DARZ BÓR Z MARCINEM MOŻDŻONKIEM
za samo nazwisko niczego by nie otrzymał.
Potem oczywiście w sercu pojawiły się pewne wątpliwości natury etycznej. Jako zadeklarowany wegetarianin, który z mięsem rozstał się w czasach szkolnych, prywatnie jestem „tysiące kilometrów” od tego, co firmuje obecnie Marcin Możdżonek. Zwierząt – tych z puszczy, ale także hodowlanych – spożywać już nigdy nie zamierzam. Tyle że to mój i tylko mój wybór. Nie chcę go nikomu narzucać. Żadnych nakazów i zakazów, każdy decyduje za siebie. Dojrzejesz do tego, uznasz, że tak powinieneś, będę gorąco popierał. Masz inne poglądy i spojrzenie na świat, też oczywiście rozumiem. Zdecydowana większość rodaków codziennie z utęsknieniem czeka przecież na schabowego, bitkę, hamburgera czy inny rosół. Ale istnieje też grupa, która chętnie wybiera wyższą jakość i comber z sarny bądź pieczeń z dzika. Swoją drogą gdy na wyprawie rowerowej odwiedziłem Białowieżę, w restauracji ceny takich specjałów przyprawiały o zawrót głowy...
N★★★
ie przyjmuję i absolutnie nie akceptuję jednak hejtu, który w związku z nową funkcją wylał się na byłego zawodnika Skry, ZAKS-Y i Resovii. „50 chłopa z psami kontra łania. Wyrównana rywalizacja, Panie Możdżonek” – zaczęły się na inaugurację grzmoty w sieci. „Pierwszą i najważniejszą zmianą jest odebranie wam broni, bando socjopatów. Potem można pogadać o reszcie” – rozpoczęło się wyliczanie i skandaliczne obrażanie złotego medalisty ME i MŚ. A ja zacząłem się zastanawiać w inną stronę. Krytykujecie, drodzy hipokryci, słowa „jeśli chcę wyżywić rodzinę, to idę do lasu”, to może najpierw odrobinę wnikliwiej sami je przeanalizujcie. Przypomnijcie sobie choćby „mamo/ tato/córciu/synku, lecę po karkówkę do
Biedronki”. Nie mają aby wspólnego mianownika? W naturze, zakładam, zwierzę żyje w miarę szczęśliwe i umiera od szybkiej kuli. Świnię tymczasem tuczy się w chlewie, nieba ona raczej nigdy nie zobaczy, na koniec zaś męczy się ją jeszcze w drodze do rzeźni. 90 procent Polaków, jeśli nie więcej, to wciąż, zdaje się, obywatele jak najbardziej mięsożerni. O czym doskonale świadczą pełne lodówki w marketach. No więc jeśli teraz „jedziecie” tak na ostro, to wpierw sami pokażcie klasę. Odstawcie, proszę, wasze pełne mięsiwa talerze. Koniec z normalnymi obiadkami, szynkami, kiełbaskami i tak dalej. Dacie radę? Novak Djoković potrafił. Hubert Hurkacz też. Podziwiam. Są weganami, osiągają gigantyczne zwycięstwa, wykorzystują mnóstwo „czystego” paliwa w jednej z najbardziej wymagających dyscyplin sportu, jaką stał się tenis. Uznali, że to się im opłaci. Ale jednocześnie nie słyszałem, by czegokolwiek zabraniali. Wręcz przeciwnie. Zachęcają, promują, pokazują korzyści. A nie plują jadem, jak towarzystwo skoncentrowane teraz na nowym prezesie Naczelnej Rady Łowieckiej.
J★★★
eszcze raz zaznaczam – nie utożsamiam się z filozofią myśliwych. Ale zdaję sobie też sprawę z ich pełnionych na różnych obszarach ważnych obowiązków. Z uwagą wysłuchałem więc przesłania otwarcia ubranego w galowy mundur Marcina Możdżonka. Wspominał w nim o niskiej akceptacji społecznej łowiectwa w kraju. I o staraniach, by ten poziom wzrósł. Uważam, że wyniesione z siatkówki realizm i umiejętności współpracy w drużynie mogą mu w tym pomóc. Choć naszego mistrza kojarzę na razie z perfekcji na parkiecie, kibicuję, by odnosił sukcesy i tu. Równolegle zdaję sobie sprawę, że to może być ciężki mecz. Trudniejszy niż te, gdy zdobywał medale.