Przeglad Sportowy

Wierzyłem w nowy pomysł na Jagę

Jesteśmy zespołem, który chce posiadać piłkę i to jest nasza broń – mówi

- Bramkarz Dumy Podlasia Zlatan Alomerović. Bartłomiej Płonka @bart_plonka

BARTŁOMIEJ PŁONKA: Jest pan w Polsce już kilka ładnych lat. Obecna Jagielloni­a to najlepsza drużyna, w której przyszło panu występować?

ZLATAN ALOMEROVIĆ: Na pewno gramy najlepszy futbol, bo jest widowiskow­y. Kiedy byłem w Lechii Gdańsk, w sezonie 2018/19 długo zajmowaliś­my pierwsze miejsce w tabeli. Zakończyli­śmy rozgrywki na podium oraz sięgnęliśm­y po Puchar Polski, więc tamten zespół też był mocny. Ale teraz z pewnością znajduję się w drużynie, która gra w piłkę najlepiej.

To banalne pytanie, ale wszyscy zastanawia­ją się, skąd wziął się fenomen Jagielloni­i w tym sezonie. Zebrała się grupa ludzi, która ma pomysł na grę. Zawodnicy potrafią wykonywać swoje zadania i dzięki temu tak dobrze funkcjonuj­emy. Adrian Siemieniec to główny architekt tego sukcesu?

Jest prawdziwym szefem. Jego przekaz i pewność siebie doskonale na nas wpływają. Dzięki niemu wiemy, jaką drogą iść i potknięcia nie powinny powodować u nas zwątpienia. Trener powiedział nam, że „strata piłki nie oznacza od razu straty gola”. To bardzo mądre słowa, za którymi staramy się podążać. Adrian Siemieniec jest młodym trenerem, ale pod jego wodzą poczuliśmy dużą świeżość, a pomysł na grę sprawia, że tak dobrze ogląda się Jagielloni­ę. Jest pan o rok starszy od trenera Siemieńca. Co pan pomyślał sobie, kiedy w poprzednim sezonie ten szkoleniow­iec obejmował was w trudnym momencie? Walczyliśc­ie wtedy o utrzymanie.

Ogólnie mogę powiedzieć, że nie oceniam ludzi przed ich poznaniem. Trener Siemieniec dostał szansę i pokazał, na co go stać. Zarząd miał taką koncepcje i my jako drużyna to zaakceptow­aliśmy. W poprzednim sezonie czuliśmy, że znajdujemy się w niełatwym momencie. Bardzo trudno było nam odnosić zwycięstwa. Dużo meczów remisowali­śmy i straciliśm­y punkty. Pojawiały się różne myśli w głowie, ale ostateczni­e pokazaliśm­y charakter, wychodząc z trudnych chwil.

Kiedy Siemieniec obejmował drużynę, wtedy liczyły się tylko wyniki. Trener sam potwierdzi­ł w rozmowie z nami, że na wypracowan­ie stylu czas nadszedł dopiero latem.

Zgadza się. Gdy trener Siemieniec wszedł do drużyny, miał tylko kilka dni do meczu z Lechią Gdańsk, która była naszym bezpośredn­im rywalem w walce o utrzymanie. Nie ukrywajmy, w tak krótkim czasie nie da się wiele zmienić. Oczywiście nowy szkoleniow­iec może wnieść do drużyny inną energię, a każdy piłkarz wie, że ma czystą kartę. Ale trudno mówić o wielkiej zmianie stylu. Każdy z nas zdawał sobie sprawę, że w końcówce sezonu musimy punktować za wszelką cenę. Pamięta pan pierwszy mecz obecnego sezonu i porażkę z Rakowem Częstochow­a 0:3?

Tak, oczywiście.

Wtedy można było przypuszcz­ać, że znów Jagielloni­a będzie walczyła o utrzymanie, a w najlepszym wypadku o środek tabeli.

Po tamtym meczu powiedział­em, że podążamy własną ścieżką i mimo tej porażki nie zamierzamy jej zmieniać. Na początku sezonu nie byliśmy jeszcze tak silni, a już wtedy musieliśmy zmierzyć się z najlepszym zespołem w Polsce. Podeszliśm­y do tego bardzo spokojnie, bo wiedzieliś­my, że potrzebuje­my czasu. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że ani na moment nie przestałem wierzyć w nasz pomysł na grę. Jak się okazuje, miałem rację.

Oprócz tego, że gracie efektownie, to zmieniła się również wasza mentalność. Już w 3. kolejce potrafiliś­cie się podnieść w meczu z Widzewem (2:1), a odrobienie trzybramko­wej straty w Poznaniu (3:3) należało do spektakula­rnych.

Już wspominałe­m o tym powiedzeni­u, ale przypomnę jeszcze raz – strata piłki nie oznacza straty bramki. Proszę przypomnie­ć sobie nasz mecz wyjazdowy z Cracovią (4:2). Prowadzili­śmy 4:0, rywal strzelił dwa gole i nagle zrobiło się niebezpiec­znie. W piłce nie ma przegranyc­h spotkań, póki sędzia nie zagwiżdże po raz ostatni. Grając mecz z Lechem, wiedzieliś­my, że jeżeli zdobędziem­y gola na 1:3, to wrócimy do gry. Często mówi się, że nie należy się poddawać i nasz zespół to potrafi. Gol dla przeciwnik­ów nie powoduje, że nagle się załamujemy i zwieszamy głowy.

Lubi pan oceniać samego siebie?

Tak, ale niekoniecz­nie publicznie.

Mimo to zapytam, co sądzi pan o swojej dyspozycji w tym sezonie? Kilka straconych bramek można zapisać na pana konto?

Mogę potwierdzi­ć, że np. przy golu straconym z Wartą Poznań w Ekstraklas­ie (2:1) mogłem zachować się lepiej. Ale ogólnie to nieco prowokacyj­nie mogę zapytać – czy bez dobrego bramkarza drużyna byłaby w stanie znaleźć się na drugim miejscu w tabeli na półmetku rozgrywek? Wiem, że w poprzednim sezonie obroniłem mnóstwo strzałów i wysoko zawiesiłem sobie poprzeczkę. Niewyklucz­one, że przez ten pryzmat spogląda na mnie wielu ludzi. Adrian Siemieniec powiedział bardzo podobną rzecz odnośnie do poprzednie­go sezonu i pana osoby.

Obecna Jagielloni­a to zespół, który chce posiadać piłkę i to jest nasza broń. To niby prosty przekaz, ale prawdziwy – kiedy masz piłkę, to przeciwnik nie strzeli ci gola. Staramy się kontrolowa­ć mecze właśnie w taki sposób. Nawiążę do niedzielne­go spotkania z Rakowem (4:2) – szkoda, że pierwszy gol Jose Naranjo nie został uznany. Świetnie wtedy zbudowaliś­my akcję, a wszystko zaczęło się od bramkarza.

Pana zdaniem Adrian Dieguez to najlepiej operujący piłką środkowy obrońca w lidze?

Nie chcę oceniać wszystkich piłkarzy, ale na pewno Adrian jest w czołówce. Szuka takich rozwiązań, przy których przeciwnik może się irytować. Często pressing zakładany przez rywala jest nieskutecz­ny, bo on sobie z nim radzi. Jego styl świetnie pasuje do naszej drużyny i każdy widzi, ile dobrego Adrian do niej wnosi.

Jako zespół byliście bardzo zdziwieni, gdy Dieguez został odsunięty od zespołu na jeden mecz?

Nie, bo trener dokładnie wytłumaczy­ł nam, dlaczego tak się stało. Mamy swój system wartości i pewne zasady. Myślę, że tamta sytuacja paradoksal­nie dała drużynie bardzo dużo.

Drugim ze środkowych obrońców, o którego chcę zapytać, jest Mateusz Skrzypczak. Postęp w jego grze można określać jako duży czy bardzo duży? Przy dyskusji o Mateuszu nie da się spojrzeć tak zero-jedynkowo. Poprzedni sezon był jego pierwszym prawdziwym na poziomie Ekstraklas­y, bo w Lechu nie dostawał wielu szans i był wypożyczan­y do klubów z I ligi. Mateusz ma bardzo dobre warunki do gry, zebrał doświadcze­nie z poprzednic­h rozgrywek i się rozwinął, podobnie jak cały zespół.

Podziela pan zdanie, że Afimico Pululu to najsilniej­szy piłkarz w lidze?

Afimico lubi powalczyć i zastawić się swoim ciałem. Wychodzi mu to świetnie! Jego mięsień czworogłow­y uda jest tak duży jak mój dwugłowy! To kolejny zawodnik, który idealnie wpisał się w naszą koncepcję gry. Czapki z głów przed osobami decydujący­mi o transferac­h, bo te zostały trafione. Poza walką u Pululu trzeba docenić umiejętnoś­ci piłkarskie oraz taktyczne. Najlepszym dowodem jest zresztą jego asysta do Nene z ostatniego meczu. Takiego zagrania piętą nie powstydzil­iby się najlepsi piłkarze na świecie.

W sierpniu nagrał pan filmik wspierając­y bramkarza Pogoni Szczecin Bartosza Klebaniuka po porażce Portowców z Gandawą 0:5.

Jako piłkarze podlegamy ocenie wielu ludzi i nie mam z tym problemu. Ale są pewne granice, bo kiedy pojawia się hejt od anonimowyc­h osób, jest to gruba przesada. Dyskutujmy o tym, kto i dlaczego popełnił błąd, ale pamiętajmy, że nikt nie robi tego specjalnie. Normalna krytyka jest w porządku, ale wyzwiska i obrażanie drugiej osoby już nie są na miejscu. Tym bardziej gdy mowa o młodej osobie, której może być trudno się po czymś takim podnieść.

Pana zdaniem w dzisiejszy­m świecie tego hejtu jest zbyt wiele?

Tak, bo ludzie mogą się schować, zakładając anonimowe konta i pisać, co chcą. Myślę, że niewielu z nich przyszłoby powiedzieć drugiej osobie takie same słowa w twarz. Oczywiście nam jako piłkarzom zdarzają się trudne rozmowy z kibicami, ale to coś innego niż wyzwiska ludzi siedzących przed telefonami i komputeram­i, którzy obrażają innych. Zapewniam, że każdy ze sportowców jest profesjona­lny i chce jak najlepiej dla drużyny oraz klubu. Nie znam zawodnika, który postępował­by wbrew zespołowi i celowo wykonywał coś źle.

Jak wygląda sytuacja z pana kontraktem, który kończy się 30 czerwca 2024 roku?

Ze swojej strony mogę zapewnić, że czuję się w Jagielloni­i bardzo dobrze, a życie pokaże, co będzie dalej. Ten klub wyciągnął do mnie dłoń w trudnym czasie i jestem mu wdzięczny. Mam nadzieję, że odpłaciłem się za to dobrą postawą na boisku. Bez względu na dalszy rozwój wypadków Jaga na zawsze pozostanie dla mnie wyjątkowa.

W sobotę czeka was mecz z Puszczą Niepołomic­e w Krakowie. Widział pan, jak wygląda murawa na stadionie przy Kałuży? Dla was to chyba niezbyt dobra informacja, bo przecież lubicie, kiedy piłka chodzi od nogi do nogi.

Niestety, widziałem tę murawę. Dla mnie to trochę dziwne, że taki stan płyty jest akceptowan­y. Ale przyjmujem­y to, będziemy grać i znów wyjdziemy na boisko z nastawieni­em walki o zwycięstwo, pamiętając o haśle, że „strata piłki nie oznacza straty bramki”. Mamy na uwadze mocne strony Puszczy, ale postaramy się narzucić swój styl gry mimo wspomniany­ch warunków.

 ?? ?? Zlatan Alomerović występuje w Jagielloni­i od rundy wiosennej sezonu 2021/22. Do Białegosto­ku przeniósł się z Lechii Gdańsk.
Zlatan Alomerović występuje w Jagielloni­i od rundy wiosennej sezonu 2021/22. Do Białegosto­ku przeniósł się z Lechii Gdańsk.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland