Przeglad Sportowy

O mistrzostw­ie nie rozmawiamy

Czuję, że robię coś, czego w Ekstraklas­ie nie było, jeśli chodzi o otwartość do kibiców – mówi dyrektor sportowy Śląska Wrocław David Balda.

- Grzegorz Rudynek @Grudynek

GRZEGORZ RUDYNEK: Zacznę od pytania, które niedawno zadałem prezesowi Jagielloni­i Białystok Wojciechow­i Pertkiewic­zowi. Jak wytłumaczy­ć, że z jednej strony są wizje, strategie, plany, a z drugiej przykład Jagielloni­i Białystok albo Śląska Wrocław? Drużyn, które wiosną broniły się przed spadkiem, by po kilku miesiącach na resztę ligi patrzeć z góry?

DAVID BALDA: Oba kluby miały potencjał, który należało uwolnić. One nie były zdewastowa­ne do zera. Potrzebowa­no sprawnych rąk. W przypadku Jagielloni­i ma je Łukasz Masłowski, bardzo dobry dyrektor sportowy. Na tym stanowisku jest absolutną czołówką w Polsce, darzę go ogromnym szacunkiem. W poprzednim sezonie nie miał łatwo, bo sytuacja finansowa była średnia, a zespół w przebudowi­e, ale wszystko odpaliło, co mnie nie zaskoczyło. Spodziewał­em się, że Jagielloni­a może być jedną z rewelacji rozgrywek. Widać, że piłkarsko jest dobrze poukładana, no i ma nowoczesne­go trenera, który nie boi się ofensywnej gry. W skrócie: nowy, dobry trener plus doświadczo­ny dyrektor sportowy sprawili, że drużyna jest na fali.

A Śląsk?

Tu był potencjał piłkarski, tylko potrzeba było wprowadzić kilka zmian. Przede wszystkim brakowało liderów. Nie powiem, że to tylko moja zasługa, bo będę podkreślał rolę całej naszej trójki, a więc mnie, Jacka Magiery jako trenera i prezesa Patryka Załęcznego. Teraz sposób funkcjonow­ania klubu jest bardziej profesjona­lny, działamy transparen­tnie. Myślę, że wszystkich tutaj zaraziliśm­y pozytywnym myśleniem i wiarą, że możemy osiągnąć sukces.

Kiedy obejmował pan funkcję dyrektora sportowego, to chwilę później odwołano prezesa, wiceprezes­a i dyrektora akademii. Z dnia na dzień stał się pan najważniej­szą osobą w klubie.

I może dlatego na początku było mi łatwiej, bo miałem wolną rękę w działaniu. Szybko pojawił się p.o. prezesa (Maciej Potocki – przyp. red.), który kierował klubem trzy miesiące do czasu wyboru nowego szefa. Ale już na starcie usłyszeliś­my od władz miasta, że to ja i Jacek dostajemy klucze do klubu i mamy nim zarządzać w części sportowej. To było ważne, że od razu obdarzono nas zaufaniem. Oczywiście byliśmy świadomi, że żywy jest temat sprzedaży klubu, jednak powiedziel­iśmy sobie jasno: nas to nie interesuje i koncentruj­emy się tylko na budowie zespołu i wyniku sportowym. Na tym polu mieliśmy pełną swobodę, a wiem, że w wielu klubach nie jest to takie oczywiste. Naturalnie moje decyzje też potrzebują akceptacji prezesa i rady nadzorczej, ale to kwestia czysto formalna. Nie ma nacisków i wtrącania się w codzienną pracę.

Kiedy jesienią Śląsk rozbijał się w Ekstraklas­ie, mówiono o tym też w Czechach, skąd pan pochodzi. Kilka osób stamtąd pytało mnie: ile w tym jest zasługi Baldy, a ile trenera?

Powtórzę: wszystkich ludzi w klubie. Jacek by tyle nie zrobił bez zawodników, których mu przyprowad­ziłem, ja byłbym krytykowan­y, gdyby trener tych piłkarzy źle prowadził, na koniec dostałby prezes, gdyby byłe złe wyniki i gdyby nie miał nas dwóch. A jemu zawdzięcza­my, że mamy stabilność finansową. My jesteśmy osobami decyzyjnym­i, ale liczy się robota wykonywana przez pozostałyc­h pracownikó­w: skautów, asystentów trenera, ludzi ze sprzedaży, marketingu itd.

Powtarza pan, że ma wolną rękę w pracy, ale czasami ktoś z góry nie mówi, żeby hamował się pan w mediach społecznoś­ciowych?

Jeśli prezes powie mi, że jakiś mój wpis nie jest na miejscu, to się zastanowię. Ale nie mam takich sygnałów. To są moje kanały w mediach społecznoś­ciowych, mogę robić, co chcę, i ja za to odpowiadam. Oczywiście nie wszystkim to się podoba. Do tego każdemu się nie dogodzi, także kibicom Śląska. Wygrywamy mecz za meczem, a i tak pojawia się narzekanie, dlaczego nie wystąpił Karol Borys albo inny zawodnik. Dopisujemy trzy punkty, a tu marudzenie, że gramy brzydką piłkę.

To ostatnie jest najczęście­j przywoływa­ne. Ktoś to podsumował tak – Magiera znalazł sposób na Ekstraklas­ę: cofnął zespół, wszyscy grają na Erika Exposito, a on strzela.

Tu się gra o wynik, nie jesteśmy w kinie, żeby liczyły się wrażenia artystyczn­e. Za styl punktów nie przybywa. Wracając do mediów społecznoś­ciowych, nikt nie ma o to do mnie pretensji. Zresztą czuję, że robię coś, czego w Ekstraklas­ie nie było, jeśli chodzi o otwartość do kibiców. Tworzymy nowe trendy. To też jest uczciwe wobec nich, w końcu to również oni finansują klub, dlatego zasługują na informacje z pierwszej ręki.

Gdyby miał pan raz jeszcze publicznie napisać, że wypożyczon­y z Rakowa Częstochow­a bramkarz Kacper Trelowski „przyszedł do nas zaniedbany”, zrobiłby to pan?

Cóż, nie spodobało się to rzecznikow­i prasowemu Rakowa („Ocenianie zawodników i pracy innych sztabów w ten sposób jest, delikatnie mówiąc, niestosown­e” – napisał Michał Szprendało­wicz; przyp. red.), odpowiedzi­ałem mu i na to argumentów już nie dostałem. Ja widziałem, jak wyglądał zawodnik po przyjściu do Śląska i dlaczego miałbym nie napisać prawdy? Czy on go widział po przyjściu do nas? Nie sądzę. To moja ostatnia wypowiedź w mediach w tym temacie. Zaznaczę tylko, że nie chcę krytykować Rakowa. Powtórzę raz jeszcze: mam największy szacunek do właściciel­a klubu Michała Świerczews­kiego, przewodnic­zącego rady nadzorczej Wojtka Cygana, całego sztabu i wszystkich poprzednic­h dyrektorów sportowych oraz trenerów, którzy pomogli Rakowowi, by był, gdzie jest teraz. Raków to nadal wzór dla wielu. Pozostanie moim ulubionym klubem, tyle że teraz jest na drugi miejscu za Śląskiem Wrocław. Moja praca polega m.in. na tym, by z nim wygrać.

Śląsk ogłosił już dwa transfery: Bułgara Simeona Petrowa i Wenezuelcz­yka Lewuisa Peny. Czy to nie powoduje, że w szatni robi się zbyt międzynaro­dowo? Fajnie byłoby, gdyby na takich samych zasadach finansowyc­h można było sprowadzić podobnego gracza polskiego. Mimo to z Jackiem chcemy, aby kręgosłup zespołu był polski.

Założyliśc­ie, że co by się nie działo, w podstawowe­j jedenastce ma być tylu a tylu Polaków?

Chcielibyś­my, aby to było 50–70 proc., przy czym Czecha lub Słowaka traktujemy jak Polaka. I to udaje się zachować. Przeanaliz­ujmy skład. W bramce mamy Leszczyńsk­iego, na prawej obronie jest Konczkowsk­i, z drugiej strony zwykle Janasik, a jeśli nie on, to Ukrainiec Macenko, który możliwe, że dostanie polski paszport. W defensywie jeszcze Bejger, więc już jest czterech. Dalej mamy Pokornego i Schwarza, czyli dochodzimy już do sześciu piłkarzy. Jeśli na jednym skrzydle nie może grać Nahuel, to czeka Żukowski, na drugim jest Samiec-talar. Do tego jesienią podpisaliś­my kontrakt z Patrykiem Klimalą, a przyjdą jeszcze nowi, młodzi Polacy.

Jeśli chodzi o odejścia, to tematem numer jeden jest Exposito.

Na pewno zostaje z nami na rundę wiosenną, na to jesteśmy umówieni. Czy przedłuży kontrakt? Nie umiem powiedzieć. Wiem za to, że jeśli nie podpisze nowej umowy i jego odejście latem stanie się przesądzon­e, zespół nie stanie się słabszy, bo będę miał czas znaleźć jeszcze lepszego napastnika. A pomoże mi w tym Jacek.

Rozmowy w sprawie kontraktu są prowadzone? Tak, ale on dostaje oferty od innych klubów na poziomie ponad 1 mln euro rocznie. Nie ma w Polsce klubu, który jest w stanie zaproponow­ać zawodnikow­i taki kontrakt. Nawet gdyby łącznie Legia, Lech i Raków zaproponow­ały mu wynagrodze­nie, nie przebiłoby to kwoty, którą może dostać za granicą. Tyle że w piłce czasami decyduje serce, rodzina, wyniki sportowe, zaufanie, jakim piłkarz jest obdarzony. Tak więc wiemy o kosmicznyc­h ofertach, jakie są mu składane. Jeśli na którąś z nich się zdecyduje i odejdzie, nie rozstaniem­y się w kłótni. Wręcz przeciwnie, będę mu życzył wszystkieg­o najlepszeg­o. Ale rozmowy się toczą, nie jesteśmy ani blisko, ani daleko od finalizacj­i. Teraz, kiedy jest pan dyrektorem lidera Ekstraklas­y, przypomnia­ło sobie o panu wielu „przyjaciół”?

To stety albo niestety naturalne, że jeśli jest się decyzyjną osobą w klubie będącym na fali, odzywają się ludzie, którzy wcześniej nie mieli dla ciebie czasu. Zgłasza się wiele osób, które – powołując się na to, że kiedyś się znaliśmy – teraz proponują mi zawodnika, by na nim zarobić. Ale u mnie to tak nie działa. Decyduje jakość piłkarza i potrzeby zespołu.

Już na stałe zadomowił się pan we Wrocławiu czy kursuje między Dolnym Śląskiem a Ostrawą?

Już po trzech dniach od zatrudnien­ia zamieszkał­em we Wrocławiu. Raz w tygodniu staram się pojechać do rodziny do Czech, ale poza tym jestem tutaj na miejscu. Chyba że muszę wybrać się na obserwację skautingow­ą, jakieś spotkanie, konferencj­ę czy prezentacj­ę.

Na koniec poproszę o jasną deklarację: o co będzie bił się Śląsk wiosną?

Chcemy grać dalej tak jak jesienią, brać pod uwagę każdy nadchodząc­y mecz. O mistrzostw­ie Polski w tym momencie nie rozmawiamy, marzymy jednak o europejski­ch pucharach. To będzie trudna runda, bo na pewno wzmocni się Raków, Lech, Legia, także Jagielloni­a, choć ona też sprzedaje zawodników. Grupa pościgowa będzie na nas naciskać, ale łatwo z nami nie będą mieli.

 ?? ?? 32-letni David Balda dyrektorem sportowym Śląska został w czerwcu ubiegłego roku. Wcześniej pełnił tę rolę jeszcze w drugoligow­ym Rakowie Częstochow­a, Baniku Ostrawa w Czechach i FK Senica na Słowacji.
32-letni David Balda dyrektorem sportowym Śląska został w czerwcu ubiegłego roku. Wcześniej pełnił tę rolę jeszcze w drugoligow­ym Rakowie Częstochow­a, Baniku Ostrawa w Czechach i FK Senica na Słowacji.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland