Wisła zalała Kielce
W ostatnim meczu 2023 roku w Orlen Superlidze Industria Kielce przegrała we własnej hali z Orlenem Wisłą Płock 28:29. Sędziowie rozdali aż cztery czerwone kartki.
Czekali, czekali i się wreszcie doczekali. Długie 12 lat trwała seria porażek Nafciarzy w Hali Legionów. Od ostatniego zwycięstwa Wisły w Kielcach (22 maja 2011 roku) minęło prawie 4600 dni, czyli ponad 150 miesięcy. Trochę dużo... Tamtym zwycięstwem 32:30 (13 goli Piotra Chrapkowskiego dla Płocka!) Nafciarze otworzyli sobie drogę do ostatniego dotychczas złotego medalu, potem dwukrotnie triumfowali u siebie i wygrali finał play-off 3–1. Ostatnie środowe spotkanie miało o wiele mniejsze znaczenie, czego nie ukrywał zresztą trener gospodarzy. – Ten mecz o niczym nie zdecyduje. Najważniejsze będzie play-off – mówił przed rozpoczęciem gry Talant Dujszebajew.
Może mydlił oczy, może chciał spuścić trochę powietrza z balona emocji, ale w trakcie spotkania zdecydowanie nie wyglądał na kogoś, kto prowadzi zespół w niezbyt ważnym spotkaniu. Choć czego jak czego, ale akurat energii 55-letniemu trenerowi nigdy nie brakowało. Nie brakowało jej też zawodnikom, którzy od początku zaczęli grać tak, jakby ten mecz jednak miał całkiem spore znaczenie (dla porządku przypomnijmy, że zwycięzca fazy zasadniczej w finale będzie miał drugi i ewentualnie trzeci mecz u siebie). Przez pierwszy kwadrans więcej było bijatyki niż grania, nad czym z różnym skutkiem starali się zapanować sędziowie. Tym razem polscy, szef arbitrów Mirosław Baum chyba zrezygnował na razie z zapraszania na starcia Kielc z Płockiem kolegów z zagranicy.
Dopiero od około 15. minuty zawodnicy obu ekip zaczęli pokazywać, że potrafią nie tylko się lać, ale też grać. W pierwszym elemencie był remis, w drugim górowała Wisła. W dużej mierze dzięki świetnemu Marcelowi Jastrzębskiemu w bramce (42 proc. skut. przed przerwą). Na miarę oczekiwań spisywał się też środkowy Miha Zarabec. Wśród kielczan jak zwykle szalał Alex Dujszebajew. Jak udało nam się dowiedzieć, od przyszłego sezonu Hiszpan nie będzie już sam na prawym rozegraniu. Industrię wzmocni bowiem 24-letni Węgier z Paris Saint-germain Dominik Mathe. To zawodnik innego typu niż Alex – znacznie wyższy i cięższy (201 cm, 108 kg), którego głównym atutem jest rzut z dystansu.
Na razie kielczanie mają z tym elementem kłopot. Choć z bliska też im nie szło. Sytuacja, w której biegnący w kontrze Arkadiusz Moryto z sześciu metrów trafia w poprzeczkę... pustej bramki Wisły to chyba największe kuriozum Superligi w XXI wieku. Strach pomyśleć, co przeżywałby 26-latek, gdyby takie coś zdarzyło mu się w decydującym meczu play-off, który Wisła też wygrałaby jednym golem.
A bramkę na wagę zwycięstwa dla gości zdobył Michał Daszek. Było to jego jedyne trafienie tego dnia, za to uzyskane na takim luzie, jakby ten mecz naprawdę nie miał większego znaczenia.