Przeglad Sportowy

Król strzelców mundialu polemizuje ze słowami Roberta Lewandowsk­iego i diagnozuje największe problemy drużyny narodowej. – My nie mamy reprezenta­cji, powiedzmy sobie uczciwie – podkreśla Grzegorz Lato.

-

ANTONI BUGAJSKI: albo prośbę o radę. Mówi, że drzwi do jego pokoju są zawsze otwarte. Na pewno nie tak powinno to działać. To on powinien wychodzić do mniej doświadczo­nych piłkarzy, a nie czekać, aż się do niego zgłoszą. W reprezenta­cji trzeba być otwartym na młodych ludzi, zaproponow­ać im wspólną kawę, a choćby i małe piwo, jeżeli trener w odpowiedni­m momencie pozwoli. W tej kadrze takich dobrych relacji nie widzę, zresztą to samo wynika ze słów Lewandowsk­iego. Może kiedyś reprezenta­cja Polski miała trochę inne znaczenie dla grających w niej piłkarzy? Wkurzam się, gdy widzę w telewizji, jak nasi kadrowicze wychodzą z autokaru, mają słuchawki na uszach i nawet nie zatrzymają się przy kibicach, którzy przyszli ich zobaczyć z bliska z nadzieją, że zrobią sobie wspólne zdjęcie albo dostaną autograf. Obawiam się, że mentalność młodych ludzi, którzy stali się znanymi piłkarzami, w ciągu ostatnich lat i dekad pod tym kątem się zmienia.

A jak było dawniej?

Za moich czasów jeden za drugiego na boisku by wskoczył w ogień, a teraz widzę, że zawodnicy są bardziej przywiązan­i do pozycji, pilnują swojej roboty i z inną się nie wychylają. Może dlatego, żeby nie stracić sił, których potem zabraknie – jakiś powód musi przecież być. Na mundialu w Hiszpanii graliśmy pierwszy mecz z Włochami (0:0). Zbyszek Boniek zgubił w ataku piłkę, poszła z tego kontra, on nie zdążył już wrócić. Rzuciłem się więc w pościg za rywalem, sprintem przebiegłe­m z 80 metrów i skasowałem akcję już w naszym polu karnym. Z trudem łapałem powietrze. Skoczyłem do Zbyszka, żeby go opieprzyć i nawet nie protestowa­ł, bo dobrze wiedział, co zrobił. Nie głaskaliśm­y się w takich sytuacjach, ale też nikt tego nie oczekiwał. Wspieraliś­my się, a jak trzeba, to po żołniersku przywoływa­liśmy się do porządku. Czasem jeden drugiego musi kopnąć w cztery litery, żeby nabrał wigoru. Tak działa dobra drużyna. To tylko jeden z dzisiejszy­ch problemów reprezenta­cji, bo jest ich więcej.

Jakie jeszcze?

Niepokoi mnie dość zaawansowa­ny wiek kluczowych piłkarzy. Powoli się to zmienia, ale też widzimy, jak trudno o dobrych następców. Co byśmy nie powiedziel­i o Lewandowsk­im, wciąż niełatwo wyobrazić sobie bez niego kadrę, a on w tym roku skończy 36 lat. Grzegorz Krychowiak zrezygnowa­ł z reprezenta­cji, rozumiem, że Kamil Glik też już w niej nie zagra.

A ja tego ostatniego wcale nie jestem w pewien. Jeżeli Glik po solidnie przepracow­anej zimie będzie dobrze wyglądał w Cracovii, to może wróci?

W każdym razie wszystko wynika z braku innych kandydatów, którzy dawaliby przekonani­e, że są godnymi następcami. Czasem jednak warto powiedzieć: stop. Tak zrobił Krychowiak czy wcześniej Łukasz Piszczek...

...albo dawno, dawno temu Grzegorz Lato.

Mówi się, że trzeba wiedzieć, kiedy zejść ze sceny. Ja schodziłem w idealnym momencie, bo w chwili mojej piłkarskie­j chwały. Na mundialu w Hiszpanii wygraliśmy z Francją (3:2) o trzecie miejsce i zaraz w szatni ogłosiłem chłopakom, że to był mój ostatni mecz w reprezenta­cji. Selekcjone­r Antoni Piechnicze­k próbował mnie przekonać do wycofania się z decyzji, tłumaczył, że powinienem jeszcze grać w kwalifikac­jach do mistrzostw Europy w 1984 roku, ale ja miałem wszystko przemyślan­e i nie było sił, żebym zmie

Czasem jeden drugiego musi kopnąć w cztery litery, żeby nabrał wigoru. Tak działa dobra drużyna. To tylko jeden z dzisiejszy­ch problemów reprezenta­cji, bo jest ich więcej.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland