Potencjał ciągle drzemie
W mistrzostwach Europy w Niemczech właśnie zaczyna się granie na serio, ale już bez Polski, która zajęła 16. miejsce.
Biało-czerwoni w ostatnim meczu (w dwóch pierwszych przegrali z Norwegią 21:32 i ze Słowenią 25:32) pokonali Wyspy Owcze 32:28 i zajęli trzecie miejsce w grupie D. Nie dało im to awansu, ale pozwoliło uniknąć katastrofy, czyli spadku na miejsca 19–24., co oznaczałoby brak rozstawienia przed eliminacjami MŚ 2025 i wielkie prawdopodobieństwo konfrontacji w dwumeczu z bardzo mocnym rywalem. W ostatnim meczu Polacy spisali się bardzo dobrze w ataku i przeciętnie w obronie, a naszymi najlepszymi zawodnikami byli bramkarz Jakub Skrzyniarz, rozgrywający Szymon Sićko, Piotr Jędraszczyk i Michał Daszek oraz obrotowy Kamil Syprzak. Ten ostatni po zwycięstwie był tak uradowany, że wypalił: – Dla takich spotkań warto żyć, trenować i grać w reprezentacji Polski.
Mnóstwo błędów
Mimo triumfu na koniec mistrzostw to nie był dla Polski dobry turniej. Wiadomo było, że od Norwegii dzieli nas przepaść i udowodniło to boisko. Ze Słowenią jednak liczyliśmy na bardziej wyrównaną grę, tymczasem w obu tych meczach rywale odjeżdżali Biało-czerwonym w drugim kwadransie meczu i nawet nie pomachali na do widzenia. – W naszej drużynie drzemie potencjał, skoro jesteśmy
Wtrwających w Niemczech mistrzostwach Europy zaczęła się druga runda. Dwanaście zespołów rywalizuje w dwóch sześciodrużynowych grupach. W ostatniej kolejce pierwszej fazy doszło do wielkiej niespodzianki – Austriacy po superemocjonującym meczu zremisowali z Hiszpanami 33:33. Wicemistrzowie Europy przez całą drugą połowę w stanie nawiązać walkę z najlepszymi chociaż przez ten kwadrans. Sęk w tym, że mecz trwa godzinę – przyznawali zawodnicy. Biało-czerwoni nie pokazali nic takiego, dzięki czemu ich gra w Berlinie powinna być zapamiętana. W ataku nawet podstawowi zawodnicy popełniali mnóstwo błędów, które pozwalały Norwegom i Słoweńcom na bezkarne kontry. W obronie było nie lepiej – straciliśmy 92 bramki, gorszy wynik uzyskało tylko pięć zespołów w 24-drużynowej stawce. Jeśli gdzieś szukać plusów, to właśnie w wygranej z Farerami, bo trzeba drużynie oddać, że całe spotkanie rozegrała bez przestojów, na równym dobrym poziomie z euforycznie nastawionym rywalem wspieranym przez kilka tysięcy kibiców i mającym w składzie dwóch, trzech bardzo wysokiej klasy zawodników.
Doświadczenie? Raczej nie
Trener Marcin Lijewski zabrał do Niemiec osiemnastu zawodników, z których aż sześciu debiutowało w wielkim turnieju, a pięciu kolejnych grało w takiej imprezie
DRUGA RUNDA MISTRZOSTW EUROPY
musieli grać bez ukaranego czerwoną kartką Aleksa Dujszebajewa. Gola na wagę remisu dziewięć sekund przed końcem strzelił najstarszy w austriackim zespole 39-letni rozgrywający Janko Bozovic (na zdjęciu). Ten wynik oznacza, że Austria awansowała do drugiej rundy kosztem Hiszpanów, dopiero drugi lub trzeci raz. Swój czwarty wielki turniej zaliczyła dwójka, a tylko Mateusz Kornecki, Dawid Dawydzik, Michał Olejniczak, Szymon Sićko, Maciej Gębala, Kamil Syprzak i Michał Daszek wprawdzie ze skutecznością był na bakier, ale pokazał, że psychikę ma mocną. Podobnie zresztą jak Paweł Paterek, ale przed rozgrywającymi zawsze stoją o wiele większe wymagania niż przed skrzydłowymi. Żeby na serio zaistnieć na międzynarodowym poziomie, Paterek (ale nie tylko on, to dotyczy właściwie każdego z młodszej części naszej reprezentacji) musi się stać w jeszcze większym stopniu liderem drużyny klubowej, a potem – i to raczej wcześniej niż później – wyjechać za granicę do silnej ligi lub do klubu regularnie rywalizującego w pucharach i stać się jego podstawowym graczem. Innej drogi po prostu nie ma. Z doświadczonych graczy najbardziej zawiedli bramkarz Mateusz Kornecki (zaledwie jeden obroniony rzut na 19!) i obrotowy oraz kapitan drużyny Maciej Gębala. Pozostali – zwłaszcza w dwóch przegranych meczach – przeplatali udane zagrania (raczej mniej) prostymi błędami (raczej więcej).
W maju o mistrzostwa świata
Żal i niedosyt po norwesko-słoweńskich laniach są tym większe, że te mistrzostwa pokazały, iż wcale nie trzeba mieć superdoświadczonej drużyny z przynajmniej dwoma, trzema graczami bardzo wysokiej klasy, aby nie tylko bić się jak równy z równym z najlepszymi, lecz także zabierać im punkty (szczegóły w ramce obok). Przed kolejnym wyzwaniem reprezentacja Polski stanie w maju, gdy przyjdzie jej się bić o awans do przyszłorocznych mistrzostw świata. Na szczęście dzięki pokonaniu Wysp Owczych zajęliśmy 16. miejsce (dla porównania – w ME 2020 była 21., a w ME 2022 12. pozycja) i w dwumeczu trafimy raczej na słabszy zespół (choć są też „miny” w postaci Serbii, Szwajcarii czy... Wysp Owczych). Przy tak licznych mało doświadczonych zawodnikach występy w wielkich turniejach są naszej kadrze potrzebne jak tlen!