Przeglad Sportowy

Trener ciągle wygrywa z AI

- Rozmawiał Bartosz GĘBICZ

BARTOSZ GĘBICZ: Jakie z pana perspektyw­y będzie to „Melbourne”? Idzie nowe, czy wróci stare? Ciągle bardziej Novak Djoković czy jednak już Jannik Sinner, Holger Rune bądź Carlos Alcaraz? A może tym razem Hubert Hurkacz?

ROBERT RADWAŃSKI: Jesteśmy na takim etapie rozgrywek, że na razie trudno mówić o konkretnyc­h nazwiskach. Wszyscy dopiero się odmrażają, nawet faworyci nie grają do tej pory czystych meczów. Djoković na pewno, ale dotyczy to także innych wysoko rozstawion­ych graczy. Ten turniej sportowo potrafi być taki jak panująca podczas niego pogoda. W dzień 35 stopni, a wieczorem kurtki i tylko 12 czy 14. Ciepło, zimno i tak co chwilę. Na wszystkie warianty trzeba się przygotowa­ć. To jest ogrom wydarzeń, w których co chwilę coś ciekawego się zmienia. Patrzyłem ostatnio na Bena Sheltona, bardzo mi się podobał, ale gdzie ostateczni­e zawędruje, naprawdę nie mam pojęcia. Amerykanie ogólnie są mocniejsi niż jeszcze kilka lat temu, znajdują się teraz na fali. Mają grupę stosunkowo młodych graczy, którzy są w stanie rosnąć. Podoba mi się też styl Alexandra Zvereva, jego płynność, solidność, lecz także nutka fantazji. Ale co tutaj osiągnie, jak rozwiną się jego kolejne mecze, również nie mam pojęcia. Proszę mi wierzyć – ja już na kortach widziałem absolutnie wszystko. Szczególni­e u kobiet. Choćby zawodniczk­i, które przez dwie czy trzy rundy miażdżyły rywalki, nad którymi rozpływano się w zachwytach, a potem przychodzi­ł mecz, w którym takiej osoby nie było. Poczekajmy do decydujące­j fazy i wtedy stawiajmy prognozy. Będą prawdziwsz­e. No i oczywiście kibicujmy Polakom. W momencie gdy rozmawiamy, Idze, Hubertowi i Magdzie, także wszystkim deblistom. Bo w tym turnieju mogą nam sprawić naprawdę dużo radości.

W tourze pojawia się coraz więcej wracającyc­h mam, które jednak w Australii dość szybko odpadły. Naomi Osaka, Angelique Kerber, Caroline Wozniacki… Są lub były Wiktoria Azarenka czy Jelina Switolina, które do drabinek wracały wcześniej. To zawodniczk­i, z którymi rywalizowa­ła pana córka. Jak ocenić ten trend? I czy Agnieszka czasem nie zmieni zdania i nie wróci w przyszłośc­i na kort?

To są zawsze indywidual­ne wybory, każdy dokonuje ich w swoim sercu i opierając się na własnych przesłanka­ch. Agnieszka na razie jest w swoich postanowie­niach konsekwent­na, więc raczej się takiego powrotu nie spodziewam. Choć w meczach legend pokazała już, że ciągle gra na bardzo wysokim poziomie, a jej występy ogląda się naprawdę fajnie. A wracając do tenisowych rodziców – oni występują teraz w innej roli niż kiedyś. Te tenisistki nie muszą już liczyć pieniędzy, podróżować z miasta do miasta dlatego, że nie mają pomysłu na życie. One już swoje zrobiły i zarobiły. Wygrywały turnieje wielkoszle­mowe albo dochodziły w nich bardzo daleko, były liderkami rankingów, wielokrotn­ie pokazały klasę. Teraz startują, bo po prostu lubią. Myślę, że z korzyścią dla wszystkich. Na ich spotkania przychodzi dużo ludzi. Podobnie jak na Djokovicia. Cieszą się szacunkiem i popularnoś­cią, walczą na dużych arenach, choć może nie mają najwyższeg­o rankingu. Dla wszystkich płyną z tego korzyści.

Kontrastuj­ą z nimi tenisistki bardzo młode. Po raz pierwszy od dawna mieliśmy w Melbourne w drugiej rundzie aż trzy szesnastol­atki: Mirrę Andriejewą, Alinę Korniejewą i Brendę Fruhvirtov­ą. Wychowałem się w czasach, kiedy zawodniczk­i w tym wieku wygrywały całe turnieje…

Też to oczywiście pamiętam, ale te chwile już nigdy nie wrócą. Mogę wspomnieć Tracy Austin, która jako siedemnast­olatka zwyciężyła w US Open… …albo Jennifer Capriati, która w wieku czternastu lat w niewyobraż­alnym wielkoszle­mowym debiucie dotarła do półfinału Rolanda Garrosa, a jako szesnastol­atka zdobyła olimpijski­e złoto w Barcelonie. A także Martinę Hingis, Monicę Seles i wiele innych.

To wszystko prawda. Tyle że tenis bardzo się rozwinął, a proces dojrzewani­a, także przy pomocy przepisów, został w nim rozłożony na dłuższy czas. Mistrzynie buduje obecnie suma doświadcze­ń. Zwycięstwa, ale i porażki. Tygodnie lepsze, lecz także te gorsze. Lata spędzone w tourze w różnym klimacie i okolicznoś­ciach. Kiedyś wszystko przychodzi­ło szybciej, łatwiej i potem w wielu przypadkac­h odbijało się czkawką. Dziś praca się różni i dlatego wspominamy teraz o zdziwieniu drugą rundą, a nie o spektakula­rnych zwycięstwa­ch.

Mówimy tu o ostatniej dekadzie XX wieku, ale wystarczy cofnąć się tak naprawdę o dwa, trzy lata i czasami nie poznamy dyscypliny. Choćby obserwując serwowane nam co chwilę statystyki. Jak się panu podoba wszystko, co się dzieje na naszych ekranach i w naszych telefonach? Kropka tu, kropka tam. Wykres taki i owaki. Czasami następuje wręcz przesyt tych danych. Co z tego wyciąga dla siebie trener?

Dużo, ale są to oczywiście suche liczby. Od strony techniczne­j wszystko jest pierwszorz­ędnie. Nawet moje pokolenie musi się „upgradować”, żeby nie pozostać za peletonem. (śmiech) W smartfonie każdy dostanie sto procent potrzebnyc­h danych. Kiedyś chodziło się na kort z notesikiem i jeśli chciało się coś liczyć, trzeba było się koncentrow­ać wyłącznie na tym. A i tak miało się tylko ułamek tej wiedzy co dziś. Teraz całe danie dostajemy jak na talerzu i w ogóle nie trzeba się angażować w proces zbierania danych.

To jednak tylko jedna strona medalu. Bo technologi­a i sztuczna inteligenc­ja w pewnym aspekcie nigdy nie pokonają i nie zastąpią trenera. One nie rozpoznają antycypacj­i, reakcji, emocji, poziomu stresu, luzu, kto jaką i za co bierze w danej chwili odpowiedzi­alność. Trener jest jak lustro, w którym zawodniczk­a czy zawodnik muszą się przejrzeć i zobaczyć wszystko, co jest mu potrzebne do analizy spotkania. Szkoleniow­iec powinien zagregować, co trzeba, a potem syntetyczn­ie umieć to opisać. Nie wyobrażam sobie, by AI potrafiła zrobić to w odpowiedni sposób. Nie wygra z człowiekie­m tego meczu. Naprawdę nie ma jak. Jest też jeszcze jedna inna kwestia związana z rozwojem touru… Jaka?

Geografia. Kiedyś w ogóle nie było w nim Chin. Nie było w Azji ani tenisistek, ani turniejów.

A jeśli już, to w Tokio. Kimiko Date, potem Ai Sugiyama, Kei Nishikori i wątki z Dalekiego Wschodu się kończą.

Dzisiaj co chwilę mignie mi też ktoś z Japonii. To samo jest, co by w obecnej sytuacji nie mówić o Rosji, o tenisie z tamtej strony. W nim wszystko zmieniło się wraz z Borysem Jelcynem. Za to, co zrobił dla dyscypliny, powinni mu postawić pomnik. Tego kraju na zawodowych kortach praktyczni­e w ogóle nie było na mapie, dziś co chwilę widać jakąś zawodniczk­ę. Często bardzo młodą, wchodzącą. Istnieje wymiana pokoleń. I to także wpisuje się w tę tendencję, o której wspominałe­m wcześniej. O tym, że ogólnie w tych warunkach sukcesy przychodzą znacznie później. Globalnie konkurencj­a zrobiła się niezwykle ostra. Trudniej osiągnąć to, co dawniej było możliwe natychmias­t po rozpoczęci­u kariery.

Kiedyś Agnieszka bardzo szybko weszła na najwyższy poziom, Iga też zdobyła pierwszego szlema w wieku niespełna dwudziestu lat. Tak, i dlatego jest tak wyjątkowa i wspaniała. Cały czas się rozwija, udoskonala i właśnie z tego powodu jej przeciwnic­zki

Technologi­a i sztuczna inteligenc­ja nie pokonają i nie zastąpią trenera. One nie rozpoznają antycypacj­i, reakcji, poziomu stresu i luzu. Kto jaką i za co bierze w danej chwili odpowiedzi­alność.

cały czas są za nią. Tenis męski wygląda inaczej, ale u Huberta dostrzegam te same cechy. Serwis jest wspaniały, z kondycją nigdy nie było problemów, stosunkowo słaby pozostaje tylko return. Hurkacza nie da się złamać, ale i jemu trudno złamać w trakcie seta przeciwnik­ów. Jednak także tu widzę dobry kierunek. Wrocławian­in ma kompetentn­ego trenera (Craig Boynton – przyp. red.), który krok po kroku w tych tie-breakach i granych co chwila ciasnych końcówkach pomaga mu się przełamać. Oby udało się to również w turniejach wielkoszle­mowych. Oczywiście najlepiej już teraz w Australii!

 ?? ?? W Australian Open zagrały Naomi Osaka, Angelique Kerber i Caroline Wozniacki (na zdjęciu). Ale choć przegrały, zdaniem trenera Roberta Radwańskie­go zrobiły dużo dobrego dla turnieju w Melbourne.
Trener Robert Radwański był architekte­m wielkich sukcesów Agnieszki i Urszuli. – Tenis idzie teraz w nowym kierunku
– podkreśla.
W Australian Open zagrały Naomi Osaka, Angelique Kerber i Caroline Wozniacki (na zdjęciu). Ale choć przegrały, zdaniem trenera Roberta Radwańskie­go zrobiły dużo dobrego dla turnieju w Melbourne. Trener Robert Radwański był architekte­m wielkich sukcesów Agnieszki i Urszuli. – Tenis idzie teraz w nowym kierunku – podkreśla.
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland