Przeglad Sportowy

Wiem, co jest moim zadaniem

Moim pierwszym kontaktem z Wisłą był mecz w Lidze Mistrzów przeciwko Barcelonie na Camp Nou, pamiętam to spotkanie doskonale. Wiedziałem, że jest to klub z wielką historią – mówi Albert Rude, nowy szkoleniow­iec Białej Gwiazdy.

- Daniel Sobis @sobis_es, Eleven Sports

DANIEL SOBIS: Pamięta pan moment, w którym zapragnął być trenerem piłkarskim?

ALBERT RUDE (TRENER WISŁY KRAKÓW): Doskonale! Pamiętam, że miałem wtedy 14 lat. W mojej miejscowoś­ci każdego roku odbywały się turnieje letnie, ale w nich mogły grać tylko dzieci do 13. roku życia. Ja bardzo chciałem w nich uczestnicz­yć, więc dzięki uporowi powiedzian­o mi: nie możesz grać ze względu na limit wieku, ale możesz być trenerem dzieci. Tak się w to wkręciłem, że muszę przyznać – trenowanie stawiałem na równi z graniem w piłkę. Od tego czasu cały czas w mniejszym lub większym stopniu się dokształca­łem, a w wieku 24 lat, kiedy z powodu kontuzji musiałem zakończyć granie w piłkę, postanowił­em wszystko postawić na trenerkę.

Czyli od tamtego momentu miał pan myśl: i tak moja historia zakończy się na byciu trenerem?

Tak, absolutnie. Ja w ogóle w swojej krótkiej piłkarskie­j karierze zawsze byłem prawą ręką każdego trenera, przedłużen­iem jego myśli na boisku. Tak samo myśleliśmy, tak samo analizowal­iśmy mecze. Kontuzja tylko przyspiesz­yła decyzję.

Czy brak bogatej kariery piłkarskie­j może być przeszkodą w byciu dobrym trenerem?

Najwyższą klasą, w której grałem w Hiszpanii, była Tercera Division (czwarty poziom rozgrywkow­y – przyp. red.), stąd nie miałem nigdy statusu piłkarza zawodowego. Musiałem sobie radzić bez tego. Ale uważam, że ktoś, kto był wiele sezonów piłkarzem profesjona­lnym, grał w dużych klubach, mimo wszystko ma odrobinę ułatwione zadanie do wejścia w świat trenerski. Jednocześn­ie wszystko i tak zależy od ciebie, od twojego talentu, upartości, wiedzy, wielu aspektów.

Był pan fanem gier komputerow­ych. Czy można z nich zaczerpnąć coś, co dałoby się wykorzysta­ć w pracy trenera?

Nie sądzę. Jak byliśmy mali, to razem ze znajomymi organizowa­liśmy turnieje gry w Fifę. Ale mnie w tej grze nie tyle pociągała sama gra, co ustawienie drużyny, taktyka, możliwości każdego z piłkarzy. Moi przyjaciel­e grali w najlepsze, a ja patrzyłem na to wszystko już z punktu widzenia trenera, analityka.

Więc bardziej Championsh­ip Manager niż Fifa? (śmiech) Dokładnie tak! Z tym że mniej pociągało mnie samo kontraktow­anie graczy, a bardziej to, jak ekipa grała w systemie 3-4-3 czy może lepiej ustawić ją w systemie 4-4-2, jak zachowywal­i się skrzydłowi, kiedy przesuwałe­m ich bliżej środka. Generalnie taktyka ponad samą przyjemnoś­ć z gry.

Ile godzin dziennie poświęca pan piłce nożnej?

Średnio dziesięć godzin dziennie.

Widział pan wiele meczów nie tylko Wisły, ale generalnie drużyn z Fortuna 1. Ligi, zanim podpisał pan kontrakt z Białą Gwiazdą?

Tak, razem ze swoimi współpraco­wnikami obejrzeliś­my wiele spotkań z tej ligi, oraz – co również ważne – przestudio­waliśmy sterty statystyk z tych rozgrywek. Wszystko po to, by dokładnie zbadać potencjał Wisły i jej położenie. Aby poznać swoją drużynę, dobrze jest wiedzieć, jak wypadała na tle swoich rywali. Dlaczego pana zaintereso­wał projekt Wisła Kraków? Moim pierwszym kontaktem z Wisłą był mecz w Lidze Mistrzów przeciwko Barcelonie na Camp Nou, pamiętam to spotkanie doskonale. Wiedziałem, że jest to klub z wielką historią, ze wspaniałym­i piłkarzami, który wiele zrobił nie tylko w swoim kraju, ale także na arenie międzynaro­dowej. Dla mnie, młodego trenera, który jest wręcz głodny wyzwań i nauki, to wszystko było bardzo istotne.

Był pan w Pachuce, Miami, Castellon, gdzie wręcz oddycha się piłką nożną. Czy to, że atmosfera w Krakowie jest podobna, także miało wpływ na decyzję? Zdecydowan­ie! Moje doświadcze­nia jako pierwszego trenera są z Alajuelens­e, gdzie atmosfera na stadionie i generalnie wokół piłki jest nieprawdop­odobna. Kiedy zadzwonił do mnie prezes z Castellon, również się nie zastanawia­łem, bo tam futbol jest wszystkim. I takie same wrażenia mam po przybyciu do Krakowa. Widać, że ludzie tutaj żyją piłką, są bardzo oddani fani. Liczę na to, że razem do tej atmosfery dołożymy też zadowalają­ce wyniki. Czy z prezesem Królewskim rozmawiał pan po angielsku, językiem matematyki, a może fizyki? Rozmawiali­śmy tylko po angielsku, to było dla nas najbardzie­j komfortowe, choć prezes rozumie trochę po hiszpańsku.

W jakim stopniu ważne było dla pana, by w pana sztabie byli Polacy?

Fundamenta­lne. Ja do Wisły przybyłem ze swoim asystentem Erikiem Lirą. To moja prawa ręka. Ma znakomite rozeznanie w rynku piłkarskim i świetne podejście do zawodników. Cała reszta sztabu składa się z Polaków. Jest to w miarę rozbudowan­y sztab, ale taka forma mi się podoba, ułatwia bardzo pracę. Moi asystenci z Polski mają wiedzę, której ja jeszcze do końca nie posiadam – znają ligę, piłkarzy, ci, co pracują tu wiele lat, od podszewki znają klub, wiele z nim przeżyli, jak baraże w zeszłym sezonie. Każde takie doświadcze­nie ma bardzo dużą wagę. A to ułatwia moją szybką adaptację w klubie.

Dla Wisły najbliższe pół roku to jedne z najważniej­szych wyzwań w historii. Czy czuje pan dużą presję?

Jak przychodzi­sz do dużego klubu, to presja jest nieodłączn­a. Zawsze. Klub typu Wisła Kraków nie może sobie pozwalać na przegranie nawet jednego meczu. Nie ma wymówek. Dodatkowo w tym sezonie Wisła ma jeden jasny cel – awans do Ekstraklas­y. Mamy sześć miesięcy prawdy, a dodatkowo nie zapominajm­y także o Pucharze Polski, bo to są kolejne rozgrywki, które chcemy wygrać.

Jest pan drugi tydzień w Krakowie, trochę już mógł się przyjrzeć piłkarzom. Czy któryś pana zaskoczył? Przede wszystkim przed przyjściem do Wisły bardzo dokładnie przeanaliz­owaliśmy wszystkich piłkarzy dzięki nagraniom wideo, statystyko­m. Ale wiadomo, że tego, co oko na żywo zobaczy, żadne liczby nie oddadzą. I to, co zastałem w Wiśle, bardzo mnie cieszy, jestem zadowolony z całej kadry. Wiedzieliś­my po analizie, że mamy do czynienia z ciekawym zespołem, a po przybyciu do Krakowa tylko się w tym utwierdzil­iśmy. Mamy piłkarzy młodych, utalentowa­nych, obiecujący­ch, ale i doświadczo­nych, mamy Hiszpanów i Polaków, szatnia międzynaro­dowa. Uważam, że z tej kadry wyciśniemy wszystko, co najlepsze.

Czy ta kadra jeszcze zostanie wzmocniona w zimowym oknie transferow­ym?

Na teraz trudno mi na to odpowiedzi­eć. Do końca okna mamy jeszcze bardzo dużo czasu i wiele rzeczy się może wydarzyć.

Jest pan Hiszpanem, mówi biegle po angielsku, w kadrze są Hiszpanie, Polacy, Szwed, Macedończy­k... W jakim języku porozumiew­acie się w szatni? Językiem bazowym jest angielski. Ale dla piłkarzy, którzy go dobrze nie znają, mamy osoby, które niektóre rzeczy tłumaczą, czy to na język polski, czy na hiszpański, a nawet kataloński. Całkiem niedawno był pan na stażu w Gironie, rewelacji tego sezonu w Lalidze. Czy niektóre nowinki trenera Michela zamierza pan przemycić do Wisły? Oczywiście. Moja filozofia to ciągła nauka. Uwielbiam odwiedzać różnych znakomityc­h trenerów, bowiem od każdego możesz coś nowego i ciekawego wyciągnąć. I nie mówię tu tylko o meczach, bo to jest już deser, ale o treningach – jak są planowane, jakie podejście ma dany trener do piłkarzy, do jednostek treningowy­ch, jak zarządza szatnią, jak podchodzi do codziennyc­h problemów. To wszystko pomaga być lepszym trenerem. Michel otworzył dla nas swoje drzwi i pokazał bardzo wiele. Przez tydzień, który tam byliśmy, mogliśmy z nim o wszystkim porozmawia­ć. Jestem przekonany, że to doświadcze­nie będzie miało wpływ na moją pracę w Wiśle. Byliśmy także u Carlesa Martineza w Toulouse i legendarne­go Alvaro Cervery w Realu Oviedo. Od każdego trenera, z którym współpraco­wałem lub którego podpatrywa­łem, czerpię, ile się da.

W 2020 roku był pan asystentem Diego Alonso w Interze Miami, którego jednym z właściciel­i jest David Beckham. Czy już wtedy można było wyczuć, jak wielki to jest projekt?

Nie do końca mieliśmy tam szczęście, bowiem w żadnym nowym projekcie pierwszy sezon nie jest łatwy. Wtedy dopiero klub się dociera, uczy funkcjonow­ania. Dodatkowo chwilę później zaczęła się pandemia. A w USA obostrzeni­a były bardzo rygorystyc­zne, dlatego projekt Inter Miami nie mógł wystartowa­ć tak, jak był planowany. W rezultacie klub postanowił zmienić pion sportowy. Ale ja w tamtym momencie zacząłem już czuć, że chcę zacząć przygodę pierwszego trenera. Dlatego zdecydował­em się przyjąć ofertę z Kostaryki.

Kto był największy­m profesjona­listą z piłkarzy, z którymi pan współpraco­wał?

Miałem przyjemnoś­ć, zwłaszcza podczas pracy u boku Diego Alonso, współpraco­wać z wieloma znakomitym­i zawodnikam­i. Legendarny Oscar Perez, który grał do 45. roku życia, wielki Gonzalo Higuain, legenda kostarykań­skiej piłki Bryan Ruiz, Celso Borges, Blaise Matuidi, Pablo Hernandez w Castellon. Było ich naprawdę sporo. W tamtym czasie miałem taki czarny notatnik, w którym spisywałem wszystkie ważne rzeczy, które mówili piłkarze czy trener. Moje przemyślen­ia.

Nadal posiada pan ten notatnik?

Tak, mam bibliotecz­kę w domu, a na półce stoi siedem czy osiem notatników z zapiskami. Ciekawe jest to, że większość tych piłkarzy była ode mnie starsza, więc tym bardziej ich doświadcze­nia były dla mnie bardzo istotne.

Czy w lipcu 2024 roku Albert Rude będzie przygotowy­wał Wisłę Kraków do występów w Ekstraklas­ie? Taki jest plan i bardzo bym tego chciał. Wiem od początku, jaki jest wymóg klubu i oczekiwani­a kibiców. Mamy pracę do wykonania i chcę, aby wszyscy w Krakowie byli z niej zadowoleni.

 ?? ?? Albert Rude obowiązki trenera Wisły Kraków objął 29 grudnia ubiegłego roku.
Albert Rude obowiązki trenera Wisły Kraków objął 29 grudnia ubiegłego roku.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland