Wyzwolić w Melbourne naturę wojownika
Gdy czyta się youtubowe komentarze pod skrótem meczu Hurkacz – Zverev z ostatniego United Cup, wciąż po dłuższej chwili refleksji widać żal i rozczarowanie wielu kibiców. Wiadomo – Hubert był w tym starciu tak blisko zwycięstwa, a jednak ostatecznie i minimalnie nie dał Niemcowi rady. Kilka centymetrów zdecydowało, że to nie my, a zachodni sąsiedzi wygrali całą imprezę. Naszym zdaniem nic nie dzieje się jednak bez powodu. I jeśli coś takiego już się ostatecznie przytrafiło – a w każdym sezonie nawet najlepszym przytrafić się musi (vide Djoković z Sinnerem w listopadowym Pucharze Davisa czy Alcaraz z Serbem w finale w Cincinnati) – to lepiej, że właśnie przy tej okazji. Do walki w Australian Open wrocławianin przystąpi z czystą kartą i mocnym postanowieniem rewanżu. Bo wbrew temu, co wiele osób powtarza, Hubi za swymi nienagannymi manierami i kulturą kryje w sobie duszę wojownika. – Z pewnością postaram się wyciągnąć wnioski z tego, co się stało – wspominał po spotkaniu z Niemcami nasz najlepszy tenisista. – Zdaję sobie sprawę, że z Saszą miałem swoje szanse. Nie udało się ich wykorzystać, ale taki bywa tenis. Tego rodzaju porażki też potrafią być bardzo wartościowe i motywujące – oceniał zawodnik z Dolnego Śląska. Po finale w Sydney po raz kolejny przekonaliśmy się, jak ciasne są zazwyczaj boje Hurkacza. W pierwszym turnieju 2024 roku rozegrał aż trzy tie-breaki, a w takich końcówkach, mimo świetnego podania, zawsze istnieje możliwość, że coś nie potoczy się po naszej myśli. – Na
pewno mogłem nieco lepiej returnować – analizował później podopieczny Craiga Boyntona i właśnie ten element może się teraz okazać kluczem do sukcesów w australijskim szlemie. Chodzi o to, by starać się o wcześniejsze przełamanie i nie sprowadzać całości do loterii w 13. gemie. Niestety Hubert ani razu nie zdołał przełamać Zvereva. Jak sytuacja rozwinie się w Melbourne, gdzie drabinka jest jeszcze owiana mgłą pewnej tajemnicy? Na otwarcie trzeba będzie powalczyć z którymś z wgranych już w nawierzchnię kwalifikantów. Na szczęście w systemie best-of-five, jeśli coś idzie nie tak, można reagować i odrobiać straty na dystansie. Potem znów pojawi się zawodnik z eliminacji albo pauzujący bardzo długo Denis Shapovalov. Czyli też jeden wielki znak zapytania spod znaku klonowego liścia. Następnie jeśli patrzymy na rankingi, przeszkodami byliby Ugo Humbert (nr 21) oraz w czwartej rundzie porywczy 20-letni „Wiking” Holger Vitus Nødskov Rune (nr 8). Ten wraz ze swoim rozbudowanym i utytułowanym sztabem (Boris Becker, Severin Lüthi) zgłasza przed tymi rozgrywkami olbrzymie aspiracje. – Mój cel to największe zwycięstwa – nie kryje się z ambicjami. Na razie, w porównaniu do swego rówieśnika Carlosa Alcaraza Duńczyk został trochę z tyłu. Obaj wraz z grającym z nr. 9 Hubertem są w dolnej połówce drabinki. Górną otwiera Djoković, walczący o 25. wielkoszlemowy triumf i już 11. tytuł mistrza Australian Open. BG