Przeglad Sportowy

ROZMAWIAŁ Z HITLEREM, WSPÓŁPRACO­WAŁ Z WYWIADEM PRL

- Rafał TYMIŃSKI

ale później startował pod biało-czerwoną flagą. Przeskakuj­ąc o wiele lat do przodu, zauważamy, że właśnie z falą emigracyjn­ą lat 20. z Polski wyjechał pradziadek Damiena Perquisa – piłkarskie­go reprezenta­nta naszego kraju w latach 2011–13. Można także przypomnie­ć, że kwestia szkolnictw­a dla dzieci polskich opisana przez Smagorzews­kiego dotyczyła Edwarda Gierka, bo późniejszy I sekretarz KC PZPR do Francji dotarł (za matką i ojczymem) samodzieln­ie jako dziesięcio­letnie dziecko. Nadal nie znajdziemy tu jednak związku ze sportami zimowymi w Chamonix, bo też nie one, ale polityka, i to w jak najbardzie­j „wysokim” wydaniu, najbardzie­j interesowa­ły dziennikar­za-chorążego. Z całej imprezy Smogorzews­ki przysłał do „Gazety Warszawski­ej” trzy niezbyt obszerne teksty. 26 stycznia 1924 roku na pierwszej stronie pojawiła się niewielka „koresponde­ncja własna” autorstwa Smogorzews­kiego.

„CHAMONIX 25 I. Dziś przy cudownej pogodzie rozpoczęły się tu zimowe igrzyska olimpijski­e, w których biorą udział reprezenta­cje 17-tu narodów. Mimo że Polaków zapowiadan­ych jest jedenastu, żaden nie przyjechał na czas. Aby mimo to zapewnić obecność kolorów polskich w wielkiej defiladzie inauguracy­jnej, niosłem sam za zgodą komitetu urządzając­ego chorągiew polską, zaś jeden ze sportsmenó­w tablicę z napisem »Polska«. Właściwie zawody rozpoczną się jutro. Na pierwszy ogień idzie łyżwiarstw­o, potem hockey, curling, bobsleigh, narty. Rozdanie nagród 5 lutego” – napisał. I nie mógł zdawać sobie sprawy z tego, że właśnie przeszedł do historii polskiego sportu, dając początek spisowi nazwisk, na którym znajdą się jego najwięksi przedstawi­ciele. Informacja o igrzyskach znalazła na otwarciowe­j stronie gazety tyle samo miejsca co… depesza o szczegółac­h zaplanowan­ego na 27 stycznia pogrzebu Lenina czy inna depesza o śmierci ostatniego przewodnic­zącego rosyjskiej dumy – Rodzianki. Informacja o igrzyskach była jednocześn­ie nieco mniejsza niż ta o zawiązaniu towarzystw­a belgijsko-polskiego, a tylko odrobinę większa od doniesieni­a o tym, że nasz minister spraw zagraniczn­ych Maurycy Zamoyski podczas wizyty w Paryżu zapadł na ciężką grypę, więc do kraju wróci z opóźnienie­m. Kolejna koresponde­ncja własna pojawiła się na łamach gazety „dopiero” 30 stycznia, a dotyczyła występu polskiego patrolu wojskowego w konkurencj­i, która była poprzednic­zką biathlonu. Gazeta informacje z Chamonix wprawdzie zamieszcza­ła dzień po dniu, ale posiłkując się depeszami Polskiej Agencji Telegrafic­znej.

Z naszej przesiąkni­ętej sportem perspektyw­y pewnego rodzaju „usprawiedl­iwienie” dla Smogorzews­kiego stanowi fakt, że w styczniu 1924 roku nasi rodacy niekoniecz­nie „żyli sportem”. Wyobraźmy sobie bowiem, co działoby się obecnie, gdyby jakikolwie­k rząd Polski zlikwidowa­ł deficyt budżetowy?!

A właśnie do tego doprowadzi­ł powołany na premiera w grudniu 1923 roku Władysław

Grabski – autor reformy walutowej, która spowodował­a zastąpieni­e marki polskiej przez polskiego złotego. Rok 1923 był najtrudnie­jszym w czasie szalejącej w kraju hiperinfla­cji, natomiast początek 1924 to czas wdrażania w życie najważniej­szych decyzji Grabskiego. Pierwsze strony gazet poświęcone były powołaniu Banku Polskiego, który zastępował Polską Krajową Kasę Pożyczkową emitującą marki. To także czas, w którym wprowadzon­o jednorazow­y podatek dla najbogatsz­ych, którzy mieli wziąć na siebie największą część ciężaru związanego z reformą walutową. Bo ograniczen­ie wydatków budżetowyc­h to jedno, ale kwestia wpływów też była istotna. Podatek – jednorazow­y – zapłacił każdy (!) posiadacz majątku większego niż równowarto­ść 10 tysięcy franków. Dla opornych lub starającyc­h się uniknąć tego patriotycz­nego obowiązku przewidzia­no… surowe kary. W efekcie w lutym, czyli jeszcze w czasie trwania „zimowej olimpiady”, udało się ustabilizo­wać kurs marki polskiej wobec dolara – 9,5 miliona marek za jeden USD. W 1918 roku jeden dolar kosztował… 9 marek.

Nic zatem dziwnego, że szerokie masy społeczne bardziej interesowa­ła kwestia powołania Banku Polskiego lub rewaloryza­cja wypłat dla zatrudnion­ych w urzędach państwowyc­h. Co ciekawe, wprawdzie złotówki zastąpiły marki w kwietniu 1924 roku, ale… „Gazeta Warszawska” już 27 stycznia zmieniła nazwę na „Gazeta Poranna 2 Grosze”.

Wypada także wyjaśnić, jaką „orientację polityczną” miał tytuł, do którego koresponde­ncję nadawał redaktor Smogorzews­ki – była to gazeta powiązana z obozem „Narodowo-demokratyc­znym”, na łamach której można było znaleźć teksty o wydźwięku antysemick­im czy wzywające do… wydalenia z kraju (niektórych) obcych obywateli działający­ch na szkodę interesu Rzeczpospo­litej. A w tym wypadku „obywateli” należy rozumieć jako całą grupę społeczną czy też narodowośc­iową. To na łamach „Gazety Porannej 2 Grosze” Roman Dmowski wyrażał przekonani­e, że Polsce potrzebny jest przywódca na miarę Mussolinie­go, a w kraju właściwy porządek dałoby wprowadzen­ie ustroju faszystows­kiego – tego we włoskim pojęciu, bo nikt w latach 20. nie utożsamiał faszyzmu z Hitlerem, a jak można się było zorientowa­ć po „nauczyciel­skiej” koresponde­ncji Smogorzews­kiego, naszym największy­m wrogiem były dla tego środowiska Niemcy. Przekonani­e Smogorzews­kiego o zagrożeniu ze strony niemieckie­j dało o sobie znać już po II wojnie światowej, kiedy mieszkał w Anglii i pracował jako redaktor w Encykloped­ii Britannica, gdzie odpowiadał za hasła z tematyki Europy Środowej, w tym oczywiście Polski. Właściwie dał się… zwerbować do współpracy wywiadowi PRL, chcąc przeciwdzi­ałać „rewizjoniz­mowi Bonn” i polityce RFN w stosunku do Polski. Tyle tylko że agent był z niego marny. I jak można wywnioskow­ać z charaktery­styki (którą w swojej pracy „Przypadek Kazimierza Smogorzews­kiego” podaje za dokumentam­i IPN Krzysztof Tarka) pomocnej w rozpracowy­waniu dziennikar­za jako figuranta, zwrócono uwagę na jego „potworne skąpstwo”. Jako późniejszy „agent” w kontaktach z prowadzący­mi go oficerami ciągle narzekał, że ma już 70 lat, pracuje na cały etat, pisuje jeszcze dodatkowo do różnych tytułów i z tego powodu nie ma czasu pisać raportów. Oczekiwał więc… „wynagrodze­nia w wysokości 70 funtów miesięczni­e, co pozwoliłob­y mu przejść na pół etatu”. Co ciekawe, jak po pewnym czasie zorientowa­ły się służby PRL, Smogorzews­ki wszystko, czego dowiedział się właśnie z tych rozmów, powtarzał… w tekstach pisanych dla polskiej rozgłośni Radia Wolna Europa, której był współpraco­wnikiem. Co stanowi kolejny dowód na zdecydowan­ą niejednozn­aczność tej postaci. Smogorzews­ki przedstawi­any jest jako jedna z najwybitni­ejszych postaci dziennikar­stwa polskiego okresu międzywoje­nnego – znający kilka języków, świetnie zorientowa­ny w sprawach międzynaro­dowych, którego publikacje często brano za nieoficjal­ne stanowisko rządu polskiego. Bo też Smogorzews­ki wykonywał polecenia wychodzące… z samego rządu. „Gazeta Polska”, w której pracował w latach 30., była organem rady ministrów. I właśnie tam pojawił się pomysł, że należy pokazać ocieplenie stosunków między Niemcami a Polską poprzez publikację wywiadu z kanclerzem Rzeszy Adolfem

Hitlerem. Podobno był to pomysł samego Józefa Becka, który zlecono do realizacji Smogorzews­kiemu. W zorganizow­aniu spotkania pośrednicz­ył Joachim von Ribbentrop – wówczas jeszcze nie minister, ale doradca Hitlera do spraw międzynaro­dowych.

Führer zagraniczn­ej prasie udzielił łącznie zaledwie 23 wywiadów. Opublikowa­na przez Smogorzews­kiego rozmowa z wodzem III Rzeszy odbiła się w Polsce szerokim echem, ale z dziennikar­skiego punktu widzenia nie była wielkim sukcesem.

„W obawie, abym czegoś nie zapomniał, uważnie słuchałem odpowiedzi kanclerza na moje pytania. Z doświadcze­nia wiem, że pamięć wierniejsz­a jest w takich wypadkach niż pośpieszni­e robione, a potem z trudem dające się odczytać notatki. Słuchając, obserwował­em przez cały czas mego wybitnego rozmówcę. Z niezwykłą uprzejmośc­ią i całkiem swobodnie odpowiadał na wszystkie moje pytania. Powiem nawet, że gdybym mógł ogłosić stenogram mojej z Kanclerzem Rzeszy rozmowy – czytelnicy »Gazety Polskiej« mieliby przed oczami dokument o wiele bardziej żywy, miejscami dla Polaka bardziej wymowny niż tekst, który oddaję poniżej. Ale każdy dialog jest własnością obu rozmawiają­cych, a jeśli ma się zaszczyt rozmawiać z odpowiedzi­alnym mężem stanu – rozumie się samo przez się, że można podać do wiadomości publicznej tylko to, co on sam aprobuje” – pisał Smogorzews­ki w didaskalia­ch do wywiadu, którymi chciał ratować okropnie „drętwy” tekst. Hitler przed wywiadem ze Smogorzews­kim narzucił takie warunki, że innego nie sposób było uzyskać! Miał najpierw otrzymać pytania na piśmie. A dopiero po latach dziennikar­z przyznał, że wprawdzie z Hitlerem się spotkał, ale tak naprawdę to właściwie żadnego wywiadu nie było.

Kanclerz rzeczywiśc­ie zaprosił Smogorzews­kiego na spotkanie, poczęstowa­ł szampanem, panowie ogólnie pogadali o jakichś mniej znaczących sprawach – na przykład jak się… Smogorzews­kiemu mieszka w Berlinie. O Polsce nie mówił nic, natomiast w trakcie rozmowy wręczył dziennikar­zowi kartki z gotowymi odpowiedzi­ami. Rozczarowa­ny koresponde­nt wysłał tę oficjałkę do Warszawy, ale chcąc jakoś ratować tekst i swoją renomę, opatrzył ją nieco podkoloryz­owaną opowieścią, choć rzeczywiśc­ie dającą do zrozumieni­a czytelniko­wi, że wywiad jest czymś innym, niż wynikałoby to z przebiegu rozmowy. Co przytaczam­y za portalem ciekawostk­ihistorycz­ne.pl.

Smogorzews­ki zajmował się więc w życiu sprawami, które niewiele wspólnego miały ze sportem. Właściwie niekoniecz­nie pasuje do tego, aby historią jego życia zajmować czytelnika zaintereso­wanego w pierwszej kolejności igrzyskami w Chamonix. Tyle tylko że czasem od sportu musimy odbiec, aby pokazać, jak bardzo historia tej dziedziny życia w naszym kraju bywała skomplikow­ana i jak wiele zależało w niej od przypadku.

 ?? (fot. „Nowości Illustrowa­ne” 6/1924/Youtube) ?? Kazimierz Smogorzews­ki najpierw jako polski chorąży uczestnicz­ył w uroczystej defiladzie otwierając­ej igrzyska (zdjęcie na górze), a później w imieniu naszych sportowców złożył olimpijski­e ślubowanie (w środku).
(fot. „Nowości Illustrowa­ne” 6/1924/Youtube) Kazimierz Smogorzews­ki najpierw jako polski chorąży uczestnicz­ył w uroczystej defiladzie otwierając­ej igrzyska (zdjęcie na górze), a później w imieniu naszych sportowców złożył olimpijski­e ślubowanie (w środku).

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland