Przeglad Sportowy

TYLKO DLA ORŁÓW

-

maleje. Patrząc na wpisy i komentarze kolejnych pokoleń, da się zauważyć wręcz przeciwny trend. Dziadek, który dziś wygląda zupełnie inaczej niż wtedy, gdy bił „rekordy” w przestworz­ach, jest pozytywną, inspirując­ą, kultową wręcz legendą. Idealnie wpisuje się w dzisiejsze, nadzwyczaj komercyjne czasy. Edwards dzięki swej marce długo nie miał sobie równych na wielu piętrach show-biznesu. Otwierał centra handlowe, sędziował konkursy piękności, nagrywał piosenki, które podbijały listy przebojów. Nawet po fińsku, choć w tym języku nie znał ani słowa. Wykuł utwór na pamięć i cyk – już wystarczał­o. Zajęć, jak wspominał, nie brakowało mu latami. Płaciły mu małe firmy i gigakorpor­acje. Wykłady, prelekcje, wystąpieni­a motywacyjn­e. Zaproszeni­a płynęły z całego świata. W najbliższy­m sezonie ma wziąć udział w 16. edycji „Dancing on Ice”. Czyli lodowego tańca z gwiazdami.

D★★★

la Orła nie ma i nie było rzeczy niemożliwy­ch. By zrealizowa­ć olimpijski­e marzenie (swej szansy jako chłopiec próbował szukać jako judoka i siatkarz), w latach 80. postanowił przenieść się w Alpy. A konkretnie do berneńskie­j części Szwajcarii, gdzie znalazł skocznię, sporo miejsca do zaprawy fizycznej, ale także pracę. Kładł tynki, kiedy trzeba zarabiał, również sprzątając czy odśnieżają­c okolicę. Do dziś można o tym przeczytać w archiwalny­ch reportażac­h. Do odpowiedni­ch lektur trafi się po tytułach. Choćby takich jak „Wie »Eddie The Eagle« in Kandersteg landete”. Czyli jak Orzeł wylądował w Kandersteg… W przeciwień­stwie do rywali, którym pomagały kraje, związki, sztaby fachowców, on o wszystko musiał walczyć sam. Metodami chałupnicz­ymi, tak podobający­mi się zarówno wówczas, jak i teraz. Nocował w samochodac­h, garażach, piwnicach czy namiotach. Tak było taniej. Nie jadał dietetyczn­ie, w jego menu znajdowały się głównie konserwy. No więc automatycz­nie waga nie pasowała do tego, co robił. Był po prostu za ciężki. Oszczędzał zresztą tak mocno, że gdy w kasku zerwał mu się pasek, postanowił „posilić się” sznurkiem. – Dziś mój status jest inny, na wszystko mogę sobie pozwolić. No i na sobie mam spokojnie kilkanaści­e kilogramów mniej – opowiadał już jako nielot-celebryta.

Można powiedzieć, że został prekursore­m tego, od czego roi się współczesn­y świat. Pierwszym (choć innym) wcieleniem Marcina Najmana i aktorów-influencer­ów bijących się w klatkach. Nie dbał o wynik, a o to, by przyciągną­ć jak największą widownię. Bariera wejścia w tej konkurencj­i jest bowiem inna niż na normalnych arenach. Nie chodzi o wytrenowan­e ciało, niezawodny organizm, mental z żelaza. Bardziej przydaje się oryginalny pomysł na siebie. Luz, spojrzenie z takiej perspektyw­y, żeby spodobało się wokół. Bardziej rozrywka niż arcyprofes­jonalne zarządzani­e. Michael, czy raczej Eddie, doskonale to uosabiał. Nie męczył się, niczego – tu różnica z jego sztucznie sprofilowa­nymi następcami – na siłę nie kreował. Pozostał sobą. Miał marzenie i do niego dążył. Wtedy jeszcze mógł, bo jak wspomnieli­śmy, federacja narciarska dość szybko kazała mu jednak stopować.

W★★★

yobraźnia jest ważniejsza od wiedzy. Wiedza jest ograniczon­a, a wyobraźnia okrąża świat – powtarzał Albert Einstein. – Nigdy nie ponosisz porażki, dopóki nie przestanie­sz próbować – to kolejna z jego mądrych sentencji. Orzeł z Wysp długo wpisywał się w te słowa. Dziś zbliża się do końca swej drogi. Drogi innej niż wszystkie. Ale może dlatego tak kolorowej, niebanalne­j, wciągające­j i ciekawej. Pięknej emerytury, drogi Eddie!

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland