Serce chciało, ale udo nie pozwoliło
Magda Linette kontynuowała polskie tradycje spotkań z Caroline Wozniacki. W pierwszej rundzie Australian Open przegrała niestety z bólem i skreczowała przy stanie 2:6, 0:2.
Była numer 1 kobiecego tenisa ma za sobą mnóstwo konfrontacji z rywalkami z kraju, z którego pochodzą jej rodzice. Aż 17 razy walczyła z Agnieszką Radwańską (bilans 11–6). Czterokrotnie zmierzyła się także z jej młodszą siostrą Urszulą (4–0). Choć wywodzi się z innej generacji, miała również okazję spotkać się z młodszą od niej o ponad dekadę Igą Świątek (porażka w 2019 roku w Kanadzie). Dwukrotnie rywalizowała wcześniej także z Magdą Linette, za każdym razem wygrywając z nią w dwóch setach. Teraz w Melbourne panie trafiły na siebie po raz trzeci, a Wozniacki po raz pierwszy w tej konfiguracji pojawiła się na korcie w roli mamy. Wykorzystała problemy poznanianki z udem i po jej kreczu w drugim secie pewnie awansowała do drugiej rundy.
Tak dobra jak przed kamerą
– Jej możliwości na pewno nie można lekceważyć – analizowano przyszłość Dunki w Tennis Channel i w innych mediach w Ameryce, gdzie zawodniczka spędza znaczną część czasu. – Ma 33 lata, a wygląda dokładnie tak samo jak w momencie, gdy przerywała karierę – mówili jej niedawni współpracownicy, z którymi jeszcze w 2023 roku siedziała w studiu i komentowała tenisowe wydarzenia. Teraz po urodzeniu dwójki dzieci postanowiła wrócić do poprzedniej roli i udowodnić, że wciąż jest lepsza od wielu konkurentek, z którymi jako reporterka pracowała przed kamerą. Już na przełomie sierpnia i września w US Open (czwarta runda i trzy sety z późniejszą mistrzynią Coco Gauff) zasygnalizowała, na co ją stać.
Linette wiedziała, że w tym pojedynku czeka ją trudne zadanie. Caro jest tenisistką, która w 2014 przebiegła słynny maraton w Nowym Jorku. Osiągnęła wtedy czas 3:26:33. Udowodniła, że nigdy nie odpuszcza. Nie ma potężnych kończących uderzeń, nie stosuje takich rozwiązań jak Świątek, Naomi Osaka czy Serena Williams, które o losie poszczególnych wymian mogą przesądzać jednym sztychem z bekhendu czy forhendu, jednym serwisem czy returnem, ale biorąc pod uwagę wytrzymałość, wciąż należy w tourze do ścisłej czołówki. Mistrzyni Australian Open 2018 zawsze wszystko musiała sobie wybiegać. Wiadomo więc było, że mecz z Magdą może być niezbyt finezyjny, za to niezwykle fizyczny i zacięty. Niezależnie od wyniku i liczby gemów. Pierwsze gemy pokazały, że będzie się układał w tę stronę.
Wypadnie z pięćdziesiątki
– Magda tanio skóry nie sprzeda – podkreślał przed pojedynkiem trener Piotr Woźniacki, choć na pewno nie spodziewał się, jak całe widowisko się zakończy. W drugim secie przy stanie 2:5 Polka wzięła przerwę medyczną i wróciła z zabandażowaną nogą. Walczyła, starała się dotrzymać kroku przeciwniczce, ale nie mogła się już niestety swobodnie poruszać. Na początku drugiego seta musiała zrezygnować z gry. To oznaczało, że nie obroni 780 punktów za ubiegłoroczny półfinał. Na liście WTA wypadnie prawdopodobnie z pierwszej pięćdziesiątki. W wirtualnym zestawieniu „live” w niedzielę wieczorem była 54. Gdzie znajdzie się za dwa tygodnie, dowiemy się po zakończeniu wielkoszlemowej rywalizacji. Wielka szkoda, że po tylu pozytywnych emocjach w poprzednim sezonie tym razem wszystko skończyło się dla niej już pierwszego dnia. Taki jest jednak tenis. Czasami piękny, a czasami bardzo okrutny.