LECH? MOJA OPINIA SIĘ NIE ZMIENIA
Jesteśmy na półmetku sezonu, więc możemy powoli zacząć podsumowanie. Wielkie gratulacje dla trenerów Jacka Magiery i Adriana Siemieńca za miejsca ich drużyn w tabeli. O ile w poprzednim sezonie Jagiellonia spokojnie utrzymała się w Ekstraklasie, o tyle Śląsk cudem uratował się przed spadkiem. Teraz obie drużyny są rewelacjami trwającej kampanii. Wrocławianie nie przegrywają, jednak sobotnie spotkanie z Koroną trudno się oglądało. Wydaje mi się, że w wyścigu o mistrzostwo Śląskowi nie starczy pary. Jaga na pewno nie ma ciśnienia, by wywalczyć tytuł czy zagrać w europejskich pucharach. Trener Siemieniec buduje drużynę, która ma dobrze grać w piłkę i w której mają zaistnieć młodzi, utalentowani piłkarze. Z obozu Śląska słyszymy, że jest w nich wielka ochota na mistrzostwo, ale teraz musi przedłużyć kontrakty z kilkoma ważnymi piłkarzami. Zespół trenera Magiery potrzebuje odpoczynku. Jak będzie wiosną? Sam jest ciekaw, choć niespecjalnie mam przekonanie i wiarę, że Śląsk do końca sezonu zdoła utrzymać pozycję lidera. Nie przegrywa meczów, ale także nie kreuje sytuacji. Popatrzmy na wspomniany mecz z Koroną. Rywale z Kielc byli zmęczeni, po 120 minutach gry w środę z Legią w PP oraz po bardzo trudnej, pełnej wrażeń i z wypadkiem w tle podróży do Wrocławia zmierzyli się z gospodarzami, którzy mieli więcej czasu na odpoczynek. Na boisku różnicy nie było. Korona zaprezentowała się jak równorzędny przeciwnik. Śląsk w drugiej połowie przeważał, nie potrafił tego udokumentować. Mam wrażenie, że na koniec sezonu ani Śląsk, ani Jagiellona nie zostaną mistrzem Polski i wcale się nie zdziwię, jeśli oba zespoły nie znajdą się także na podium.
Temat Lecha jest złożony. Po pierwsze: Kolejorz ma bardzo mocną kadrę. Po drugie: życzę im podwójnej korony. Nasz futbol potrzebuje silnych ekip. Po trzecie: moja opinia na temat Johna van den Broma jest niezmienna, znana od wielu miesięcy, więc nie mam zamiaru się tutaj specjalnie powtarzać. John van den Brom nie wykorzystuje potencjału tej drużyny. Ani w 100 procentach, ani nawet w 60. Fakty są takie, że na koniec sezonu można spodziewać się wszystkiego, bo Lech w kryzysie nie jest i całkiem możliwe, że Holender wygra z drużyną mistrzostwo Polski oraz krajowy puchar. Wszystko leży na boisku. Poznaniacy mają duży kapitał ludzki i jakość piłkarską, szczególnie z przodu. Tam, gdzie swoboda, tam Lech czuje się dobrze, ale z kolei tam, gdzie w grę wchodzą zadania taktyczne, pojawia się problem. Były takie rywalizacje, w których Lecha praktycznie nie było. Chodzi mi tu głównie o obronę – i nie w postaci defensorów oraz bramkarza, tylko o cały zespół. W tym aspekcie jest dużo do poprawy i jeżeli lechici to zmienią, śmiało będą mogli myśleć o mistrzostwie.
Różnice punktowe jeszcze nie są duże, wszystko jest możliwe. Legioniści mają szansę zagrać na wiosnę w europejskich pucharach, ale już odpadli z Fortuna Pucharu Polski. I tak jak byłem przekonany przed sezonem, że Legia tę ligę wygra, tak teraz nie mam pojęcia, gdzie drużyna z Warszawy może tę kampanię zakończyć. Niewykluczone, że podzieli los Lecha z poprzedniego sezonu. To byłby kolejny stracony rok, bo pieniądze nie leżą w Lidze Konferencji Europy, tylko dwa piętra wyżej. Miałem wrażenie, że Legia będzie nastawiona na zwycięstwo na krajowym podwórku, co oczywiście jeszcze jest możliwe, a później na walkę o Ligę Mistrzów. Raków pokazał, że da się awansować do Ligi Europy, ale czekamy na Champions League, skoro Ekstraklasa ma się rozwijać. Jesteśmy na niezłym poziomie, potrafimy zapłacić piłkarzom pół miliona euro i więcej za rok gry. Gdy porównamy ze średnimi oraz słabymi ligami europejskimi, to w polskiej powinno się grać przyjemnie w piłkę. Pierwszy krok: faza grupowa Ligi Mistrzów i ciągła poprawa jakości kadrowej w ekstraklasowych zespołach.