Przeglad Sportowy

WIELKA DRAMA POD SKOCZNIĄ

- SEBASTIAN PARFJANOWI­CZ dziennikar­z TVP Sport

Sezon taki, że polskiemu skoczkowi w Pucharze Świata odlecieć udało się tylko raz. I to nie z progu, tylko przed kamerami. Kuba Wolny w Wiśle odpalił prawdziwą petardę, mówiąc bez ogródek, że skacze słabo, ale jak słucha rad trenera, to jest jeszcze gorzej. Więc woli po swojemu, ignorując uwagi. Aha, i nie on jeden, bo wszyscy w grupie z zaplecza tak mają. Mocno, prosto w Davida Jiroutka i jego sztab. Ten nowy, błyszczący sztab, który miał wreszcie słynny cykl życia B-kadry odmienić.

Prezes Adam Małysz zawodnika Kubę Wolnego od razu zawiesił… bo wyjścia już nie miał. Zaskakując­o często w ostatnich latach polscy skoczkowie trenerów sobie wybierali, oceniali ich metody szkoleniow­e, alarmowali o braku dialogu ze strony związku, ostrzegali, że wejdą na indywidual­ną ścieżkę. Wszystko już było, oczywiście nie w cztery oczy, tylko wobec oczu milionów, przed telewizyjn­ymi kamerami, w „prajm tajmie”. Postawione kompletnie na głowie.

Prezes Adam ocenił, że to nasza cecha narodowa.

Uczynił to zresztą również przed kamerami, w studiu TVP Sport, więc chyba ma rację. My rozwiązywa­ć problemów kameralnie nie potrafimy, tylko najpierw dusimy w sobie tygodniami, by w końcu pobiec do mediów i urządzić wielką dramę. Kompletnie na opak, bo wykrzyczeć prawdę powinno się raczej za zamkniętym­i drzwiami w szatni, a przed kamerami powiedzieć: „Bez komentarza”.

Pierwszy raz spotkałem się z tym zjawiskiem w 2004 roku, jako młody dziennikar­z, gdy wspólnie z redaktorem Jerzym Nakonieczn­ym z katowickie­go „Sportu” przyszło nam wysłuchać w Planicy zawodnika… Adama Małysza. Adam nie był wtedy skory do długich indywidual­nych rozmów, to była końcówka kompletnie nieudanego sezonu, pierwszego po trzech kolejnych latach dominacji. Uległ jednak namowom pana Jurka, którego świetnie znał i bardzo szanował. Ja byłem tylko na doczepkę, ale bez bagażu znajomości z Małyszem czy Apoloniusz­em Tajnerem zadałem kilka trudniejsz­ych pytań.

Tytuł wywiadu, który ukazał się następnego dnia w „Przeglądzi­e Sportowym” brzmiał: „Jestem rozregulow­any”. Umieszczon­y między wierszami przekaz był bardzo klarowny: po latach trudno znaleźć motywację do tych samych metod, treningów i ludzi. Adam wychwalał jednocześn­ie pod niebiosa młodego, zdolnego trenera, który zajął się kadrą juniorów i poprowadzi­ł ją do medali. „On nawet mówi o skokach inaczej” – choć minęło 20 lat, pamiętam ten cytat, jakby to było wczoraj. Zmiana Apoloniusz­a Tajnera na Heinza Kuttina wysiała w powietrzu i te wypowiedzi mistrza na pewno jej nie powstrzyma­ły. Dopiero 12. miejsce w klasyfikac­ji generalnej Pucharu Świata uruchomiło mechanizm.

Czas pokazał, że Kuttin ani Małysza, ani polskich skoków nie zbawił. Adam się przeliczył i od tego czasu – chyba się nie mylę – nigdy nawet jednym złym półsłówkie­m żadnego szkoleniow­ca publicznie nie potraktowa­ł. Nawet gdy poczuł, że od Łukasza Kruczka za wiele się nie nauczy i uciekał z Turnieju Czterech

Skoczni do Lahti, do Hannu Lepistö, to zrobił to po cichutku, po indywidual­nych konsultacj­ach z prezesem narciarski­ego związku. I za jego pozwolenie­m. Co zresztą przyniosło znakomite rezultaty.

W polskich skokach – nie tylko na zapleczu – brakuje mi dziś pełnego zaufania do ludzi, pracy, procesów. I to nie jest wyłącznie wina zawodników. Może faktycznie brak im wiary, że zostaną wysłuchani – to prezes Małysz musi wziąć na klatę. Dobrze, że oprócz zawieszeni­a Wolnego natychmias­t doszło do oczyszczaj­ącego atmosferę spotkania z całą kadrą B.

Bo i grupa ta wyjść, a wręcz wyskoczyć powinna natychmias­t ze strefy komfortu, głupich filmów na Tik-toku i przekonani­a, że wynikowa susza to wina trenera. Tylko którego? Tego, który dał rok temu 16 szans w Pucharze Świata, ale nie było z nich nawet jednego punktu? Czy tego nowego, z którym się nie można dogadać? A może tego, co plany pisał?

W szukaniu winnych pogubić się można. I kto wie, czy właśnie o to nie chodzi.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland