ZDĄŻĄ URATOWA
Polacy nie liczą się w Turnieju Czterech Skoczni, choć w ich postawie można dostrzec delikatną poprawę. Sęk w tym, że kolejne kluczowe imprezy sezonu startują już niebawem.
Wyniki naszych reprezentantów od początku sezonu mocno rozczarowują, tegoroczna edycja Turnieju Czterech Skoczni jest dla nas jedną z najgorszych w XXI wieku, a niemieckie media piszą nawet w kontekście Polaków o „upadku dumnego narodu skoczków narciarskich”. Wszyscy zastanawiają się, jak to możliwe, że po bardzo dobrej poprzedniej zimie nasz zespół dopadł aż tak głęboki kryzys. Biało-czerwoni nie załamują rąk i bardzo intensywnie szukają sposobu, by wrócić na właściwe tory. W ostatnich dniach pojawiły się małe promyczki nadziei, że sytuacja zaczyna się poprawiać, jednak do czołówki nadal nam daleko, a czasu do kluczowych wydarzeń zimy bardzo niewiele.
Forma miała przyjść na turniej
Ostatni konkurs w Innsbrucku był najlepszym występem naszej kadry w tym sezonie, jednak nadal żaden z polskich zawodników nie wskoczył ani razu do czołowej dziesiątki zawodów PŚ. Na półmetku rywalizacji na Bergisel ogromne nadzieje wiązaliśmy z Piotrem Żyłą, który zajmował czwarte miejsce, co było najlepszym indywidualnym wynikiem Polaka od początku sezonu, wliczając nie tylko serie konkursowe, ale również kwalifikacje oraz oficjalne treningi. W finale wiślanin spadł jednak o 10 lokat, a lepszy od niego okazał się Kamil Stoch, który był 11. Po raz pierwszy tej zimy mogliśmy jednak cieszyć się z punktów aż czterech Biało-czerwonych, bo do „30” wdarli się jeszcze Aleksander Zniszczoł oraz Paweł Wąsek. Mówienie o powodach do choćby minimalnego optymizmu po takich wynikach dobrze obrazuje jednak, jakiej zapaści doświadczyła w ostatnim czasie nasza drużyna. Wśród hipotez dotyczących przyczyn kryzysu od początku pojawiał się w mediach wątek ewentualnego błędu w przygotowaniach do sezonu. Przed startem PŚ Thomas Thurnbichler podkreślał, że zależy mu, aby Polacy nieco później weszli na najwyższe obroty, niż miało to miejsce przed rokiem, kiedy po wspaniałym otwarciu przytrafił się wyraźny zjazd w drugiej połowie sezonu. Teraz szczyt formy miał nadejść przed startem TCS. Z tego względu po słabych konkursach w Ruce na koniec listopada podejrzewano, że to efekt ciężkich treningów i Biało-czerwonym brakuje jeszcze świeżości. Przepaść, jaka dzieliła Polaków od czołówki, wskazywała jednak wyraźnie, że sprawy nie potoczyły się według planu nakreślonego przez sztab.
– Niestety, jak nogi nie chodzą tak, jak trzeba, nie ma odpowiedniej mocy parcia w próg skoczni, to pojawiają się też błędy techniczne, ponieważ zawodnik chce tam coś jeszcze nadrobić. Próbuje pomóc sobie np. jakimś ruchem górą, a w ten sposób rozbija tylko ten ruch techniczny – wyjaśniał w studiu Eurosportu podczas konkursu w Innsbrucku były prezes PZN Apoloniusz Tajner. – W tej chwili jest już piąty tydzień od rozpoczęcia PŚ. Jeżeli tam był błąd w przygotowaniach i nasi zawodnicy przystąpili do sezonu zmęczeni, to okres takiej regeneracji i powrót do dobrej dyspozycji fizycznej trwa około 4–6 tygodni. Kiedy jest dobra dyspozycja fizyczna, wtedy znikają błędy techniczne – komentował Tajner.
W kontekście przygotowań sporo uwagi kierowano na ostatni etap przed inauguracją PŚ.
Na początku listopada Polacy polecieli na Cypr, skąd udali się do Lillehammer na pierwsze zajęcia na śniegu. Następne skoki oddali już w oficjalnych treningach i kwalifikacjach w Kuusamo. Sam trener Thurnbichler dość szybko ocenił, że obóz na Cyprze został zorganizowany o tydzień za późno, przez co zawodnicy nie zdążyli złapać tuż przed inauguracją w Ruce odpowiedniego rytmu skoków.
Prezes PZN Adam Małysz niemal od początku sezonu sugerował, że warto rozważyć odpuszczenie któregoś z grudniowych weekendów PŚ na rzecz dodatkowego treningu. Taki scenariusz zastosowano w przypadku Stocha, który zamiast startować w Klingenthal, pojechał na treningi do Eisenerz. Thurnbichler sugerował podobne wyjście również innym zawodnikom, jednak oni propozycję odrzucili.
– Trener myślał o tym, żebym tu nie przyjeżdżał, a ja się uparłem, że chcę przyjechać. Po to się trenuje całe lato, żeby startować w zawodach, a nie żeby teraz sobie jeździć na zgrupowania i na treningi w trakcie sezonu i odpuszczać starty. (...) Przełączając się na treningi z zawodów, niby się coś naprawi, ale później się przyjeżdża na zawody z niewiadomą, jak to się w ogóle sprawdzi – tłumaczył w Klingenthal Kubacki w rozmowie z Eurosportem. Wygląda na to, że taktyka Stocha, sugerowana przez Thurnbichlera i Małysza, przyniosła lepsze efekty. W pierwszych czterech konkursach sezonu skoczek z Zębu punktował tylko raz, gdy był 28. w Lillehammer. Po przerwie na treningi wystąpił w pięciu konkursach i w każdym zdobywał punkty PŚ, a w Innsbrucku otarł się już o czołową
dziesiątkę. Coraz częściej na jego twarzy pojawia się uśmiech, co trudno było dostrzec na przełomie listopada i grudnia. – Mówiłem od początku, że trening jest potrzebny. Nie było go za dużo, ale Kamil cokolwiek miał. Na siłę nie da się nic zrobić. Thomas chciał, żeby zawodnicy odpuścili starty w PŚ w Klingenthal albo w Engelbergu na rzecz dodatkowego treningu, ale nie wszyscy się zgodzili. Uważam, że gdyby wtedy spokojnie potrenowali, inaczej by to teraz wyglądało – stwierdził Małysz w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” Onetem. Kubacki z kolei najlepsze skoki w tym sezonie oddawał dotąd w seriach próbnych lub kwalifikacjach. Od Engelbergu tylko raz zajął w zawodach wyższą pozycję od Stocha, a TCS jest dla niego kompletnie nieudany. W Ga-pa odpadł w serii KO, w Innsbrucku zaś nie awansował nawet do konkursu. – Brakuje mu stabilności. Pozycja dojazdowa nie jest taka, z jakiej znamy Dawida i z jakiej skakał w zeszłym roku. Nie ma z tego pchania, jak wcześniej, błędy się nakładają – ocenił prezes PZN, chociaż zwrócił też uwagę na jeszcze jeden aspekt. – Rozmawiałem też z Thomasem i przyznał, że dwa przeziębienia Dawida, które przyszły jedno po drugim, też bardzo go osłabiły i mają wpływ na obecną sytuację – dodał Małysz.
Uspokoili atmosferę
W ostatnich wypowiedziach Stoch podkreśla zaufanie do sztabu szkoleniowego, co cieszy zwłaszcza w porównaniu do otwarcia sezonu. Podczas weekendu w Ruce pojawiły się spekulacje dotyczące złej atmosfery w naszym zespole, a mocno podsyciły je słowa Stocha i Kubackiego, którzy przed kamerami Eurosportu mówili o braku wiary w pomysł czy też o zbyt dużej liczbie sugestii i przesadnym kombinowaniu członków sztabu. Początkowo słowa te odbierano jako swego rodzaju wotum nieufności wobec trenera Thurnbichlera, z czasem jednak można odnieść wrażenie, że bardziej były kierowane pod adresem jego byłego już asystenta Marca Nölkego.
Od TCS nie jeździ on już z kadrą na zawody. Według dziennikarzy portali sport.tvp.pl oraz sport.pl, którzy poinformowali o odsunięciu Niemca, Nölke miał stracić zaufanie zawodni