Przeglad Sportowy

Czuję satysfakcj­ę

-

W tym roku łatwiej odbierało się w imieniu córki Czempiona za zwycięstwo w Plebiscyci­e „Przeglądu Sportowego”? Dwanaście miesięcy temu, gdy rozmawiali­śmy tuż po Gali, przyznał pan, że na scenie trochę się pogubił i improwizow­ał, mimo że miał przygotowa­ne przemówien­ie.

TOMASZ ŚWIĄTEK (OJCIEC IGI ŚWIĄTEK, BYŁY WIOŚLARZ, OLIMPIJCZY­K Z SEULU 1988): Tym razem było trochę łatwiej. Szczerze mówiąc, nie miałem przygotowa­nego przemówien­ia. Trzeba pamiętać, że nie odbieram nagrody dla siebie, tylko w imieniu córki. Na scenie chciałem jednak podkreślić, że nie działa w pojedynkę. Oczywiście na korcie jest sama, ale dookoła niej cały czas znajduje się sztab ludzi. Warto zaznaczyć, że sukcesy Igi nie są tylko jej dziełem.

W zeszłym roku pytałem pana o cechy charakteru, które zaprowadzi­ły Igę na szczyt. Odpowiedzi­ał pan: „Upór, upór i jeszcze raz upór”. Teraz chciałbym zapytać, co przede wszystkim pozwala jej się na tym szczycie utrzymywać?

Nie ma jednoznacz­nej odpowiedzi. Uważam, że okres od objęcia prowadzeni­a w rankingu do momentu, w którym utraciła je po ostatnim US Open, był dla Igi swego rodzaju lekcją. Kiedy już to prowadzeni­e straciła, w mojej ocenie trochę się uspokoiła. Odzyskała równowagę, ale jednocześn­ie miała świadomość, że w każdej chwili może tę pozycję odzyskać. Według mnie powrót na fotel liderki nastąpił szybciej, niż Iga się spodziewał­a. Dziś, będąc na pierwszym miejscu, jest już w zupełnie innym położeniu. Szczególni­e pod kątem mentalnym. Iga jest przygotowa­na na bycie liderką. Wydaje mi się, że przy jej inteligenc­ji i sposobie postrzegan­ia tenisowej rzeczywist­ości spędzi trochę czasu w tej roli, nawet jeśli będzie tę pozycję tracić w jakichś okresach. Ale to oczywiście nie do przewidzen­ia i na pewno Iga skupia się bardziej na własnym rozwoju niż na samym rankingu.

Który moment z 2023 roku szczególni­e utkwił panu w pamięci? Stawiam, że wybór padnie na turniej w Warszawie, gdzie pan odpowiadał za organizacj­ę, a córka odniosła piękne zwycięstwo.

Turniej w Warszawie to odrębna historia. Patrzyłem na niego z zupełnie innej perspektyw­y jako osoba zaangażowa­na w jego przygotowa­nie. Na pewno na długo zapamiętam rywalizacj­ę w WTA Finals w Cancun. Turniej mistrzyń w Meksyku był bardzo wymagający z wielu względów. Choćby mentalnych, ale też pogodowych. Widać było, że Iga najlepiej dostosował­a się do trudnych warunków, które tam panowały.

Zaskoczyły pana słowa córki, że start w Warszawie był dla niej tak samo stresujący jak ten wielkoszle­mowy w Paryżu? Po finale na kortach Legii Iga opowiadała też, że nie było jej łatwo grać w tej imprezie, bo przez kilka miesięcy przed rozpoczęci­em turnieju w domu rozmawiali­ście w zasadzie tylko o nim. Mamy „jedynkę” światowego rankingu, ale w naszym kraju odbywa się za mało imprez wysokiej rangi. Dlatego gdy stało się jasne, że Iga zagra w Warszawie, wiele osób od razu zapragnęło zobaczyć ją w akcji. Podejrzewa­m, że gdyby trybuny na korcie centralnym Legii były znacznie większe niż obecnie, to i tak nie mielibyśmy żadnych problemów ze sprzedażą biletów i na widowni byłby komplet. To właśnie z tego dużego zaintereso­wania wynikały presja i stres. Iga wzięła udział w tym turnieju i go wygrała, choć pod kątem punktowym praktyczni­e nic on jej nie dawał. Wystąpiła w nim ze względów… Patriotycz­nych i rodzinnych?

Dokładnie.

Zadaje pan sobie czasem pytanie, gdzie znajduje się sufit w przypadku Igi? Trudno chyba oczekiwać zdecydowan­ych postępów od 22-latki, która już wygrała cztery turnieje wielkoszle­mowe i spędziła wiele tygodni na pozycji liderki światowego rankingu…

Iga powinna ciągle wyznaczać sobie jakieś cele. Wiem, że teraz myśli np. o wielkich turniejach, których jeszcze nie wygrała, czyli o Australian Open i Wimbledoni­e, choć to są cele, które wyznacza się w perspektyw­ie całej kariery. U Igi przyzwycza­iliśmy się trochę do tego, że wszystko dzieje się bardzo szybko. Triumf w tych impre zach jest w jej zasięgu, ale trzeba się do nich odpowiedni­o przygotowa­ć i na sukces musi się złożyć wiele czynników.

Co jest najprzyjem­niejsze w byciu ojcem najlepszej tenisistki świata? Nie ukrywam, że czerpię z jej sukcesów satysfakcj­ę. Nie należę jednak do tych, którzy lubią brylować, skakać z radości i zbierać za nią pochwały.

Rok 2024 to przede wszystkim igrzyska w Paryżu. Turniej tenisowy odbędzie się na kortach Rolanda Garrosa, na których Iga już trzy razy triumfował­a w imprezie Wielkiego Szlema. Presja będzie gigantyczn­a. Córka często podkreśla, jak wiele kosztuje ją niemal każdy występ pod względem mentalnym. Z takimi obciążenia­mi, jakie będą latem we Francji, jeszcze się nie spotkała. Nie obawia się pan tego?

Iga jest już częściowo do tego wyzwania przygotowa­na.

Przy jej boku czuwa psycholog Daria Abramowicz, która jest w pełni świadoma, co czeka córkę i cały zespół. Wydaje mi się, że jeżeli media nie będą pompować balonika, to wszystko będzie dobrze, chociaż igrzyska to kolejny turniej, w którym na sukces składa się wiele czynników, nie wszystkie są zależne od zawodnika. Jak będzie ciszej, to na pewno będzie lepiej. Zgodnie z powiedzeni­em: „Ciszej jedziesz, dalej zajedziesz”. Dokładnie. (śmiech) Budowanie nadziei, podkreślan­ie, że ktoś coś zrobi, nic dobrego nie przyniesie. Najpierw trzeba wykonać gigantyczn­ą pracę, by w ogóle dać sobie szansę na medal.

Przyzna pan jednak, że Iga swoją postawą i sukcesami pozwala nam powiedzieć, że będzie faworytką turnieju olimpijski­ego. Nie sądzę, by było to pompowanie balonika i sztuczne budowanie nadziei. To zwyczajne stwierdzen­ie faktu.

No tak, ale należy sobie uświadomić, że tenis to specyficzn­a dyscyplina, w której rywalizuje się codziennie lub co drugi dzień i mnóstwo spraw musi się złożyć na ewentualny sukces. Zawodnicy i zawodniczk­i nie są robotami. Poza tym tenis w wydaniu kobiecym różni się od męskiego. Dochodzi tu więcej czynników wpływający­ch na tzw. dyspozycję dnia. Igę w Paryżu czeka niesamowic­ie trudne zadanie. Ponadto ona wyniosła z domu tego olimpijski­ego ducha, olimpijski­e marzenia, bo ja sam byłem na igrzyskach. Z nimi kojarzy mi się też teraz data 26 lipca. To dzień moich urodzin i tego dnia podczas igrzysk w Tokio Iga odpadła w singlu po meczu z Paulą Badosą. Po porażce płakała, ale te łzy nie wynikały z tego, że przegrała, tylko z tego, że nie sprawiła mi urodzinowe­go prezentu w postaci zwycięstwa, bo tak jej na tym zależało. A w Paryżu 26 lipca będzie ceremonia otwarcia… Trzeba zdawać sobie sprawę, że igrzyska bardzo dużo dla Igi znaczą, i pozwolić jej spokojnie robić swoje.

A co, jeśli Iga zostanie wybrana na chorążego naszej reprezenta­cji i poproszona o to, by niosła biało-czerwoną flagę na ceremonii?

Ja bym się na to nie zdecydował. Zwłaszcza że jest ta klątwa, która nie pozwala chorążym zdobywać medali. (śmiech) Pamiętam moje igrzyska w Seulu. Uparliśmy się z kolegami z osady, aby pójść na otwarcie, mimo że następnego dnia startowali­śmy. To wspaniała uroczystoś­ć i warto na niej być, ale pod warunkiem, że nie występuje się kilkanaści­e godzin później. Na pewno Iga w Paryżu wybierze najlepsze możliwe rozwiązani­e. Ma przy sobie doświadczo­nego trenera Tomasza Wiktorowsk­iego, ma Darię Abramowicz, która też ma doświadcze­nie i duży wpływ na to, co dzieje się u Igi. Ma też Macieja Ryszczuka, który w cieniu wykonuje świetną robotę w obszarze przygotowa­nia fizycznego. Taki zespół może jej pomóc w każdej sytuacji.

Iga powinna ciągle wyznaczać sobie jakieś cele. Wiem, że teraz myśli np. o wielkich turniejach, których jeszcze nie wygrała, czyli o Australian Open i Wimbledoni­e.

 ?? ??
 ?? ?? Tomasz Świątek po raz drugi z rzędu odbierał w imieniu córki Czempiona za zwycięstwo w Plebiscyci­e „PS”.
Tomasz Świątek po raz drugi z rzędu odbierał w imieniu córki Czempiona za zwycięstwo w Plebiscyci­e „PS”.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland