Mistrz Polski zmarnowałogromną szansę
Raków nie miał szans z głębokimi rezerwami Atalanty. Zespół z Częstochowy w meczu o wszystko zaprezentował się fatalnie i w kiepskim stylu odpadł z pucharów.
Przed rokiem pewny awansu z pierwszego miejsca w Lidze Konferencji Villarreal na ostatni mecz fazy grupowej do Poznania przyjechał nieco eksperymentalnym składem. Lechici postanowili skrzętnie z tego skorzystać, wygrali 3:0 i mogli cieszyć się z pozostania w pucharach na wiosnę. Na podobny scenariusz w stojącej wyżej w hierarchii Lidze Europy liczyli w czwartek piłkarze Rakowa w starciu z Atalantą. Włosi, dla których priorytetem jest w tym momencie poprawa lokaty w Serie A, zdecydowali się w Sosnowcu dać pograć zawodnikom głębokiej rezerwy. W Bergamo trener Gian Piero Gasperini zdecydował się zostawić 13 zawodników, a trzeba jeszcze pamiętać, że kilku piłkarzy było kontuzjowanych.
– Docierały do nas informacje, że ten skład będzie dość mocno zmieniony, ale to dla nas nie jest aż tak istotne. Zawodnicy, którzy mają mniej minut, zrobią wszystko, aby pokazać trenerowi, że warto dać im więcej szans – mówił przed spotkaniem trener Rakowa Dawid Szwarga. – Traktujemy ten mecz jak najważniejszy w karierze – szumnie zapowiadał z kolei jeden z najlepszych i najbardziej doświadczonych w kadrze Rakowa Fran Tudor, ale na zapowiedziach niestety się skończyło.
– Mecz o wszystko. Będziemy dążyć do tego, aby zostawić na boisku zdrowie, ale również zaangażowanie, myślenie i dobry plan taktyczny. Jestem przekonany, że każdy zawodnik zrobi wszystko, ile tylko jest w stanie, aby wygrać. Chcemy dać sobie szansę – wtórował Szwarga, ale Raków tej szansy pozbawił się bardzo szybko, bo po niespełna pół godzinie czwartkowego spotkania. Ten mecz dla zespołu z Częstochowy nie ułożył się jednak jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Na przedmeczowej rozgrzewce kontuzji doznał niestety Milan Rundić, co spowodowało pewne przemeblowanie formacji i wydaje się, że było początkiem nieszczęścia Rakowa. Mistrz Polski zaczął bojaźliwie, niepewnie, a jakby tego było mało, katastrofalny błąd popełnił już w 14. minucie Wła
dysław Koczerhin. Po jego stracie oraz biernej postawie Bogdana Racovitana oraz Adnana Kovačevicia Włochom prowadzenie dał Luis Muriel. Kilkanaście minut później Atalanta kolejny raz zabawiła się z defensywą Rakowa, podwyższając rezultat na 2:0.
W tym momencie sytuacja była już bardzo zła, a to grający głębokimi rezerwami goście byli zdecydowanie bliżsi strzelania kolejnych goli. Raków przegrywał walkę fizyczną, zagrał chyba najgorszy mecz w defensywie w erze Michała Świerczewskiego. Atalanta przyjechała się dobrze bawić, a mistrz Polski był spięty jak nigdy, wręcz sparaliżowany, notował mnóstwo strat na własnej połowie.
Głodny kolejnych goli był Muriel, raz na przeszkodzie stawał mu słupek, w innej sytuacji nie trafił sam na sam z bramkarzem. To młodzi gracze Atalanty mieli być onieśmieleni i wycofani, a grający silnym składem Raków wyglądał długimi fragmentami jak nowicjusz. A przecież był to mecz o wszystko. Ostatnie pół godziny wyglądało nieco lepiej, ale dzieła zniszczenia dokonali Muriel i Charles De Ketelaere. Żal straconej szansy jest tym większy, że w drugim spotkaniu Sporting Lizbona wygrał ze Sturmem Graz 3:0. W praktyce oznaczało to, że długo częstochowianom do awansu brakowało jednej bramki. Cytując klasyka: „Raków wiosną może skupić się na lidze”.