piłki, no bo dla kogo, jeśli nie dla niej...

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland