Trzech z potrójną zdobyczą
Marcel Ponitka pierwszym od 18 lat Polakiem z triple-double w ekstraklasie. Mamy już pięć takich osiągnięć w tym sezonie.
Marcel Ponitka z Legii Warszawa w spotkaniu z Eneą Stelmetem Zastalem Zielona Góra zdobył triple-double. Na „potrójną” zdobycz polskiego koszykarza w krajowej ekstraklasie czekaliśmy aż osiemnaście lat! Obecny sezon pod względem takich osiągnięć jest naprawdę wyjątkowy – „triple-double” osiągnęło już trzech zawodników, a jeden z nich dokonał tego nawet dwa razy.
A jednak niespodzianka...
Spotkanie Zastal – Legia (71:92) otworzyło rundę rewanżową w Orlen Basket Lidze. Ostatecznie przewaga stołecznego zespołu nie podlegała w nim dyskusji, a jej wygrana właściwie nie stanowi zaskoczenia. Jeśli już coś może wydawać się niespodzianką to fakt, że grająca w tym sezonie bardzo nierówno drużyna z Warszawy odniosła aż tak wysokie zwycięstwo. Więcej punktów dla niej zdobyli Ray Cowels (21) i Michał Kolenda (18), a tyle samo Christian Vital, ale to Marcel Ponitka do swoich piętnastu oczek dodał 11 zbiórek i 10 asyst. – Cieszy dobry wynik indywidualny osiągnięty tutaj w Zielonej Górze. Miło było odwiedzić starte kąty, spotkać znajomych i zagrać dobry mecz – mówił legionista, który klub z Zielonej Góry występował w sezonach 2013/14, 2015/16 oraz w latach 2019–21.
– Ważne dla nas było, aby zacząć nowy rok zwycięstwem. Cieszę się, że wygraliśmy, bo ostatnio gramy w kratkę jako zespół. Zastal to w tej chwili młoda, charakterna drużyna, która podejmuje walkę z każdym. Zagraliśmy konsekwentnie, dzieliśmy się posiadaniem piłki, a wielu z naszych graczy punktowało – oceniał Ponitka, odnosząc się trochę do wcześniejszego o zaledwie kilka dni występu Legii, która w sobotę u siebie przegrała z Polskim Cukrem Lublin 75:92, a w meczu 50 punktów zdobyli dla niej łącznie Aric Holman (30) i Vital (20), natomiast reszta zespołu uzbierała – jak łatwo policzyć – połowę tego dorobku.
Stołeczny zespół dwa zwycięstwa z rzędu po raz ostatni odniósł na przełomie listopada i grudnia, gdy pokonywał MKS Dąbrowa Górnicza i Tauron GTK Gliwice, a później bezdyskusyjnie przegrał u siebie ze Śląskiem, Kingiem i wspomnianym Polskim Cukrem, chociaż w międzyczasie potrafił pokonać na wyjeździe Anwil Włocławek, który wcześniej pozostawał niepokonany w tym sezonie Orlen Basket Ligi.
– Mam swoje przemyślenia dotyczące naszej nierównej gry, ale to nie jest czas i miejsce, by dzielić się nimi z dziennikarzami i kibicami. Zamiast na ocenianiu, wolę się skoncentrować na tym, byśmy tych wahań formy zaczęli wreszcie unikać. Tutaj graliśmy cierpliwie i to okazało się kluczowe. Jeżeli będziemy grali równo, może ugrać coś więcej, bo liga jest w tym roku wyrównana – ocenił z kolei trener Wojciech Kamiński.
Mecz z podwójną zdobyczą dla Zastalu zakończył Geoffrey Groselle, który prawdopodobnie zakończył także swoją drugą w karierze przygodę z zielonogórskim klubem. Amerykanin z polskim paszportem zdobył 21 punktów i miał 14 zbiórek. W poprzednim sezonie Groselle występował w Legii i spisywał się znacznie poniżej oczekiwań. W niektórych spotkaniach prezentował się nawet bardzo słabo, po powrocie do Zielonej Góry odżył i znów stał się niezwykle pożądanym zawodnikiem na rynku transferowym w Polsce.
– Kilka klubów się ze mną ostatnio kontaktowało. Nic jeszcze nie zostało podpisane, ale możliwe, że był to mój ostatni występ w Zastalu – powiedział Groselle, którego nazwisko wiązane jest z Treflem Sopot. Tam pracuje trener Žan Tabak, który w 2020 po raz pierwszy ściągnął Groselle’a do polskiej ligi. Jak podał portal super-basket.pl Amerykanin z polskim paszportem, który w ubiegłym roku pełnił w reprezentacji rolę rezerwowego środkowego w Treflu miałby stać się najlepiej opłacanym koszykarzem polskiej ekstraklasy z zarobkami wynoszącymi 15 tysięcy dolarów miesięcznie. A gdyby Trefl zdołał potwierdzić jego transfer jeszcze w piątek, to Groselle dokonał by unikalnej sztuki – grając w spotkaniu Trefla z Anwilem wystąpiłby w dwóch różnych zespołach w tej samej (w tym przypadku 16.) kolejce ekstraklasy.
Unikalny sezon
Ale obecny sezon jest unikalny pod wieloma względami – tak jak już zaznaczyliśmy – mamy w nim pierwsze od 18 lat „triple-double” w wykonaniu Polaka. Już wcześniej swoją postawą zaskoczył nas Tyler Persons z MKS Dąbrowa Górnicza, który został pierwszym graczem z trzema „triple-double” w jednym sezonie. Najpierw w przegranym przez swój zespół spotkaniu z Legią miał 13 punktów, 12 zbiórek i 15 asyst, później w wygranym starciu z Muszynianką Domelo Sokołem Łańcut uzyskał 15 oczek, 11 zbiórek i 12 asyst, a swoje „polowania” na „triple-double” zamknął w meczu z KGS Arką Gdynia, w którym osiągnął 13 puntów, 10 asyst i 10 zbiórek. Oba te spotkania MKS wygrał. Grupę koszykarzy z triple double w tym sezonie uzupełnia Kadre Gray z Tauron GTK, który w meczu z Treflem miał 11 punktów, 11 zbiórek (wszystkie pod własną tablicą) oraz 10 asyst.