3 PYTANIA DO…
1 Jak Iga Świątek czuła się po przeprowadzce z Perth do Sydney? Grała pani w zupełnie innym miejscu…
Tak, ale warunki były moim zdaniem znacznie bardziej zbliżone niż w poprzednim sezonie, gdy zmienialiśmy korty z Brisbane. Oczywiście mój mózg musiał poszukać odpowiednich rozwiązań i dokonać pewnych modyfikacji, by dostosować się do tego, co tutaj zastałam. Uważnie obserwowałam piłkę, bo czasami było jednak trochę wolniej niż na poprzednim obiekcie. Grałam woleje i drajwa, a to jest coś, co ćwiczymy z moim trenerem od momentu rozpoczęcia współpracy. Czuję, że uderzam teraz więcej z powietrza. Jeśli będę w tym elemencie skuteczniejsza, stanę się na pewno bardziej kompletną zawodniczką. Zrobiłam krok do przodu. To daje na korcie jeszcze więcej opcji.
2 W tym turnieju miała pani momenty, w których gwałtownie przyspieszała, podnosiła poziom i błyskawicznie uciekała rywalkom. Czy może pani zdefiniować te chwile? Kiedy one następują? I od czego zależą?
W meczach na najwyższym poziomie nie na wszystko sami mamy wpływ… Choć oczywiście każdy próbuje się sam maksymalnie skoncentrować. I ja też działam według tej zasady. Raz coś kliknie, innym razem nie. Nie ma reguły. U mnie czasami coś się włącza, przestawia, zmienia po trzech przegranych punktach w gemie, a czasami, jak w półfinale z Caroline Garcią, po secie, który wygrywa rywalka. Oczywiście zawsze wolę, by takie momenty przychodziły szybciej, ale najważniejsze, by cały czas próbować. Jeśli idziemy w dobrym kierunku, to potem nie mamy do siebie pretensji, nawet jeśli nie zawsze się uda.
3 Czuje się pani dobrze przygotowana do występu w Australian Open?
Na pewno tak. Pięć spotkań z różnymi rywalkami było dużym wsparciem w przygotowaniach do tak wymagającego turnieju. W singlu sprawdzałam się w różnych wariantach – czasami to ja zaczynałam i grałam jako pierwsza, czasami Hubert. Raz więcej presji spoczywało na mnie, innym razem na nim. Myślę, że oboje możemy być zadowoleni z tego, jak wyglądał ten okres.