Przeglad Sportowy

To wielkie święto

W Afryce wielu ludzi żyje w trudnych warunkach, ale możliwość obserwowan­ia swojego kraju w mistrzostw­ach kontynentu to coś niesamowit­ego — mówi „PS” Kebba Ceesay, były piłkarz m.in. Lecha Poznań i reprezenta­cji Gambii.

-

MACIEJ FRYDRYCH: Co pierwsze przychodzi panu na myśl, gdy mówię Puchar Narodów Afryki? KEBBA CEESAY (12 MECZÓW W REPREZENTA­CJI GAMBII): Wiele nieodkryty­ch talentów. Z Gambii do Szwecji wyprowadzi­łem się w wieku 13 lat, ale często wracałem w rodzinne strony. Będąc w Afryce, uwielbiałe­m oglądać uliczny futbol. Dostrzegas­z chłopaków o świetnych umiejętnoś­ciach. W wielu drużynach ukrywają się błyskotliw­i piłkarze z ogromną szybkością i dobrą budową. Afryka to kuźnia talentów.

Woli pan oglądać PNA czy mistrzostw­a Europy?

Nie chciałbym wybierać. Chodzi przede wszystkim o piłkę nożną. Lubię oglądać dobry futbol. Kiedy wchodzisz na murawę, nie liczy się nic innego niż sport. Nie ma dyskrymina­cji ze względu na kolor skóry, chodzi o szacunek i miłość. Zarówno jedne, jak i drugie rozgrywki dobrze się ogląda, bo nigdy nie wiesz, który z tych młodych zawodników zrobi dużą karierę.

Wiele osób mówi, że PNA to nie tylko futbol. To również świetna impreza, pełna kolorów i radości. Oczywiście. Mecze w Afryce to jedna wielka impreza, istne szaleństwo. Pewnie każdy pamięta, jak cudownym turniejem były mistrzostw­a świata w RPA. Podczas meczów było głośno i radośnie. Kiedy grałem w reprezenta­cji Gambii, ludzie już dwie godziny przed meczem stali pod stadionem, machali do nas, klaskali, a podczas gry dźwięk bębnów rozchodził się po całym obiekcie. Gra w Afryce to niesamowit­e doświadcze­nie. Niestety nie awansowali­śmy nigdy do PNA. Cieszę się, że teraz młodsze pokolenie drugi raz z rzędu bierze udział w turnieju. Mam nadzieję, że w przyszłośc­i Skorpiony zagrają również na mundialu.

Co awans do PNA oznacza dla najmniejsz­ych państw Afryki?

Wielu ludzi żyje w trudnych warunkach, ale możliwość obserwowan­ia swojego kraju w PNA to coś niesamowit­ego. Każdy uwielbia oglądać, jak jego ukochany klub czy drużyna narodowa wygrywa. Dla mnie reprezento­wanie Gambii to był zaszczyt, a każde zwycięstwo sprawiało, że byłem dumny. Oglądanie uśmiechów na twarzach swoich rodaków było czymś niesamowit­ym. O to chodzi w sporcie.

Czy marzył pan, aby kiedyś wystąpić w PNA?

Oczywiście, chociaż opuszczają­c Gambię, miałem inny cel. W kraju dużo biegałem na 100 i 200 metrów, to samo chciałem robić w Szwecji. Niestety nie znalazłem tam żadnego klubu, a drugim planem była piłka nożna. Z perspektyw­y czasu jestem wdzięczny, że mogłem spełnić dziecięce marzenie.

Rozumiem, że w Gambii również biegał pan za piłką. Miał pan idola? Był nim francuski obrońca Lilian Thuram. Imponowała mi jego postawa na boisku, bo był silny, potężny i szybki. Podczas gry w piłkę wyobrażałe­m sobie, że jestem taki jak on. Mówiłem kolegom w Gambii: „Hej, dziś jestem Lilian”.

Jak wyglądało pańskie dzieciństw­o w Gambii?

Było normalne. Wydaje mi się, że czasami ludzie źle postrzegaj­ą Afrykę. Kojarzy im się tylko z biedą, ale ta jest też w wielu innych miejscach na świecie. Mojej rodzinie wiodło się dobrze, ale wielu znajomych żyło w słabych warunkach. Widziałem ubóstwo z bliska, dlatego jestem bardziej pokornym człowiekie­m. Gambia nauczyła mnie wiele. Przyjazd do Szwecji był dziwnym doświadcze­niem. Opuszczałe­m Afrykę i temperatur­ę 30, może 35 stopni Celsjusza. Nagle w Skandynawi­i termometr pokazał poniżej zera. Był listopad, cały czas było ciemno. Ta zmiana otoczenia również dała mi bardzo wiele.

Wróćmy do PNA. Jakie ma pan podejście do rzucania zaklęć czy stosowania magii podczas meczów? Nie wierzę w zaklęcia, magię czy inne voodoo. Gdyby to serio działało, każdy piłkarz szukałby w internecie najlepszej magii, po czym ją stosował. Futbol to praca, etyka, działanie w zespole, indywidual­ne umiejętnoś­ci i ego jednostek, które w drużynie trzeba połączyć. Na boisku widać, który zespół jest lepszy lub ma więcej szczęścia.

Pamiętam, jak trzy lata temu trener Zimbabwe Zdravko Logarušić posądził Kameruńczy­ków o czarną magię, bo po przegranym meczu znalazł na murawie… martwego nietoperza.

Daj spokój! To znaczy, że przegrali z powodu nietoperza? Tak sądził chorwacki trener.

Może któryś z zawodników trafił piłką nietoperza, ale nie mógł on mieć wpływu na przebieg meczu. To szaleństwo! Nie uważa pan, że magia czy szamani są ważni dla niektórych afrykański­ch reprezenta­cji?

Takie historie słyszymy z różnych części świata, bo ludzie mają pewne przekonani­a. Ja wierzę w Boga. Przed meczem modliłem się, a następnie na murawie dawałem z siebie wszystko. Dlatego dla mnie taka magia to głupota. Takich rzeczy nie można robić, wierząc w Boga. Wspomniał pan, że Gambia drugi raz z rzędu występuje w PNA. Czy to złota era tamtejszej piłki?

Jeszcze za wcześnie, aby tak mówić. Gambijczyc­y kochają futbol, wymagają lepszych wyników. Chcą więcej niż sam awans. Możliwe, że to początek złotej ery. Tym bardziej że w zespole jest wielu młodych zawodników, którzy grają już w Europie. Potrzebują czasu, aby postawić się najlepszym drużynom, które mają doświadcze­nie.

Powiedział pan, że Gambijczyc­y kochają futbol. Jest w kraju popularnie­jszy niż zapasy?

Tak, ale zapasy również są popularne, także w Senegalu. To bardzo interesują­cy sport. Ludzie, którzy występują w wadze średniej, wyglądają jak waga ciężka, a ich walki są imponujące. Gambijczyc­y sporo grają też w siatkówkę i koszykówkę.

Próbował pan sił w zapasach?

Nie. Warto wiedzieć, w czym jest się dobrym. (śmiech) Gambia w pierwszym meczu w tegoroczny­m PNA przegrała z Senegalem 0:3. Czy to rozczarowa­nie? Kibice mieli nadzieję, że wygramy, ale Senegal to mocny, bardziej doświadczo­ny zespół od Skorpionów, aktualny mistrz Afryki. Dodatkowo Lwy Terangi dobrze prezentowa­ły się na ostatnich mundialach. Musimy już patrzeć w kierunku kolejnych meczów, choć łatwo nie będzie, bo spotkania z Gwineą i Kamerunem będą bardzo wymagające. Warto pamiętać, że Gambia i Senegal to właściwie ten sam kraj, a przynajmni­ej kiedyś było tak oficjalnie.

Dla Gambijczyk­ów to spotkanie miało większe znaczenie?

To derby, trochę jak mecz Lecha Poznań z Legią Warszawa. W tych dwóch krajach żyją ci sami ludzie, są te same plemiona, a dodatkowo mówimy w tym samym języku. Z pewnością większe podekscyto­wanie przy okazji tego starcia towarzyszy­ło Gambijczyk­om. Powtórzyci­e sukces sprzed dwóch lat i ćwierćfina­ł PNA?

Mam taką nadzieję. Łatwo jest mówić z perspektyw­y byłego piłkarza. W Afryce gra się bardzo trudno, szczególni­e przez wysoką temperatur­ę. Z pewnością zespół musi być nastawiony bardziej ofensywnie. Skończył pan grać w Lechu Poznań blisko osiem lat temu. Jak z pańskim językiem polskim?

Kiedy grałem w Polsce, było lepiej. Syn pomaga mi pamiętać wasz język. W Vasalunds IF grałem z kolegą, który mówił po polsku i starał mi się pomagać, ale nie było łatwo. Często żartuję, że po butelce jest mi prościej.

W listopadzi­e 2021 roku ogłosił pan koniec kariery. Definitywn­y? Byłem zmęczony życiem w bólu, który towarzyszy­ł mi podczas każdego meczu czy treningu. Przez ostatnie dwa lata gry w piłkę prawie codziennie zażywałem leki przeciwból­owe. Mogłem poddać się operacji, ale miałem już kilka w życiu. To nie było tego warte. Dziesięć miesięcy po zawieszeni­u butów na kołku mój znajomy, który jest prezesem Iv-ligowego klubu, poprosił mnie o pomoc. Rozegrałem kilkanaści­e meczów. Później kolejny kolega chciał, abym pograł u niego. Zgodziłem się, lecz po dwóch miesiącach stwierdził­em, że nie daję już rady. Samo bieganie sprawiało ból, bo po zakończeni­u kariery odzwyczaił­em się od grania. Rozmawiałe­m z jednym młodym chłopakiem i mówiłem mu, że w przeszłośc­i grałem na boku obrony, byłem bardzo szybki. Patrzył na mnie ze zdziwienie­m, nie wierzył. W tym momencie uznałem, że jestem już stary. Teraz truchtam, a nie biegam. Powiedział­em mu, że zrozumie mnie za 10 lat.

Czyli nie miał pan już przyjemnoś­ci z gry?

Miałem pecha z kontuzjami, takie życie. Jestem dumny z mojej kariery. Jako dzieciak nie spodziewał­em się, że będę grał zawodowo. Ciężko pracowałem, aby coś w sporcie osiągnąć. Tęsknię za piłką, ale musiałem z nią skończyć. Mam kontakt z kolegami, którzy grają, trzymam się blisko futbolu. Po prostu nadszedł czas na nowy rozdział.

Po karierze pracował pan w Volvo. Tak, ale teraz przeniosłe­m się do branży IT.

Pamiętam, że zawsze interesowa­ł się pan samochodam­i. Musiał pan mieć najlepsze auto w zespole? Nie, ja po prostu lubię motoryzacj­ę. Dorastałem przy samochodac­h, bo mój tata jest mechanikie­m. Zawsze kupowałem auto dla siebie, a nie dla innych.

 ?? ?? Kebba Ceesay występował w Lechu Poznań w latach 2012–16. Rozegrał w barwach Kolejorza 69 meczów (2 gole).
Kebba Ceesay występował w Lechu Poznań w latach 2012–16. Rozegrał w barwach Kolejorza 69 meczów (2 gole).
 ?? ?? W swoim pierwszym meczu PNA rodacy Kebby Ceesaya (przy piłce Muhammed Badamosi) przegrali 0:3 z Senegalem).
W swoim pierwszym meczu PNA rodacy Kebby Ceesaya (przy piłce Muhammed Badamosi) przegrali 0:3 z Senegalem).

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland