Nowa szansa Piątkowskiego
23-letni obrońca przeszedł z Red Bulla Salzburg do Granady. Polak postara się pomóc drużynie z Andaluzji utrzymać się w Lalidze.
Transfer Kamila Piątowskiego z Rakowa Częstochowa do Red Bulla Salzburg w 2021 roku okazał się pomyłką. Polak regularnie zmagał się z kontuzjami i nie zdołał na dłużej wywalczyć sobie miejsca w wyjściowym składzie mistrzów Austrii. Ci zapłacili za niego nieco ponad sześć milionów euro, co do dziś pozostaje rekordową kwotą, jeśli chodzi o zawodników sprzedanych z klubu spod Jasnej Góry. Od lipca 2021 roku Piątkowski rozegrał jedynie 30 oficjalnych meczów, a teraz uda się na kolejne wypożyczenie.
Ryzykowna okazja
Przed rokiem Piątkowski został na pół roku oddany do belgijskiego KAA Gent, gdzie spędził udane sześć miesięcy, rozgrywając 21 meczów, w tym 4 na poziomie Ligi Konferencji Europy. Latem defensor wrócił do Salzburga, ale ponownie mógł liczyć na występy tylko w niektórych spotkaniach. Trener Gerhard Struber wprawdzie dał Polakowi szansę nawet w trzech spotkaniach Ligi Mistrzów (dwóch pełnych), ale minionej jesieni Piątkowski uzbierał ledwie dziesięć spotkań. W regularnych występach ponownie przeszkodziła mu kontuzja, ponieważ na przełomie października i listopada obrońca walczył z urazem łydki i z tego powodu nie mógł również liczyć na powołanie do reprezentacji Polski.
Obecny moment może być dla Piątkowskiego zwrotem w karierze, ale tylko może, gdyż jego transfer do Granady nie jest pozbawiony ryzyka. Z jednej strony dla urodzonego w Jaśle piłkarza to duża szansa, bo trafił do zespołu grającego w jednej z pięciu najsilniejszych lig w Europie, który w sezonie 2020/21 mierzył się z Manchesterem United w ćwierćfinale Ligi Europy (rok później Granada spadła z Laligi). Z drugiej strony trzeba mieć świadomość, że prawdopodobieństwo degradacji jego nowej drużyny do Segunda Division jest bardzo duże.
Na półmetku sezonu Granada jest przedostatnia w tabeli. Do bezpiecznego miejsca traci pięć punktów i nie licząc czerwonej latarni ligi Almerii, straciła najwięcej bramek w stawce – aż 40. Wprawdzie przed tygodniem zespół z Estadio Nuevo Los Carmenes wygrał u siebie 2:0 z Cadizem, ale był to dopiero pierwszy mecz w sezonie, w którym Granada zachowała czyste konto.
Trudne zadanie
Pod koniec listopada władze Granady zmieniły szkoleniowca. Paco Lopeza, który w ubiegłym sezonie wywalczył awans do Primera Division, zastąpił Alexander Medina. 45-latek poprowadził El Grana w pięciu spotkaniach, ale wspomniane 2:0 z Cadizem było pierwszym zwycięstwem drużyny pod jego wodzą. Trzy punkty zdobyte z jednym z bezpośrednich rywali w walce o ligowy byt wlały w serca andaluzyjskich kibiców nową nadzieję. Tym bardziej że na wygraną Granada czekała od 26 sierpnia (3:2 z Mallorcą). Od tamtego czasu beniaminek nie tylko zawodził w Lalidze, ale również w kompromitujący sposób odpadł z Pucharu Króla, przegrywając walkowerem z V-ligowym Arosa SC za wystawienie nieuprawnionego zawodnika.
Przed Granadą i Piątkowskim trudne zadanie, bo wyjście z kryzysu i utrzymanie będzie trzeba rozpatrywać w kategoriach niespodzianki. Władze klubu mają nadzieję na uratowanie sezonu, bo oprócz byłego stopera Rakowa do drużyny sprowadzono innego środkowego obrońcę. To 24-letni Urugwajczyk Bruno Mendez, który na początku roku wskoczył do podstawowego składu i ma za sobą już oficjalny debiut. Jakkolwiek banalnie to nie zabrzmi – Piątkowski i Granada mają wspólny interes, bo w przypadku pozostania Andaluzyjczyków na najwyższym poziomie rozgrywkowym obie strony będą mogły związać się na dłużej. Aby utrzymanie stało się realne, podopieczni Mediny potrzebują kolejnych punktów tu i teraz. O to nie będzie łatwo, bo do końca miesiąca Granada zmierzy się z Betisem, Atletico Madryt oraz Getafe, czyli zespołami z czołowej dziesiątki.